Reklama
aplikuj.pl

Renault Koleos – francuska wizja SUV’a

Renault Koleos drugiej generacji jest dostępny na rynku już od 2017 roku. W 2019 przeszedł delikatny facelifting. Czy francuski duży SUV jest ciekawą alternatywą dla choćby Hyundai’a Santa Fe czy Skody Kodiaq? Sprawdźmy to!

Odświeżony wygląd, zmiany w wyposażeniu, a także nowe silniki. To zmiany, jakich doczekał się Renault Koleos drugiej generacji po liftingu. Miałem okazję przetestować topową wersję Initiale Paris. Silnik? Dwulitrowy diesel, który współpracował z bezstopniową skrzynią. Bez obaw, to już nie to CVT, które było “puszczane” na rynek kilka lat temu. 

Czy można poprawić fajne auto? Francuzi pokazali, że owszem, można

Renault zmodyfikował pas przedni – chodzi o zmieniony grill, a także dodane reflektory LED. Oprócz tego na bokach umieszczono chromowane listwy, a tył doczekał się innego zderzaka. Tak naprawdę tylko ktoś spostrzegawczy będzie widział różnice. Czy to źle? Uważam, że nie, bo już od 2017 roku Renault Koleos wyglądał dobrze i absolutnie nie zestarzał się przez trzy lata. To nadal duży, elegancko wyglądający SUV. 

We wnętrzu, szczególnie w wersji Initiale Paris widać, że mamy do czynienia z ciekawym samochodem. Może się wygłupię, ale wyglądowo, a nawet i delikatnie jakościowo, Renault Koleos mógłby rywalizować z samochodami sklasyfikowanymi jako te premium. Dlaczego? Wystarczy popatrzeć na wykończenie foteli, które jest wręcz przepiękne. Dodano oświetlenie ambiente, jakość materiałów stoi na wysokim poziomie – ewidentnie widać, że francuska marka chce być kojarzona z prestiżem. Producent chwali się, że zmodyfikował oprogramowanie – ja tego jakoś nie widzę. To nadal ten sam system, który umożliwia wykorzystanie Android Auto i Apple CarPlay. 

Renault Koleos w wersji Initiale Paris jest autem prawie kompletnym. Prawie

Ktoś, kto na co dzień nie ma do czynienia z autami premium i tym co potrafi oferować wyposażenie wręcz zachwyci się tym, co posiada Koleos w wersji Initiale Paris. Bardzo wygodne fotele ze świetnym trzymaniem bocznym. Podgrzewane (także te z tyłu), ale i wentylowane. Dodatkowo fotel kierowcy (nie wiem dlaczego tylko ten) wyposażony w funkcję masażu, która potrafi umilić nawet najdłuższą podróż. O ile reflektory LED pracują bardzo dobrze i świecą daleko, o tyle niestety brakowało mi tego, aby ładnie “rozjeżdżały” się na boki, gdy zobaczą auto nadjeżdżające z naprzeciwka. Oczywiście, wyłączają się, ale fajnie, gdyby topowa wersja Initiale Paris posiadała tak zwane LED matrix. Na szczęście te pojawią się w Talismanie po liftingu, więc liczę na to, że i Koleos będzie w nie wyposażony. Audio Bose wyposażone w dwanaście głośników gra bardzo dobrze, ale nie powiem, że idealnie. Dlaczego? Według mnie “oferuje” za dużo tonów niskich. Nawet regulacja nie pomaga w uzyskaniu idealnie czystego dźwięku jeśli chodzi o tony wysokie i średnie. Nagłośnieniu daję mocne cztery na pięć. 

Jak jeździ się Renault Koleos? 

