Tak jak Mercedes ma swój oddział AMG, tak BMW ma swoich specjalistów z linii M, o czym i tak zapewne wiecie. Nie wiecie jednak z pewnością, jakie marka ma plany ze swoimi podkręconymi samochodami w ramach tej serii.
Serwis whichcar miał okazję porozmawiać z Markusem Flaschem, dyrektorem generalnym BMW M, o swoich planach na przyszłość i wyzwaniach, przed którymi stoi jego marka. Ponieważ prawie połowa wszystkich sprzedawanych BMW jest opatrzonych plakietką M, twierdzi się (via Motor1), że tożsamość „M” zaczyna tracić wiarygodność.
Markus stwierdził na to, że:
[…] dywizja M nigdy nie była konkurencyjna marki BMW. M jest podkreśleniem tego, co oznacza BMW pod względem przyjemności z jazdy. M uzupełnia BMW i tak pozostanie.
Wiele z tego ostatniego sukcesu przypisano stosunkowo skromnemu M2, który jest „mniejszym, bardziej chrupiącym i bardziej wytrzymałym pakietem” w porównaniu do M3 i M4. CEO BMW M twierdzi, że te trzy samochody nie konkurują ze sobą, co dla marki jest świetną wiadomością.
Czytaj też: A gdyby tak ładować samochody w trasie?
W ciągu pięciu lat marka M powiększyła się o ponad 200% i chociaż sprzedaż jest lepsza niż kiedykolwiek, wciąż pozostaje pytanie, czy tego typu strategia nie podważa wysiłków BMW w imię elektrycznej i bardziej ekologicznej mobilności.
Na to Marksus Flasch powiedział, że samochody BMW M są obecnie możliwie najbardziej oszczędne pod kątem paliwa z zachowaniem odpowiedniego stosunku paliwożerności do mocy.