Reklama
aplikuj.pl

Test Samsung Galaxy S20. Kompaktowy flagowiec bez kompleksów

Stojąc przed wyborem, którego Samsunga Galaxy S20 przetestować wybrałem model zdecydowanie najciekawszy – podstawowy. Galaxy S20 to najskromniej wyposażony przedstawiciel swojej serii. Ale ma przy tym flagowe podzespoły oraz co najważniejsze jest bardzo kompaktowy. I to jest jego ogromną przewagą nad większością rynku. To dobry początek, teraz sprawdźmy jak Galaxy S20 sprawdza się w praktyce.

Zestaw i specyfikacja

Samsung sprzedaje Galaxy S20 z bardzo przyzwoitym zestawem. Znajdziemy w nim kabel USB, szybką ładowarkę (25W), klucz do otarcia gniazda kart oraz bardzo dobrej jakości słuchawki AKG z USB-C oraz kablami w solidnym oplocie. Do pełni szczęścia zabrakło pokrowca.

Specyfikacja:

  • szklano-metalowa obudowa o wymiarach 151,7 x 69,1 x 7,9 mm, masa 163 gramy, wodoszczelna (IP68),
  • ekran Dynamic AMOLED, 6,2 cala, 1440 x 3200 pikseli, HDR10+, 120Hz, chroniony szkłem Gorilla Glass 6,
  • układ Exynos 990 z 8-rdzeniowym procesorem (7nm+), grafika Mali-G77 MP11,
  • 8 GB pamięci RAM, 128 GB pamięci wbudowanej z opcją rozszerzenia kartą microSD,
  • główny aparat o rozdzielczości 12 Mpix (F/1,8, 26mm, 1/1,76″, OIS), teleobiektyw 64 Mpix (F/2.0, 1/1,72″, OIS, 3-krotny zoom optyczny), aparat szerokokątny 12 Mpix (F/2,2, 13mm; filmy 8K w 24 klatkach na sekundę, 4K w 60 klatkach; przedni aparat 10 Mpix (F/2,2, 26mm),
  • łączność LTE kategorii 20 (2000/200 Mb/s), Bluetooth 5.0, USB-C, NFC, ultrasoniczny czytnik linii papilarnych w ekranie, Samsung DeX,
  • akumulator o pojemności 4000 mAh, szybkie ładowanie o mocy 25W, ładowanie bezprzewodowe o mocy 15W, funkcja bezprzewodowego powerbanku (9W),
  • Android 10, interfejs One UI 2.1,
  • cena: 3949 zł.

Piękne! To jest po prostu piękne!

Tak, mówimy tutaj o Galaxy S20. W testowanym niebieskim kolorze, mocno kontrastującym z czernią przedniego panelu wygląda naprawdę obłędnie. A to dopiero początek.

Po wzięciu go do ręki ekscytacja tylko rośnie. Smartfon jest perfekcyjnie wykonany i kompletnie nie ma się tu do czego przyczepić. W końcu to tylko dwie tafle szkła połączone metalową ramką. Tu nie ma czego zepsuć.

Pozostając z Galaxy S20 w ręce – jakie to małe! To zdecydowanie najbardziej kompaktowy smartfon jakiego używałem przez ostatnich kilkanaście miesięcy. Tak tak, to 6-calowa patelnia i olaboga! Ale taki mamy klimat i nie zmienia to faktu, że drugiego tak kompaktowego smartofnu z tej półki ze świecą szukać.

Wyjdę trochę na ignoranta, ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że bardzo rzadko miałem okazję testować smartfony Samsunga. I nie mam pojęcia kiedy Koreańczycy przerzucili przyciski regulacji głośności na prawy bok obudowy, ale chwała im za to! Pod nimi znajdziemy przycisk blokady, a całość jest ładnie wkomponowana w wycięciu korpusu.

Na górnej krawędzi znajdziemy gniazdo kart SIM, a na dolnej port USB-C oraz głośnik zewnętrzny.

Z tyłu z kolei tylko logo Samsunga i aparat. Co ważne, informacje o certyfikacie CE na samym dole jest umieszczona pod szkłem. Niestety w smartfonach ze średniej półki często nadruki pojawiają się na powierzchni tylnego panelu i lubią się wycierać.

