Od pojawienia się w sieci pierwszego zwiastuna filmu Shazam! miałam co do niego bardzo dobre przeczucia. Wraz z kolejnymi zapowiedziami, spotami telewizyjnymi i zdjęciami z planu jarałam się coraz bardziej. Sporo ludzi mówiło, żeby pamiętać o tym, że to DC, że może być kiepsko. Ja jednak czułam, że to będzie świetny film. Jaki się okazał? Zapraszam do lektury recenzji.
Origin story
Trzeba pamiętać, że Shazam! to wprowadzenie do postaci superbohatera, mamy więc klasyczne objaśnienie skąd i jak dostał moc, jak uczył się jej używać, a także pierwsze starcie ze złolem. Nikogo to nie powinno dziwić, gdyż jest to schemat tak stary jak kino superbohaterskie, a także to zapowiadały nam trailery. Jednak twórcy pokusili się tutaj o wyjaśnienie nie tylko mocy superbohatera, ale również jego przeciwnika. Zrobili to w taki sposób, że nie dziwimy się jego postępowaniu, jest ono dla nas zrozumiałe i choć złe, to jednak logiczne. To właśnie historia Thaddeusa Sivany, pomiatanego przez rodzinę chłopca, otwiera cały film. Widzimy jak trafił do jaskini czarnoksiężnika, dowiadujemy się o Siedmiu Grzechach Głównych, a także o tym, co sprawiło, że Sivana stał się złoczyńcą.
Zaś głównym bohaterem jest 15-sto letni Billy Batson, chłopiec, który mając parę lat zgubił się mamie podczas świątecznego jarmarku. Od tamtej pory tuła się od jednej rodziny zastępczej, do kolejnej cały czas uciekając w poszukiwaniu swojej prawdziwej mamy. Po dwudziestej którejś ucieczce trafia do nowego domu i nowej szkoły. Pewnego razu staje w obronie przyszywanego brata i musi uciekać przed szkolnymi łobuzami. Chowa się przed nimi w kolejce metra, która zamiast na kolejną stację dowozi go do tajemniczej jaskini i zamieszkującego ją czarodzieja. Zostaje wybrany by przejąć magiczne moce i zapobiec zniszczeniu świata. Wystarczy, że powie słowo „Shazam!”. I od tej chwili zaczyna się dziać. Bo co może robić nastolatek w ciele dorosłego, silnego mężczyzny, który na dodatek jest superbohaterem? Wraz z przybranym bratem, ekspertem od herosów, zaczyna odkrywać jakie moce w nim drzemią.
Czytaj też: Recenzja filmu Ciemno, prawie noc
Trzeba odkryć moc
Shazam! jest mega realistycznym filmem. Wiem, że brzmi to dziwnie w kontekście produkcji o superbohaterach, ale już tłumaczę o co chodzi. Patrząc na bohaterów, nie tylko na Billy’ego, ale też na jego nową rodzinę, czy dr Sivanę mamy odczucie, że są bardzo wiarygodni i prawdziwi. Ich emocje, zachowania, motywy działań, to wszystko czyni ich nieomal prawdziwymi. Do tego wykreowane sceny. Wiecie, patrząc jak Billy i Freddy starają się odkryć moce tego pierwszego, wiedziałam, że właśnie w ten sposób dzieciaki w dzisiejszych czasach by to robiły. To nie byłoby od razu ratowanie ludzi, chyba, że przez przypadek. To byłoby robienie selfie, festiwal głupoty i pomyłek, popisywanie się i wykorzystywanie faktu, że jest się, z wyglądu przynajmniej, dorosłym.
To wszystko generuje szereg niewymuszenie zabawnych scen, a w pewnym momencie nie możemy przestać się śmiać. Humor jest ogromną zaletą Shazama, dawno się tak nie ubawiłam w kinie. Co ważne, film nie tylko bawi, potrafi też wzruszyć, a nawet trzymać w napięciu. Ma parę genialnych scen, podczas których miałam ciarki. Trzeba jednak pamiętać, że to film familijny o superbohaterze. Czy w czymkolwiek to przeszkadza bezdzietnym widzom? Absolutnie nie. W przypadku rodzin, które na niego się wybierają – niesie ze sobą wiele ważnych wartości. W ogólnym rozrachunku chodzi w nim nie o ratowanie świata, a poszukiwanie rodziny.
Obsada
Shazam! pochwalić się może naprawdę świetnie dobraną obsadą. Tu nie ma słabych ról, każdy z aktorów, nawet tych najmłodszych daje popis i robi wszystko, co może. W nastoletniego Billy’ego wciela się Asher Angel, chłopak ma zacięcie komediowe, jednocześnie, wtedy kiedy trzeba, potrafi grać na emocjach widzów. Mimo wszystko największe brawa należą się Zachary’emu Leviemu, który gra Shazama. Mamy tu podobną sytuację, jak w przypadku Jumanji: Przygoda w dżungli, kiedy dorosły aktor musiał zachowywać się jak nastolatek w starszym, nieznanym mu ciele. I choć wówczas wyszło to całkiem fajnie, to w Shazam! i Levi zdecydowanie podnoszą poprzeczkę. A kiedy na ekranie pojawia się Jack Dylan Grazer (Freddy), który przez większość czasu partneruje w scenach Levi’emu robi się naprawdę świetnie.
