Harley-Davidson jest uznawany od dawna za istną ikonę rynku motocykli i wygląda na to, że przed wydaniem swojego pierwszego elektrycznego motocykla musiał się naprawdę długo zastanawiać. Pierwsze słuchy o nim dotarły do nas przed pięcioma laty, które odświeżono przed dwoma miesiącami, aby w końcu firma mogła ogłosić, że jest gotowa na sprzedaż LiveWire.
Z miejsca ostudzę Wasz zapał, bo jest to naprawdę droga zabawka, która w przedsprzedaży przed sierpniowym debiutem kosztuje aż 29799$. To oczywiście dużo, ale Harley-Davidson twierdzi, że wydajność i zastosowana technologia zdecydowanie są tego warte. Silnik LiveWire schowany pomiędzy nogami kierowcy może i nie zaryczy już doniośle, ale to nic, bo rozpędzenie się do prawie 100 km/h w zaledwie 3,5 sekund. Niestety współpracująca z nim bateria nie jest już najlepsza na rynku, bo wystarcza na przejechanie 177 kilometrów w miejskim ruchu na jednym ładowaniu. To w teorii sporo, ale konkurencja oferuje nawet zasięg ponad 260 kilometrów.
Do wyboru akurat tego motocykla klientów może przyciągnąć usługa HD Connect. Ta korzysta z LTE, aby zdalnie sprawdzić stan LiveWire, uzyskać przypomnienia serwisowe, a w razie potrzeby zlokalizować skradziony motocykl. No cóż, aplikacja na telefon jest więc w cenie, ale czy w połączeniu z mocą i technologią zapewni to Harley-Davidson udany start na rynku elektrycznych modeli?
Czytaj też: Bell buduje latającą taksówkę Nexus
Źródło: Engadget