Zatrzymując się na moment przy aparacie. To ewidentnie tegoroczna moda, że obiektywy są umieszczane za ciemnym szkłem, przez co są bardzo słabo widoczne. Nie jestem raczej fanem tego rozwiązania. Współczesne aparaty są duże, efektowne. Po co je zakrywać.

Ekran w Samsungu to zawsze klasa sama dla siebie

Prywatnie jako użytkownik Huaweia zawsze zazdrościłem posiadaczom Samsungów jednego – ekranu w ich flagowcach. Koreańczycy grają pod tym względem w innej lidzie. Ekran jest po prosty piękny i ciężko znaleźć w nim jakiekolwiek wady.

Czerń jest jak smoła, biel w AMOLED-ach już dawno przestała być żółta, a kolory nie wyglądają jak podkręcone do maksymalnego poziomu na kineskopowym telewizorze. Ale są tak żywe i nasycone, że sprawiają wrażenie jakby miały wyskoczyć z ekranu.

Do tego mamy odświeżanie obrazu na poziomie 120 Hz (ale tylko przy rozdzielczości FullHD, w niższej jest już 60 Hz). Zanim powiesz – po co to komu, sprawdź nawet przez klika minut. Dzięki temu można odnieść wrażenie, że wszystkie animacje wyświetlają się znacznie szybciej niż do tej pory. Różnicę zauważymy też w trakcie oglądania filmów i grania w gry. Ale fakt, że to nie jest dobre dla akumulatora. To ciągle prądożerny bajer.

W ekranie mamy też przedni aparat i czytnik linii papilarnych. Aparat ma niewielką obwódkę i po ustawieniu czarnej tapety prawie go nie widać. Z kolei czytnik działa bezbłędnie, ale nie jest demonem szybkości. Wyraźnie ustępuje czytnikom fizycznym umieszczonym w obudowie, jak i najszybszym czytnikom w ekranach.

Warto też zaznaczyć, że ekran jest płaski. Optycznie krzywizny na bokach są spowodowane zastosowaniem szkła 2.5D, które tworzy taką iluzję.

Bardzo dobre narzędzie komunikacji

Galaxy S20 ma bardzo dyskretnie umieszczony głośnik w cienkiej szczelinie pomiędzy krawędzią ekranu, a korpusem obudowy. W trakcie rozmowy wydobywa się z niego bardzo czysty i donośny dźwięk, który w przeciwieństwie do głośników umiejscowionych na samym rogu krawędzi nie rozchodzi się tak mocno w otoczeniu.

Smartfon nie do końca radzi sobie z ekstremalnie słabym zasięgiem. Przypomnę tylko, że wyniki speedtestów w moim mieszkaniu przypominają badanie alkomatem i zazwyczaj wyniki to 0,0 Mb/s w sieci LTE. Musiałem wyrobić sobie nawyk trzymania Galaxy S20 z prawej strony biurka, bo odkładanie go po stronie lewej kończyło się wiadomościami na Messengerze – zadzwoń do mnie. Ale mówimy tu tylko o skrajnej sytuacji. Na co dzień w normalnych warunkach z zasięgiem nie ma najmniejszych problemów.

Galaxy S20 nie ma problemów z żadnym typem łączności. Ładnie zbiera sygnał LTE, paruje się z innymi urządzeniami po NFC i Bluetooth i stabilnie utrzymuje z nimi połączenie. Również GPS działa bez zarzutów.

Bardzo przyjemnie działa też funkcja Samsung DeX. Wystarczy podłączyć się kablem USB do telewizora lub monitora i na dużym ekranie możemy korzystać ze smartfonu. Ekran S20 może wtedy działać jak duży touchpad, ale też zawsze możemy podłączyć do niego np. klawiaturę. DeX sprawdzi się zarówno w trakcie biznesowej prezentacji, jak i np. do pokazania zdjęć znajomym.

Przyjazny interfejs i użyteczny pasek skrótów

Nowy interfejs One UI Samsunga przypadł mi do gustu już w trakcie korzystania z Galaxy Folda kilka miesięcy temu. Mam wrażenie, że wzorem innych producentów został znacznie uproszczony względem tego, co oferował jeszcze dwa lata temu. Bardzo łatwo jest w nim odnaleźć wszystkie opcje, a jest przy tym bardzo kolorowy i zwyczajnie miły dla oka. Za co duży plus.

