Reklama
aplikuj.pl

Recenzja filmu To my

Mimo starań recenzja może zawierać spoilery dotyczące fabuły

Recenzja filmu To my

Wczoraj do polskich kin wszedł najnowszy film Jordana Peele, twórcy nagradzanego Uciekaj! To my intryguje jednym z lepszych zwiastunów ostatnich miesięcy. Opisywany jest jako thriller z elementami horroru. Fabuła wydaje się ciekawa, a sam pomysł intrygujący i dający ogromne pole do popisu. Dodatkowo osoba twórcy nastraja bardzo optymistycznie do produkcji. Zaciekawiona wybrałam się do kina. Jakie są moje wrażenia? Zapraszam do lektury recenzji.

Fabuła

Każdy kto obejrzał zwiastun zarys fabularny już zna. Film To my opowiada rodzinie (rodzice i dwójka dzieci), która wyjeżdża do swojego letniskowego domu by miło spędzić wakacyjny czas. Od początku jednak dostajemy sygnały, że nie będzie to zwyczajny urlop. Gdy na podjeździe pojawia się tajemniczy, nieproszeni goście rozpoczyna się horror pełen przemocy i krwi. Trailer pokazał, że główni bohaterowie będą musieli zmierzyć się z osobami wyglądającymi zupełnie jak oni. Ale oni nie tylko wyglądają tak samo, również tak samo myślą i zachowują się. Zupełnie jak cienie.

Recenzja filmu To my

Sobowtóry wprowadzone są do filmu bardzo wcześnie. Niedługo później dostajemy też rozwiązanie zagadki ich pochodzenia, choć niektórzy  mogli domyślić się tego dużo, dużo wcześniej. Dowiadujemy się, że jest to tylko niewielka część ogromnego planu, który „połączeni” wcielają w życie. Nie bardzo chcę zagłębiać się w szczegóły, by nie zdradzać wam wszystkiego.

Czytaj też: Recenzja filmu Przemytnik

Rozwiązania podane na tacy

Przeglądając wcześniej zagraniczne recenzje filmu To my widziałam powtarzające się stwierdzenia, że jest to produkcja otwarta na interpretacje. Lubię zastanawiać się i dopowiadać sobie pewne rzeczy. Poza tym już sam zwiastun sprawił, że czekałam na  ten film bardziej, niż powinnam. Zresztą, bardzo podobało mi się Uciekaj! nie mogłam więc przegapić kolejnego dzieła Peelego. I cóż, zawiodłam się. Nie wiem czy nauczę się kiedyś, by do tego typu filmów nie mieć wygórowanych oczekiwań. Sam pomysł jest naprawdę bardzo dobry. Podczas seansu bardzo często zastanawiałam się nad możliwymi kierunkami historii i rozwiązaniami. Po części oczekiwałam czegoś w rodzaju Nie otwieraj oczu, gdzie pochodzenie zagrożenia nie zostało nam wyjaśnione.

Recenzja filmu To my

Jednak To my wyjaśnia wszystko i to bardzo dosadnie. W pewnym momencie miałam wrażenie, że rzuca nam tymi wyjaśnieniami w twarz, bo przecież ktoś mógłby tego nie zrozumieć. W rezultacie to, co zapowiadało się na genialne rozwinięcie tematu zostało sprowadzone do bezsensownego porzuconego projektu rządowego na niewyobrażalną skalę. Sam sens czegoś takiego mi umyka, bo nie potrafię wyobrazić sobie w jaki sposób utrzymać w tajemnicy żyjących w podziemiach ludzi, których liczebność jest prawdopodobnie równa populacji Stanów Zjednoczonych. Wiemy z filmu, że zostali oni w pewnym momencie porzuceni. Co jedli, dlaczego nikt ich nie zlikwidował, tylko zostawił ich ot tak? No dobra, jedli te króliki. Ale kto się nimi zajmował, czym je karmiono, dlaczego nigdzie nie było widać króliczych bobków?! (tak, nawet do tego się przyczepię) Peele te kwestie olewa, skupiając się na tym, by pokazać, że teraz nadeszła era sobowtórów.

Dla mnie to miało ogromny potencjał

Wyobrażając sobie możliwe rozwiązania nie skupiałam się na rzeczach tak dosadnych i jednocześnie bezsensownych na taką skalę, jak eksperymenty rządowe. Byłam przekonana, że wszystko zmierza w kierunku bardziej psychologicznym, gdzie sobowtóry utożsamiają zło siedzące w ludziach.  Tuż po pojawieniu się nieproszonych i przerażających gości dostajemy historię dziewczynki-cienia, której życie toczy się tym samym torem, co jej „normalnego” odpowiednika. Różnica polega jednak na tym, że u cienia wszystko jest jakby spotworniałe, w krzywym zwierciadle, nastawione na to, by ją krzywdzić. Bardzo mnie to zaintrygowało.

