Reklama
aplikuj.pl

Recenzja Final Fantasy VII Remake – jestem zachwycony

recenzja final fantasy 7 remake, final fantasy vii remake, recenzja ff vii

Dawno już tak dobrze nie bawiłem się w grze. Prawdziwe arcydzieło.

Niniejszą recenzją trzeba zacząć od krótkiego wprowadzenia w życie autora. Powinniście wiedzieć, że nie miałem nigdy styczności z oryginalnym Final Fantasy VII, a moja wiedza na temat gry ograniczała się do legendarnego spoileru. Gdy ujawniono remake FF VII jakoś i mi udzieliła się ekscytacja tym tytułem. Skoro tak wiele osób praktycznie dostawało drgawek na widok napisu „Remake” obok „Final Fantasy VII” to chyba coś w tym musiało być, prawda? Pomyślałem, że sprawdzę tę produkcję już w odnowionej wersji i zobaczę wtedy, dlaczego FF7 jest darzone takim kultem. Oh, boy. Ja już wiem dlaczego. I dołączam się od teraz do grupy osób, które będą wspominać ten tytuł przez lata. To jest arcydzieło.

Uwielbiam gry z dobrą fabułą. Zdarza się mi nawet, że gdy ktoś pyta, co jest w grach najważniejsze – grafika, gameplay czy fabuła to po chwilowym zastanowieniu zaskakuję sam siebie i odpowiadam – fabuła. Nigdy bym chyba nie skończył Horizon: Zero Dawn, które nie oferowało na tyle ekscytującego gameplayu, abym mógł się dobrze bawić. Wątek fabularny wkręcił mnie jednak kompletnie i już nie mogę się doczekać komiksu i kolejnych odsłon serii (o dziwo, w dodatku do Frozen Wilds gameplay jakoś bardziej mi pasował). Czy zatem Final Fantasy VII Remake oferuje fabułę, która mnie rozłożyła na łopatki swoją złożonością, zwrotami akcji, niesamowitymi scenami oraz małym bawieniem się z graczem za pomocą konwencji? Chyba już domyślacie się, że wymieniam plusy Final Fantasy VII Remake, a nie pytam. Opowieść Clouda oraz jego ekipy śledziłem z zapartym tchem i nie raz zajmując się czymś innym niż graniem przypominałem sobie poszczególne sceny i myślałem „Co dalej?”.

Uwielbiam ich wszystkich. Bohaterowie Final Fantasy VII Remake są rewelacyjnie napisani.

Czytaj też: Horizon Zero Dawn trylogią. Co wiemy o następnych grach?

Niech jednak nie zwiedzie Was porównanie z Horizon: Zero Dawn. Bo gameplay Final Fantasy VII Remake nie jest słaby. Jest genialny. Mam wrażenie, że twórcy przez te lata produkcji siedzieli na wielu spotkaniach i analizowali każdy najdrobniejszy element rozgrywki. Widać tutaj ogromną chęć sprawienia, aby tytuł był jak najbardziej przystępny nawet dla niedzielnych graczy, a do tego zapewniał odpowiednie atrakcje dla starych wyjadaczy. I zrobiono to z niesamowitą gracją. Nigdy nie graliście w tego typu produkcję? Nie macie się czego obawiać, gra Wam wszystko wytłumaczy. Japońskie gry przytłaczają Was czasem wieloma okienkami i statystykami? Tutaj wszystko jest mądrze rozłożone, a dla największych leniwców jest opcja automatycznego dozbrajania naszych towarzyszy.

Szybko dostosujemy bohaterów do naszego stylu gry.

Znakomitym przykładem tego jak przemyślane są tutaj poszczególne elementy gry jest sama walka. Mamy tutaj połączenie tradycyjnej walki, która może nieobeznanym przypominać trochę Devil May Cry. W taki sposób na pewno pokonamy szybko mniejszych i słabszych przeciwników, dzięki czemu tempo gry nie musi co chwilę zwalniać, gdy w połowie zabawy natrafimy na początkowych przeciwników. Gdy jednak wyzwanie staje sie większe – uruchamiany aktywną pauzę i wydajemy kilka poleceń naszym towarzyszom. Proste, a działa idealnie. Podczas rozgrywki dodatkowo zdobywamy nowe wyposażenie, które rozwijamy. Ponadto otrzymujemy dostęp do Materii, czyli powiedzmy „kul”, które dodają naszym bohaterem dodatkowe bonusy czy umożliwiają korzystanie z poszczególnych czarów. No i nie zapomnijmy o stworzeniach, które możemy dodatkowo przyzwać do pomocy w walce z bardzo wymagającymi przeciwnikami. Nie jest tutaj nic przesadnie skomplikowane i już po ukończeniu pierwszego rozdziału będziemy wszystko rozumieli. Jeśli kogoś to przerażało w grach z Azji – nie ma się czego bać.

Summony nie raz pomogą nam w walce. No i jak one wyglądają!

