Tesla fenomenalnie wręcz rozegrała sprawę z premierą elektrycznego Porsche Taycan, zbierając tak naprawdę więcej medialnego szumu, niż niemiecka marka. Tym razem wspominamy o niej przez zapowiedziane niedawno plany, w ramach których Model S wróci na Nurburgring.
Czytaj też: Nissan wierzy w sukces następcy elektrycznego modelu Leaf
Na Nurburgring działo się ostatnio z udziałem Tesli sporo, bo choć ta nie mogła podjąć oficjalnej próby bicia rekordu, to firma testowała na torze swoją nową wersję Model S „Plaid”. Mowa o niedostępnym jeszcze wariancie na rynku z trzema, a nie dwoma silnikami elektrycznymi i typowymi „sportowymi” dodatkami w postaci zmodyfikowanego tylnego spoileru, braku wnętrza, czy obecności agresywnych opon Michelin Pilot Sport Cup 2.
I to właśnie on ma za zadanie pobić ustanowiony przez Taycan Turbo o mocy 670 KM rekord rzędu 7 minut i 42 sekund (to ważne, bo Porsche ma nadal w zanadrzu 750-konnego Turbo S. W teorii Tesla już rekord ten pobiła, ale nie w oficjalnej próbie, a w czasie testowych okrążeń, które zapewniły firmie odpowiednią ilość danych, aby mogła powrócić na Nurburgring z ulepszoną wersją.
Ta obecna pokonała podobno tor w 7 minut i 20 sekund, ale Tesla twierdzi, że po ulepszeniach w potrójnym układzie napędowym czas ten i tak spadnie do 7 minut i 5 sekund. Jednak oficjalnie rozstrzygnie się to już za miesiąc.
Czytaj też: Autonomiczne samochody nie cieszą się popularnością według nowego raportu
Źródło: Digital Trends