Zazwyczaj jestem negatywnie nastawiony do uszczęśliwiania użytkownika wszelkimi fruwającymi belkami i wysuwanymi skrótami. Ale w S20 działa to zaskakująco dobrze. W zasadzie wysuwaną z boku ekranu belkę (Ekran Krawędziowy) można przegapić, bo jest prezentowana w formie nieco grubszej kreski na krawędzi wyświetlacza. I bardzo ciężko jest ją uaktywnić przypadkiem. Więc nawet jeśli jej nie chcemy, a nie wyłączymy, to łatwo o niej zapomnieć.

Belkę można personalizować, dodając do niej skróty do najważniejszych aplikacji, najczęściej używanych skrótów lub wyświetlać na niej najważniejsze informacje z sieci. Ciekawym pomysłem było umieszczenie w niej narzędzi, takich jak kompas, licznik, latarka, a nawet linijka. Poziomica też bywa przydatna.

Miłym dodatkiem jest również sygnalizowanie powiadomień poprzez podświetlanie cienkiej linii wokół ekranu. Mamy to wyboru kilka różnych stylów takiej formy sygnalizacji.

Topowa wydajność z małym mankamentem

Na wydajność Galaxy S20 ciężko narzekać. W końcu to flagowiec z najmocniejszymi obecnie podzespołami na rynku. Dzięki temu interfejs działa błyskawicznie, a smartfon bez zająknięcia reaguje na wydawane polecenia.

Zdarzało mi się jednak momentami trafić na dziwne zawieszenia. Najczęściej w trakcie przeglądania Internetu ekran potrafił się zamrozić. Wystarczyło wyłączyć i ponownie włączyć ekran aby wszystko wróciło do normy. Smartfon sprawiał wtedy wrażenie zestresowanego, bo momentalnie wzrasta temperatura obudowy. Coś ewidentnie zaczyna się grzać.

Podobnie wygląda to w przypadku dużego obciążenia. Po kilkudziesięciu minutach intensywnego przeglądania Internetu lub grania w gry obudowa zaczyna się grzać. Raz zdarzyło mi się też przyciemnienie ekranu, choć jasność na sztywno była maksymalna. Ale to był na szczęście jednostkowy przypadek.

Wyniki benchmarków mówią same za siebie.

Aparat trochę oszukuje, ale robi robotę

Galaxy S20 to najsłabiej wyposażony pod względem fotograficznym przedstawiciel swojej serii. Ale to w końcu flagowiec, więc należy do niego dużo wymagać.

Aplikacja aparatu jest bardzo intuicyjna. Nie wierzę, że to piszę, ale aktualnie to Huawei może się uczyć od Samsunga tym, jak sterować przełączaniem się między aparatami. Mamy trzy proste przyciski zmieniające tryb widzenia, a przesuwają po nich palcem na boki pojawia się wygodna w użyciu skala. Można? Można! Poza tym wszystkie najważniejsze  są dostępne pod ręką, a liczba trybów ograniczona do minimum. Dodatkowe zawsze można wywołać stosowną opcją.

Samsung zastosował w S20 nietypowo ciekawy zestaw obiektywów. Aparat główny i szerokokątny oferują rozdzielczość 12 Mpix, a teleobiektyw 64 Mpix. Tu mamy pierwsze oszustwo, bo choć mowa jest o 3-krotnym zoomie optycznym, tak naprawdę jest on iluzoryczny. Zdjęcie w przybliżeniu powstaje w wyniku kadrowania obrazka z aparatu o wysokiej rozdzielczości. Zabieg sprytny, ale działa. O czym za moment.

Drugim lekki oszustwem jest to, że Samsung sprytnie podkręca kolory na zdjęciach. Nadal wyglądają one bardzo dobrze, ale dla przeciętnego odbiorcy fotografia z bardziej nasyconymi kolorami prawie zawsze wyda się ładniejsza. Dlatego w ślepym teście S20 może np. momentami przebijać i Huaweia P40 Pro. Oczywiście owe podkręcenie jest robione ze smakiem i końcowy efekt jest naprawdę bardzo dobry. Więc skoro działa, nie ma na co narzekać.

Jakości zdjęć w Galaxy S20 nieco brakuje do ścisłej czołówki rynku pod względem liczby rejestrowanych detali. Mimo wszystko to jest nadal topowy sprzęt. Zdjęcia są szczegółowe, z nieco podbitymi, ale ładnymi kolorami. W przypadku zdjęć z aparatu szerokokątnego mocno widoczny jest brak szczegółów na bokach kadru, ale to niestety ciągle rynkowy standard. Korzystając z zoomu pojawia się delikatna pikseloza, ale i tak zdjęcia są naprawdę przyjemnej jakości, a zoom w zakresie do nawet 10x jest faktycznie użyteczny. Nawet choćby to sprawdzenia nazwy ulicy w oddali.