Recenzja filmu To my

Miałam wówczas nadzieję, że to będzie to. Część naszego ja, która cierpiała niezliczone krzywdy w końcu chce zaznać czegoś dobrego. Choć jest tą gorszą stroną, to likwidując tę drugą zostanie jedyną zasługującą na szczęście. To dla mnie miało ręce i nogi. Zwłaszcza w połączeniu z jakby wygłodniałym zachowaniem sobowtórów, mimiką, poruszaniem się  parodiującym ludzkie ruchy. Wiemy, że są tylko kaleką kopią, ale bez oryginału nie będziemy mieli tego z czym porównać.I ja rozumiem, że Peele gdzieś tam pragnie przemycić socjologiczne problemy z amerykańskiego podwórka podobnie jak było w Uciekaj! Tym razem nie są to elementy związane z rasizmem, a z nierównością ekonomiczną dzielącą Stany Zjednoczone. Krytyka klasy średniej jest aż nadto widoczna. To by działało, gdyby tylko nie podano wszystkiego na tacy. Gdyby nie zakończenie, które jeszcze bardziej wszystko psuje.

Popsuty klimat

To my raczy nas genialną ścieżką dźwiękową Michaela Abelsa. Utwory sprawiają, że mamy ciary, wczuwamy się w oglądane na ekranie wydarzenia. Jesteśmy w stanie uwierzyć w przerażające wydarzenia, strach i determinację bohaterów. I w momentach, w których wczuliśmy się już w ten nastrój grozy, kiedy czujemy napięcie słyszymy żarciki. Nie mówię, że humor w horrorach czy thrillerach jest czymś złym. Wręcz przeciwnie, często pozwala nam odsapnąć szykując się na nowe wydarzenia. Jednak To my w tej sposób psuje budowany wcześniej klimat sprawiając, że ciężko się potem wstrzelić z powrotem.

Recenzja filmu To my

Osobiście od pewnego momentu czułam zażenowanie. Wywoływały je, w moi odczuciu, śmieszne okrzyki sobowtórów, nieporadność bohaterów i krew wyglądająca jak rozwodniony keczup. Może czegoś nie odkryłam, ale wyglądało to niezwykle kiczowato momentami. Nie twierdzę, że cały czas było pod tym względem źle, jednak jestem osobą, która jeśli raz zostanie wytrącona z rytmu, nie jest raczej w stanie do niego wrócić. Brakowało mi też większych emocji u głównych bohaterów, jakiegoś realizmu, który czyniłby ich wiarygodnymi.

Co się udało?

Jest wiele scen, które bardzo mi się podobały. Peele zastosował kilka zwrotów akcji, których się nie spodziewałam. Wspomniałam już, że zachwyciła mnie muzyka. Do tego sam sposób prowadzenia kamery i efekty wizualne są naprawdę dobre. Należy zwrócić uwagę na aktorów, zwłaszcza tych wcielających się w głównych bohaterów. Wszyscy mieli za zadanie odegrać po dwie role. Najpierw zagrać normalnych ludzi, a potem ich karykaturalne, wyolbrzymione i przerysowane wersje. I to wychodzi. Rodzina Wilsonów składa się z matki Adelaide (Lupita Nyong’o), ojca Gabe’a ( Winston Duke), córki Zory (Shahadi Wright Joseph) i syna Jasona (Evan Alex). Cała czwórka w podwójnych kreacjach spisuje się naprawdę dobrze. Gdyby nie to raczej wyszłabym z sali przed zakończeniem.

Recenzja filmu To my

Z nich wyróżnia się jednak Lupita Nyong’o. W wersji Adelaide widzimy jej determinację, siłę, którą czerpie z miłości do dzieci. Jesteśmy w stanie uwierzyć, że potrafiłaby zrobić to wszystko, czego dokonała w filmie. Jako sobowtór wychodzi jednak znacznie lepiej. Jej karykaturalne ruchy, wygłodniałe spojrzenie, przerażający uśmiech tworzą naprawdę świetną kreację. To wszystko dopełnia głos, który brzmi jakby starała się mówić po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna (na końcu wyjaśniono dlaczego tak jest).

Podsumowując

Zawiodłam się na filmie To my, ale jednocześnie wydaje mi się, że może sprawiły to moje oczekiwania co do tej produkcji. Możliwe, że nastawiłam się na coś znacznie lepszego. Jednak są pewne rzeczy, których oczekuję od filmów starających się celować w jakiś tam realizm. Jeśli twórca pokusił się już o tak dosadne wyjaśnienia, chciałabym by miało to choć trochę ręce i nogi. Skoro nie jest się w stanie tego dać, to dlaczego nie postawić na niedomówienia, tajemnicę i fantazję?

Recenzja filmu To my

To my miało dla mnie ogromny potencjał, a w rezultacie dostałam coś nudnawego, przydługiego i pozbawionego napięcia. Na pewno znajdzie on swoich entuzjastów ( z tego co widzę, raczej moja opinia będzie w mniejszości), ale ja do nich nie należę. Nie wybrałabym się ponownie do kina na ten film i jak tak sobie myślę, to trochę żałuję tych dwóch godzin, jakie poświeciłam na To my. Oczekiwałam czegoś innego, ale na pewno nie skreślę Peelego, a wręcz przeciwnie. Będę śledzić jego karierę jeszcze uważniej. Cechuje go nowatorskie podejście, fajne pomysły i sądzę, że jeszcze czymś mnie pozytywnie zaskoczy.

Recenzja filmu To my

Czytaj też: Recenzja filmu Śmierć nadejdzie dziś 2

Trailer i zdjęcia: usmovie.com/Universal Pictures