Nie jest to coś, co powinno wywołać u nas jakieś straszne zdziwienie, ponieważ już od początku „prawdziwych” przecieków na temat nowej serii GeForce, obsługa technologii Nvidia RTX i samego ray-tracingu na niższych modelach w hierarchii wydawała się nieprawdopodobna. Dziś poniekąd otrzymaliśmy na to potwierdzenie.
Tym razem informacja wypłynęła od Colette Kress, czyli dyrektorki ds. finansów w firmie Nvidia. Ta powiedziała, że Nvidia zacznie na początku wprowadzać na rynek karty z obsługą ray-tracingu, a mianowicie modele RTX 2080 Ti, RTX 2080 i RTX 2070. Wskazała tym samym, że mogą również pojawić się te karty, które zwyczajnie nie obsłużą technologii Nvidia RTX. Przełoży się to nawet na obecne na rdzeniu graficznych jednostki i rdzenie obliczeniowe. Obecność rdzeni Tensor i RT na takim GTX 2060 lub GTX 2050 wydaje się zagrożona. Zdziwieni? Ja w ogóle, ponieważ już wcześniej dochodziły nas wieści, że nawet RTX 2080 Ti ma problemy z utrzymaniem odpowiedniej płynności przy zastosowaniu ray-tracingu. Co dopiero taki GTX/RTX 2060, który zamiast 68 bloków SM będzie miał zapewne jedynie 24.
Tutaj warto przytoczyć twierdzenie serwisu TechPowerUp, według którego pozbawienie możliwości skorzystania z nowej technologii w średnim (najważniejszym) rynku może nie wyjść rozwojowi Nvidia RTX na dobre. Nic więc dziwnego, że do tej pory nie wiadomo, czy zadebiutuje GTX 2060, czy może RTX 2060. Na sam koniec warto wskazać inne wypowiedzi Colette Kress, która (mam wrażenie) obiecuje przysłowiowe gruszki na wierzbie. Twierdzi, że nawet w przypadku gier nieodsługujących renderowanie DLSS możemy liczyć na dwukrotnie wyższą wydajność względem odpowiednich modeli. Pozwólcie, że akurat to pozostawię bez komentarza… czy tę wypowiedź powinniśmy w ogóle traktować poważnie?
Źródło: TechPowerUp
Zdjęcia: Wccftech