A sam zoom, skokowo do 30x wygląda następująco:

Filmy 8K… jak dla mnie to zbędny bajer. Coś, czy można się pochwalić, ale obecnie nie jest to zbyt użyteczne. Za to w 4K, przy 60 klatkach na sekundę jest naprawdę przyjemnie. Obraz jest czysty, płynny, ładnie stabilizowany. To naprawdę może się podobać.

Podobno bateria jest słaba. I tak, i nie

Pomimo sporej pojemności akumulatora wynoszącej 4000 mAh, wielokrotnie słyszałem, że bateria jest słaba. I tu dochodzimy do punktu – to zależy.

W typowo teoretycznych testach S20 oferuje ok 12 godzin ciągłego odtwarzania filmów przy odświeżaniu ekranu na poziomie 60 Hz oraz ok 9 godzin przy 120 Hz. To wyniki przeciętne, ale nie słabe.

W trakcie codziennego użytkowania obejmujące ok 1,5-2 godzin przeglądania Internetu, grania w gry i korzystania z komunikatorów, 30-40 minut rozmów, 1-2 godzin słuchania muzyki na bezprzewodowych słuchawkach, z ustawionym na stałem maksymalnym podświetleniem ekranu oraz 120 Hz odświeżaniem obrazu oraz synchronizacją czego tylko się da, Galaxy S20 niski poziom naładowania akumulatora (poniżej 15%) sygnalizował po godzinie 22. Dzień w dzień.

Pełny dzień pracy w przypadku flagowego smartfonu to dobry wynik. A decydując się na automatyczne podświetlenie ekranu oraz 60 Hz odświeżanie obrazu można ten wyniki dodatkowo wydłużyć.

Ładowarka o mocy 25W nie brzmi imponująco, ale w ładuje akumulator do pełna w niewiele ponad godzinę. To bardzo dobry wynik. W pół godziny naładujemy do 55%.

Galaxy S20 to najciekawszy przedstawiciel swojej serii

Wybór Galaxy S20 jako smartfon do testów był zdecydowanie bardzo dobrym posunięciem. Utwierdziłem się dzięki temu w przekonaniu, że to jest najciekawszy przedstawiciel swojej serii.

Dawno już nie miałem takiej przyjemności z użytkowania smartfonu ze względu na jego wymiary. Galaxy S20 jest naprawdę kompaktowym sprzętem, który naprawdę może się podobać. Od strony wizualnej, jak i samej obsługi tego świetnego ekranu i bardzo przyjaznego interfejsu. Idealnie sprawdzi się też jako narzędzie komunikacji oraz zrobi dobre zdjęcia, niewiele ustępujące swoim większym braciom. Opinie o słabym akumulatorze brałbym nieco z dystansem. Pełny dzień działania z aktywnych 120 Hz odświeżaniem ekranu to nie jest wcale zły wybór.

Jedynym poważnym mankamentem Galaxy S20 jest przegrzewanie się pod mocnym obciążeniem. O ile nie jest to jakiś problem konstrukcyjny, Samsung powinien być w stanie pozbyć się problemu odpowiednią aktualizacją oprogramowania.

Drugą rzeczą, którą Samsung powinien szybko zrobić jest obniżka ceny. Prawdę mówiąc dopiero jakieś trzy minuty temu sprawdziłem ile Galaxy S20 kosztuje. Prawie 4000 zł to jednak trochę sporo. Ok, jego starsi bracia są znacznie drożsi, ale gdyby cena S20 spadła w okolice 3000 zł, rozchodziłby się jak świeże bułeczki. A 2899 zł byłoby szczytem marzeń. Ale to może za rok.

Podsumowując – Samsunga Galaxy S20 zdecydowanie polecam każdemu, to chce kompaktowego flagowca, którego ekran nie zbliża się niebezpiecznie do przekątnej 7 cali.

Zdjęcia telefonu wykonane apartem Sony A6500.

W celu przyśpieszenia ładowania strony zdjęcia zostały zmniejszone do szerokości 1300p. W pełnym rozmiarze znajdziecie je pod tym adresem.