Potrójna granica to najnowszy film akcji zaserwowany nam przez Netflix. Oglądając zwiastun od razu wiadomo czego się spodziewać – akcja, strzelaniny, testosteron, mnóstwo forsy i gwiazdorska obsada. Właśnie na to liczyłam i nie zawiodłam się. Typowy heist film, idealny na wieczór, bez zbędnego rozmyślania i moralizatorstwa.
Fabuła
Już na początku wchodzimy prosto pomiędzy kule. Poznajemy Pope’a (Oscar Isaac), który przeprowadza akcję na terenie kolumbijskiej wioski. Wówczas też zostaje nam zarysowany główny antagonista – boss narkotykowy, ukrywający się w dżungli. To on steruje nie tylko wszystkimi zbrojnymi akcjami, ale również inwigiluje policję, w której pracuje Pope. By dopaść barona narkotykowego nie zwraca się więc do wojska, czy agencji rządowych. Postanawia zadziałać na własną rękę zabijając narkobossa i, przy okazji, bogacąc się.
W tym celu gromadzi przyjaciół, z którymi niegdyś służył w armii. Każdy z nich jest już na wojskowej emeryturze i każdy nie bardzo sobie z tym radzi. Są nieprzystosowani społecznie, mają problemy rodzinne, a przede wszystkim pieniężne. Widać, że normalne życie bez walki i broni ich przerasta. Wkrótce w skład kompletowanej ekipy wchodzi Redfly (Ben Affleck), który odpowiada za rozpoznanie i przygotowanie planu całej akcji. Do niego dołączają bracia William i Ben Millerowie (Charlie Hunnam i Garrett Hedlund), a także pilot Catfish (Pedro Pascal). Akcja jest prosta, wchodzą do domu narkotykowego barona pod nieobecność jego rodziny. Likwidują ochroniarzy, likwidują szefa, zabierają forsę i uciekają. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie chciwość i pazerność, jaką spowodował widok fortuny. Mieli wyjść z kilkudziesięcioma milionami dolarów. Mieli.
– Tańczymy z diabłem
– Tańczymy? Tańczyliśmy w samolocie ze Stanów, teraz uprawiamy z nim seks.
Wiecie jak to się mówi. Miało być tak pięknie. W tym przypadku również. Byli żołnierze przewidzieli wiele rzeczy, ale nie to, jak podziała na nich widok niewyobrażalnej ilości pieniędzy. W rezultacie biorą więcej, niż są w stanie unieść. Zaczynają podejmować złe decyzje, a forsa, dosłownie, ściąga ich na dno. Choć, przede wszystkim, tytuł Potrójna granica odnosi się do umiejscowienia kryjówki bossa (niezbyt pilnowane pogranicze Paragwaju, Argentyny i Brazylii), to można go odnieść także do samych bohaterów. Podczas tej akcji są zmuszeni przekroczyć pewne granice. Ale jakby nie patrzeć, pieniądze nie takie rzeczy z ludźmi robiły.
Podoba mi się, że nikt nie stara się nas umoralniać tym filmem. Potrójna granica robi swoje. Jest przepełniona testosteronem, strzelaniną i akcją. I tyle. Bez zbędnych dramatów, bez ckliwych scen. Stoi tym, czym powinien typowy heist film. I za to mu chwała. Włączyłam go dla relaksu, a nie snucia zbędnych przemyśleń. W takiej roli sprawdził się idealnie. Wszystko ze sobą współgra, nie ma czasu na nudę. Można zauważyć parę niedoskonałości czy zgrzytów. Dobra, więcej niż parę. Ale to taki typ filmu, w nim nie zawsze wszystko musi być jak w szwajcarskim zegarku. Nawet z potknięciami radzi sobie bardzo dobrze.
Czytaj też: Recenzja filmu Kapitan Marvel
Gwiazdorska obsada robi swoje
Potrójna granica przyciągnęła mnie, przede wszystkim, obsadą. Nie okłamujmy się, Affleck, Pascal, Isaac, Hunnam i Hedlund tworzą świetny zespół. Brakowało tylko scen, w których cała piątka niespiesznie szła by drogą, a za nimi wybuchałyby kolejne budynki/samochody albo coś w tym stylu. Myślę, że pasowałoby to do nich idealnie. Twórcy jednak nie poszli w tę stronę, dynamika filmu po prostu nie udźwignęłaby czegoś takiego.
Gdy są strzelaniny i wybuchy – wszystko dzieje się szybko, bez dumania nad sensem istnienia. Mimo prostej i nieskomplikowanej fabuły, są momenty, w których bohaterowie mogą nas zaskoczyć. Nie ma ich wiele, ale jednak. Oczywiście, nie zaskoczą każdego. Weterani tego typu produkcji od razu będą mieli obraz kto jest kim. Mi to nie przeszkadzało, nie skupiałam się na tym kim są, ale na tym, co aktualnie robią. A jeśli zachowywali się logicznie, nie zastanawiałam się zbytnio nad ich czynami. Scenariuszowo ci bohaterowie nie są napisani zbyt dobrze, ale aktorzy i ich charyzma działają tu taj dobrze, że oglądając nie zwraca się na to uwagi.
Mogłabym się czepiać, ale po co?
W filmach akcji ważne są efekty specjalne. Wiecie, wybuchające samochody, helikoptery w ogniu, dzikie ognie i tym podobne rzeczy. Potrójna granica nie epatuje zbytnio takimi rzeczami. Cały czas mamy wrażenie, że to, mimo wszystko, dość spokojnie przebiegający konflikt. Sama akcja skomplikowana nie jest, ale zawodzi czynnik ludzki. Nie uświadczymy tu dużej ilości spektakularnych wybuchów, nikt nie rzuca granatami, samochody nie płoną zaraz po uderzeniu w słupek. Efekty, które dostajemy, choć nie na wysokim poziomie, spisują się nieźle. Można byłoby je poprawić, ale w przypadku, gdy nie ma ich tak dużo, w oczy to nie kuje.
Podobała mi się konsekwencja językowa. Jak ktoś nie umie angielskiego, to rozmawia się z nim po hiszpańsku. Nie mamy więc sytuacji, że w środku dziczy wieśniak mówi świetnym angielskim, co, niestety, bardzo często się zdarza. Do tego naprawdę znakomite ujęcia gór i dżungli. Pod tym względem wygląda to naprawdę bardzo dobrze. Całość mamy doprawioną typową dla kina akcji muzyką. Jest więc dynamicznie i bez przesady.
Podsumowując
Mi się podobało. Dostałam dokładnie to, czego po tym filmie oczekiwałam. Potrójna granica nadaje się idealnie na wieczór z popcornem jako niezobowiązująca i niewymagająca myślenia rozrywka. Netflix dał nam heist film ze świetną obsadą, nieźle nakręcony i nieprzesadzony. Ja polecam, oczywiście, o ile takie produkcje wam odpowiadają. Jest napięcie, jest akcja i zero nudy – świetna zabawa przy klasycznym, gatunkowym filmie.
Czytaj też: Recenzja filmu Przemytnik
Trailer i zdjęcia: Netflix