Czytaj też: Red Dead Redemption 2 w Xbox Game Pass! Microsoft wyrzuca jednak coś innego

Po świecie gry możemy się względnie swobodnie poruszać, lecz powinniśmy wiedzieć, że raczej nie będziemy się wracać do starych lokacji. Final Fantasy VII Remake jest czasem bardzo korytarzowe, ale nie jest to żaden minus. Etapy kiedy jesteśmy bardziej prowadzenia za rączkę są wypełnione niesamowitą fabułą i doskonałymi dialogami. Odpowiednie wyważenie „naparzania i gadania” sprawia, że nie będziecie sie nudzić. Pojawiły się już jednak głosy iż zadania poboczne wypadają słabo lub przeciętnie. Cóż, moim zdaniem rzeczywiście czuć tutaj pewien niższy poziom, ale i one sprawiły mi masę zabawy. Dlaczego? Otóż zadania poboczne wykonujemy w „miasteczkach”, które pojawią sie na naszej drodze. Rozgrywka wtedy zdecydowanie zwalnia, ale pozwala chłonąć klimat tychże miejsc. Odważę się nawet powiedzieć, że lepiej poznałem te lokacje z FF7 Remake niż jakąkolwiek lokację z Wiedźmina 3, w których się odbywały zadania. Warto również zwrócić uwagę na to, że zadania poboczne są często ze sobą połączone, więc robiąc jedno, możemy przy okazji wykonać dwa inne. Tutaj również pojawiają się pewne przemyślane ułatwienia – jeśli wykonamy jakiś quest i po nagrodę musimy się wracać przez długą drogę to gra zapyta sie nas czy chcemy się od razu teleportować na miejsce. Naprawdę nie widzę powodu, dla którego moglibyśmy być zupełnie zniechęceni robieniem tych średnio-dobrych zadań. No i powinniśmy pamiętać, że to jednak trochę jRPG, w których konwencję wpisane są czasem questy typu zabij-przynieś. I tak dużo pracy włożono w to, aby tytuł podobał się zachodnim graczom. Bym zapomniał – jeśli naprawdę nie chcemy już robić questów pobocznych to możemy je równie dobrze pominąć.

Takie miejsca aż chce się zwiedzać.

Ale to nie koniec zabaw pobocznych. Bo w dostępnym w Final Fantasy VII Remake świecie gry mamy szansę pobawić się również wieloma mini-grami (rzutki to mój faworyt) lub stoczyć serię pojedynków na arenach. Choćbym nie wiem jak chciał się przyczepić – nie ma w nich nic do poprawy. Nawet oklepane już sekwencje QTE są tutaj zrobione na tyle pomysłowo, że gra dam Wam masę zabawy.

Tutaj nawet robienie przysiadów to zabawa.

A podczas tejże zabawy przyjdzie nam słuchać muzyki. Dużo muzyki. Bardzo, bardzo dobrej muzyki. Ciężko jest mi wskazać utwory, które wypadają najlepiej. Zakres gatunkowy jest duży, ale nawet to czego bym nigdy nie słuchał na co dzień – tutaj po prostu pasuje i się dobrze słucha. Ścieżka dźwiękowa Final Fantasy VII Remake zasługuje na najwyższą ocenę i nie raz powrócę do słuchania tychże utworów. A dialogi? Po ostatnim spłaszczonym głosie Jill Valentine z Resident Evil 3 Remake bałem się, że i w tym remake’u coś zostanie sknocone. Na szczęście każdy bohater angielskiego dubbingu wypada tutaj bardzo dobrze. Pamiętajcie jednak, że w Final Fantasy VII Remake nie ma polskiej wersji językowej. Całość jest jednak pisana tak prostym (ale nie prostackim) językiem, a do tego bohaterowie często powtarzają swoje wypowiedzi innymi słowami, że raczej ktoś kto zna podstawy angielskiego i będzie pauzował sobie czasem grę na sprawdzenie znaczenia danego wyrazu – spokojnie ukończy tytuł rozumiejąc wszystko.

Czasem czułem się jakbym oglądał znakomity serial.

Oprawa graficzna Final Fantasy VII Remake stoi na bardzo wysokim poziomie. W tytule ciężko jest wychwycić kiedy scenka przerywnikowa zamienia się w grę i zdarzało mi się, że kiedy myślałem, iż kamera tylko przejeżdza za plecami bohatera to tutaj już była uruchomiona gra. Wykorzystany w tym przypadku Unreal Engine 4 pokazuje swoje możliwości oferując genialne efekty podczas starć, ale za to na PlayStation 4 występuje malutki problem z doczytywaniem tekstury. UE4 ma czasem problem na konsolach z doczytaniem tektur, ale poziom „problemu” w Final Fantasy VII Remake jest zdecydowanie niższy niż w Days Gone czy The Division 2 (do dziś mam drgawki na myśl o niewidzialnych wrogach). Gra po prostu spóźni się czasem pół sekundy, więc dla wielu to nie będzie żaden problem. No i podobno jeśli zamontowaliśmy w konsoli dysk SSD to problem zupełnie nie występuje.

Gra zachwyca oprawą graficzną.

I tak chwalę i chwalę, prawda? I można by tak mówić o każdym elemencie gry. O fantastycznych postaciach, o pięknym świecie, o niesamowitej muzyce. Final Fantasy VII Remake to mój kandydat do gry roku. A do tego produkcja będąca w ścisłej czołówce najlepszych gier jakie grałem na PlayStation 4. Gdyby WhatNext był serwisem stricte growym i wystawiałbym ocenę punktową to byłoby to 10/10. Pierwsze w historii jakie kiedykolwiek wystawiłem jako recenzent. A teraz wybaczcie, idę kupić Final Fantasy XV oraz Monster Of The Deep: Final Fantasy XV na PlayStation VR. Po tym co zobaczyłem w siódemce – muszę ograć i tamte produkcje.

Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News