Im głębiej zagłębimy się w temat kosmosu, tym bardziej będziemy czuć się mali. Czy jednak powinniśmy zastanawiać się nad czymś, czego jeszcze nie możemy zbadać, zamiast dbać o to, co jest tu i teraz? Zupełnie odwrotną ideologią żyją jednak naukowcy, którym udało się dowieść, że Andromeda miała porachunki zesąsiadującą z nami galaktyką, którą… pożarła.
Jak możecie się domyślać, Andromeda to taka sama galaktyka, jak nasza „rodzima” Droga Mleczna. Jej przeszłość jest jednak odrobinę mroczniejsza, bo przez ponad dwa miliardy lat pochłaniała sobie inne galaktyki, wśród których znalazła się jedna bliźniaczo podobna do naszej. Tłumaczą to m.in. jej krawędzie, które zdobią liczne gwiazdy. Te mają podchodzić od M32p, która była trzecią galaktyką pod względem wielkości w otaczającym nas skrawku wszechświata.
Mało tego! Andromeda posiada nawet swojego własnego towarzysza – młodą i kompaktową galaktykę M32. Ta jest najprawdopodobniej pozostałością M32p. Najciekawsze jest jednak to, że Andromeda podobno zmierza w naszą stronę z zastraszającą prędkością. Tak zastraszającą, że większość z nas raczej tego nie dożyje, bo mówimy tutaj o około 4 miliardach lat. Poniżej mała wizualizacja:
Źródło: Engadget