Patrząc jak Levi zachowuje się my widzimy tego nastoletniego sierotę, który nagle może praktycznie wszystko. Jego wybory są autentyczne, jakby dłużej pomyśleć, to spora część z nas na jego miejscu robiłaby podobne rzeczy. Może trochę szkoda Marka Stronga, który wciela się w Sivanę, bo nie do końca ma dopracowane dialogi. Jednak aktor sam w sobie jest na tyle charyzmatyczny, że nie musi nic mówić, by pokazać, że to właśnie on jest tym złym. Jednocześnie postać jest tak dobrze napisana, że wierzymy w nią, a jej działania nie wydają się abstrakcyjne. Na szczęście zapowiada się, że aktor pozostanie w DCEU na dłużej, z czego ogromnie się cieszę.
Zwykle postacie poboczne, z racji tego, że nie mają dużo czasu ekranowego, traktuje się po macoszemu. Na szczęście Henry Gayden i Darren Lemke, twórcy scenariusza, zadbali o to, by każdy, kto tylko pojawi się na ekranie, wypadł bardzo dobrze. Oczywiście, ogromne znaczenie ma też casting, co całościowo daje naprawdę świetnie dobraną obsadę z wyrazistymi, zapadającymi w pamięć rolami.
To nie jest film o superbohaterze walczącym z superzłoczyńcą
Jak już wspomniałam Shazam! jest filmem familijnym, niosącym ze sobą sporo ważnych wartości. Główny bohater nie tylko ratuje świat, ale uczy się tego, że rodzinę można znaleźć w najmniej oczekiwanym miejscu. Przekonuje się, że ucieczka nie jest najlepszym rozwiązaniem, tak samo jak dbanie tylko o samego siebie. Pomoc innym, zwłaszcza ta bezinteresowna, przynosi o wiele lepsze skutki niż egoizm. Shazam! uczy też akceptacji samego siebie i otwarcia się na innych ludzi. Sam Czarodziej Shazam mówi to wprost, bo dopiero, kiedy Billy „otworzy serce na innych” stanie się prawdziwym bohaterem. Z filmu wyciągnąć możemy też jeszcze jedną ważną lekcję, superbohater musi mieć pomocników.
Shazam! nie jest idealny
Wyreżyserowany przez Davida F. Sandberga film nie jest ideałem. Jeśli chodzi o techniczną stronę ma wiele świetnych elementów, zwłaszcza kontrast pomiędzy wyrazistymi kolorami stroju Shazama, a stonowanym, ponurym czasami, światem wkoło. Może mogłabym powiedzieć, że było czasem za dużo slow motion, ale co kto lubi. Shazam! cierpi jednak na to, czego spodziewałam się od początku. Nie do końca udaną ścieżkę dźwiękową. Nie jest zła, ale nie jest też dobra. Oczekiwałam czegoś z „jajem”, czego będę mogła potem słuchać, ale niestety nie doczekałam się takich kawałków. Oglądałam film w sali 2D więc nie wiem jak efekty prezentowały się w 3D albo IMAX. Jednak są momenty, w których kują w oczy. I tyczy się to przede wszystkim Siedmiu Grzechów Głównych, które w pewnym momencie są przerażające. Nie, nie w stylu horroru, ale poprzednich filmów DC. Tylko… Co z tego? Serio, te efekty naprawdę tu nie przeszkadzają, a przynajmniej mi nie przeszkadzały. Poza tym, nie oczekujmy cudów po budżecie w wysokości 80 milionów dolarów.
Podsumowując
I choć muszę zaznaczyć, że już u zarania dziejów opowiedziałam się po stronie Marvela, to Shazam! jest dla mnie lepszy od Kapitan Marvel. Może nie jakoś bardzo, ale jednak. Bawiłam się na nim genialnie i na pewno obejrzę go jeszcze raz. Na razie nie wiadomo, kiedy powstanie sequel, bo że powstanie jestem przekonana. Podsumowując – polecam. W końcu DC wydaje się zmierzać w dobrą stronę odpuszczając sobie ten dotychczasowy tani mrok. Ogromny plus za easter eggi i dwie sceny po napisach. Pamiętajcie, że ostatnia jest na samiutkim końcu, ale warto posiedzieć i poczekać.
Najpierw Wonder Woman była „najlepszym filmem DC”, potem do tego miana awansował Aquaman, a teraz – Shazam!. Tylko w przypadku Shazama to nie jest wybór między mniejszym a większym złem. Ten film naprawdę jest bardzo dobry i trzeba będzie się postarać, żeby go przebić. Na koniec seansu miałam ochotę zawołać: Tak DC! W końcu!
Pozostaje tylko zawołać Shazam! i od 5 kwietnia lecieć do kin.
Czytaj też: Animowany film Rodzina Addamsów. Zobaczcie pierwszy plakat
Zdjęcia i trailer: Warner Bros.