Rozpoczęcie szczepień chroniących przed COVID-19 ma być punktem zwrotnym w trwającej pandemii. W efekcie już latem przyszłego roku powinniśmy wrócić do normalności, jaką znaliśmy jeszcze rok temu.
Peter Sands, dyrektor wykonawczy Globalnego Funduszu związanego z walką z AIDS, gruźlicą i malarią, zwraca jednak uwagę na jeden problem. Chodzi o nadmierną euforię wywołaną pojawieniem się „światełka w tunelu”.
Czytaj też: Szczep koronawirusa z Afryki jest już w Europie. Jest nawet bardziej zakaźny
Czytaj też: Pandemia koronawirusa wywołała zaskakujące problemy w szpitalach
Czytaj też: Nowy szczep koronawirusa jest bardziej zakaźny. Co to oznacza?
Eksperci mówią bowiem o konieczności uzyskania odporności przez 70-80% społeczeństwa. Jest to możliwe albo przez przyjęcie szczepionki albo przechorowanie COVID-19. Obecnie brakuje jednak szczepionek, aby podać je wszystkim chętnym, a na terenie naszego kraju zakażenie przeszło maksymalnie 25-30% społeczeństwa.
Problem ze szczepionką na koronawirusa wiąże się z powolnym procesem szczepienia
Produkcja tych środków, dystrybucja oraz dwukrotne zaszczepienie to potężne wyzwanie, dlatego decydujące będą najbliższe miesiące. Sama szczepionka nie działa również od razu i potrzeba co najmniej 10 dni na uzyskanie ochrony.
Czytaj też: O ile wyższa od grypy jest śmiertelność COVID-19?
Czytaj też: COVID-19 chorobą autoimmunologiczną? Pojawiły się nowe dowody
Czytaj też: Szczepionka na COVID-19 nie zawiera mikrochipów. To nie jest żart
Tym samym należy powstrzymać się od nadmiernej radości (i zostawić ją na wiosnę/lato, kiedy sytuacja faktycznie się unormuje). Trzeba jednak jasno powiedzieć: zdecydowanie istnieje ogromna szansa, że 2021 roku będzie znacznie lepszy od obecnego.