Oj, bardzo przyjemnie… do pewnej prędkości. Przede wszystkim duży plus za ogromną ilość miejsca wewnątrz kabiny. Nawet z oknem dachowym mamy bardzo dużo miejsca nad głową, jak i na nogi. Dlaczego do pewnej prędkości? Powyżej 150 km/h robi się bardzo głośno. Uciążliwy dźwięk wydobywa się z okolic szyberdachu. Co gorsze, z tym samym problemem spotkałem się w przypadku Talismana. I to nie raz! Dlatego lepiej jeździć wolniej, a będzie przyjemnie. Plus za bardzo duży bagażnik. Jego pojemność wynosi 579 litrów. Jeśli schowamy fotele rozmiar zwiększy się do 1795 litrów. Warto również zauważyć, że bagażnik posiada “drugie dno” pod którym możemy schować jakieś, raczej płaskie rzeczy. 

Prowadzenie? Jak to SUV. Jest wysoki, a więc nie zaszalejesz i nie oczekuj sportowej jazdy. W trybie normalnym auto jeździ ot, poprawnie. Zabrakło mi możliwości zmiany trybów. Chciałbym, aby w trybie “komfortowym” Renault Koleos przyjemnie, niczym łódź bujał się po drodze. Niestety, tego zabrakło. Nie oszukujmy się, Mercedesem bohater testu nie jest, więc nie oczekujcie jakiejś wybitnie przyjemnej i delikatnej jazdy. Tak czy inaczej, jeździ się fajnie. Za sprawą wysokiego komfortu (pomijając ten huk z szyberdachu) możecie pokonać wiele kilometrów i zapewniam – nie zmęczy was podróż ani trochę. 

Skrzynia i silnik w Koleosie

Jednym z elementów liftingu Koleosa jest właśnie silnik. Pamiętam jak w 2017 roku miałem okazję jeździć francuskim SUV-em z motorem generującym 177 KM. Tym razem producent zamontował dwulitrowego diesla o mocy 190 KM. Motor oferuje 380 Nm momentu obrotowego. Silnik współpracuje z bezstopniową skrzynią X-Tronic. Czy warto się krzywić? Nie, absolutnie. Co prawda śmiesznie brzmi udawanie zmianu biegów, ale ten duet naprawdę daje sobie radę. Jeśli tęsknicie za typowym CVT wystarczy mocno wcisnąć pedał gazu, a i wtedy jakoś wybitnie ta skrzynia “nie wyje”. 

Plusem jest spalanie, które w moim przypadku po długim teście w zróżnicowanym terenie wyniosło około 8 litrów. Da się na drogach krajowych zejść nawet do 5,5 – 6. W mieście przy spokojnej jeździe nie przekroczycie 10. Przyspieszenie do setki trwa wieczność, a konkretnie 10,1 sekundy. Dlatego też nie ścigajcie się na światłach. Szkoda nerwow. 

Jeszcze jedna kwestia, a mianowicie 4×4. Tak, możemy zablokować napęd na cztery koła do prędkości wynoszącej 40 km/h. Nie oszukujmy się, nie jest to terenówka, ale prześwit wynoszący aż 19 centymetrów sprawia, że nie ma stresu przy większych koleinach. Tak naprawdę 4×4 raczej przydaje się w przypadku jakiś poślizgów, a nie do tego, by “upalać” Koleosa w terenie.

 

Kupić, nie kupić? 

Wszystko zależy od tego, czy Renault Koleos się wam spodoba, bowiem cenowo wygląda na tle konkurencji bardzo dobrze. Wersja Initiale Paris, a więc tak zwana full opcja startuje od 164 900 zł. W testowanym przeze mnie modelu dodano panoramę, specjalny (piękny) lakier oraz pakiet zimowy. To sprawia, że Renault Koleos Initiale Paris wyceniony został na około 174 400 zł. Drogo? Skoda Kodiaq w podobnej konfiguracji to koszt wynoszący 179 950 zł. Z kolei Hyundai Santa Fe wyceniono na 175 400 zł. Jest dobrze, prawda? Przynajmniej ja tak uważam.