Każdy czasem ma ochotę rzucić wszystko i zwiać, potrzeba tylko odpowiedniego bodźca by tego dokonać. Ucieczka od HBO to udany mix czarnej komedii, romansu i thrillera pokazujący jak oderwanie się od rutyny może nas zmienić i jak niewiele trzeba, by ponownie poczuć, że się żyje. Zapraszam do lektury recenzji pierwszego odcinka.
Ruby (cudowna Merritt Wever) poznajemy gdy siedzi w samochodzie stojącym na parkingu supermarketu. Rozmawiając przez telefon stara się być spokojna cierpliwie tłumacząc dlaczego chce iść na jogę. Ma nową matę, po prostu. Kupiła i chce ją wykorzystać. Przez to będzie później w domu. Gdy odkłada telefon widzimy jej przemęczenie i zniechęcenie. Niewiele od życia chce a i tak musi się o to prosić. Jednak dopiero, gdy dostaje zagadkowego SMSa o treści „RUN” dostrzegamy, jak bardzo jest nieszczęśliwa. Ruby nie zastanawia się. Rzuca wszystko, zostawia samochód i ucieka. Nadawcą wiadomości jest jej były chłopak ze studiów, Billy (Domhnall Gleeson). Stoi za tym pakt, który zawarli piętnaście lat temu. Aż dziwne, że po takim czasie nie tylko o nim pamiętają, ale znają również ustalony plan obejmujący loty i wejście do odpowiedniego pociągu. Można byłoby przyczepić się do tego, że przez tyle lat rozkłady ani trochę nie uległy zmianie, ale po co? Twórczyni serialu, Vicky Jones, nie chce pokazać nam prawdziwej sytuacji tylko wymyśloną akcję, która od pierwszych minut nas wciągnie. Zresztą, nie tylko nas. Wszystko dzieje się na tyle szybko, że nawet bohaterowie nie mają czasu zastanowić się, co właściwie robią i dlaczego.
Czytaj też: Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny. Recenzja Westworld sezon 3 – odcinek 6
Pierwszy odcinek niewiele mówi nam zarówno o Ruby jak i o Billy’m. Znajdujemy się w jakimś momencie ich życia i nic o nich nie wiemy. Tak samo jak oni o sobie. Znali się lata temu, a teraz są zupełnie innymi ludźmi i będą musieli odnaleźć się na nowo. Cały czas też nie wiedzą dlaczego właściwie uciekli, dlaczego Billy napisał tę wiadomość a Ruby nie tylko odpowiedziała, ale i rzuciła wszystko by uciec. Każde z nich ma swoje życie. Czy jest ono aż tak bardzo złe, by trzeba było je porzucać? A może to była tylko chwila słabości? Cóż, pierwszy odcinek pozostawia nas bez wielu odpowiedzi, ale za to z emocjami, które mi osobiście bardzo się podobają. Zaangażowałam się w to, co oglądałam i wiem, że na każdy kolejny odcinek będę czekać jeszcze bardziej. Podejrzewam do czego zmierza Ucieczka i jak może rozwinąć się wątek romantyczny, ale szczerze mówiąc niespecjalnie na tym etapie mi to przeszkadza. Na razie bardzo podoba mi się przedstawienie osób, które spotykają się po tak długim czasie. Konfrontacja wspomnień i wyobrażeń z rzeczywistością jest tak nieporadna i niezręczna jak mogłaby być w prawdziwym świecie.
Ucieczka zapowiada się naprawdę bardzo dobrze i nietypowo stanowiąc miłą odmianę po cięższych produkcjach, jakie ostatnio dominują w nowościach HBO. Pierwszy odcinek jest krótki, bo trwa zaledwie 30 minut, więc pochłonęłam go tak szybko, że czułam spory niedosyt kiedy już się skończył. Gleeson pokazuje w Ucieczce swój nieporadny urok, a Wever już zapowiada, że serial będzie show, który skradnie. Pierwszy sezon ma liczyć 7 odcinków i wiem, poziom absurdów i kontrolowanych głupotek z pewnością przypadnie mi do gustu. To zapewne nie będzie serial idealny, ale świetna odskocznia i propozycja na krótki wieczorny seans.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News