Reklama
aplikuj.pl

Samolot XF-84H Thunderscreech miał być rewolucją, a okazał się porażką

Nie każdy samolot był idealny, a na początku ery odrzutowców XF-84H Thunderscreech odznaczył się w fenomenalnym stopniu swoją… nieudolnością.

Zanim przejdziemy do szczegółów, XF-84H Thunderscreech miał być klasą samą w sobie. Miał łączyć najlepsze cechy samolotów śmigłowych i odrzutowych, być dosłownie najlepszym w tamtej erze, a skończyło się na tym, że zyskał miano najgorszego amerykańskiego samolotu z czasów Zimnej Wojny.

XF-84H Thunderscreech był jednym z najbardziej nieefektywnych, niewygodnych i niebezpiecznych samolotów wszechczasów. W nim połączono raczkujące jeszcze wtedy silniki odrzutowe, które wymagały ogromnych pasów startowych ze zwyczajnymi śmigłami – te bowiem cechowało szybsze przyspieszenie (via Popular Mechanics).

Rezultatem tego eksperymentu był koncepcyjny samolot Republic XF-84H, znany pilotom i załodze naziemnej jako „Thunderscreech”. Zbudowano tylko dwa samoloty w ramach współpracy amerykańskich Sił Powietrznych i Marynarki Wojennej i nic w tym dziwnego.

Początki XF-84H sprowadzają się do myśliwca F-84 Thunderstreak (zdjęcie poniżej), który został zmodyfikowany w myśl otrzymania silnika turbośmigłowego T-40. Ten podczas kręcenia się z prędkością 2100 RPM wytwarzał na końcówkach swoich łopatek naddźwiękowy boom, przez co samolot był tak głośny, że podczas jego rozgrzewania na lądzie, co trwało 30 minut, można go było usłyszeć z odległości 35 km.

Czytaj też: Korea Południowa sama zadba o lotniskowiec

Huk dźwiękowy był niebezpieczny dla pobliskiego personelu, jeszcze zanim samolot wzbił się w powietrze. Fala uderzeniowa zwalała ludzi z nóg, gdy XF-84H Thunderscreech ich mijał. Do tego doszły problemy z wydajnością i bezpieczeństwem, które spowodowały, że Marynarka Wojenna, a następnie Siły Powietrzne, wycofały się z programu XF-84H. Ostatecznie samolot został odwołany, a problemy z silnikami odrzutowymi zostały ostatecznie rozwiązane poprzez wprowadzenie ich ulepszonych wariantów.

Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News