Reklama
aplikuj.pl

Test hulajnogi elektrycznej uGo SQUBBY 8,5 300W

Chociaż staram się być obeznanym, jak tylko mogę na rynku gadżetów pokroju elektrycznych pojazdów, marki uGo w ogóle z nimi nie kojarzyłem. Nic jednak dziwnego, bo testowany przeze mnie egzemplarz Squbby 8,5 300 W z rodzinu uGo fun jest nowinką na rynku. Sprawdźmy więc, czy warto zaprzątać sobie nimi głowę.

Pierwsze wrażenia uGo Squbby 8,5

Elektryczna hulajnoga SQUBBY dociera do nas w wielkim “szarym”, zwyczajnym kartonie, gdzie zarówno ona, jak i jej elementy spoczywają bezpiecznie w piankowych osłonkach. Pomijając samą hulajnogę, w środku znajdziemy parę rączek do wkręcenia, klucz imbusowy, instrukcję obsługi oraz zasilacz do ładowania.

Zanim rozszalejemy się na tych dwóch kółkach napędzanych elektryczną potęgą, musimy złożyć wszystko do kupy, choć nie ma tego wiele. Wystarczy tylko rozłożyć hulajnogę, nałożyć rączkę hamulca na kierownicę, dokręcić do niej dwie gumowe rączki (jeśli nie “wchodzą”, kręćcie w drugą stronę, bo sam padłem ofiarą tej pułapki), dokręcić śrubę dźwigni hamulca i tak naprawdę to wszystko. 

Można ruszać w drogę, ale tradycyjnie najpierw sugeruję uzupełnienie poziomu naładowania do maksa. W międzyczasie można zacząć przyglądać się temu, na czym przejedziemy setki kilometrów, a oglądać jest co. Po pierwsze możemy zauważyć, że mierzący 119 x 113,5 x 42,5 cm (wysokość x długość x szerokość) model Squbby 8,5” 300W jest solidnym sprzętem, z którego nie powinni bać się korzystać nawet dorośli o pokaźniejszych rozmiarach, choć należy pamiętać, że obciążenie 100 kg jest dla tej hulajnogi graniczną wartością. 

Model ten, dzierżąc dumnie czarne wykończenie, składa się z materiałów względnie wysokiej jakości. Jej podest i rdzeń zakończony z jednej strony kołem, a z drugiej oczywiście kierownicą, wykonano z metalu, ale tego typu materiał jest w Squbby dosyć wszechobecny i do do tego stopnia, że elementy plastikowe znajdziemy tylko w błotnikach, kilku elementach kierownicy oraz łączniki przedniego koła z kierownicą. To dobrze, bo zapewne każdy chciałby, żeby jego hulajnoga przeżyła więcej, niż mniej w razie nieprzewidzianych incydentów.

Czytaj też: Test hulajnogi elektrycznej Xiaomi MiJia M365 Pro

Szczegółowy opis Squbby 8,5” 300W

Zabawę z opisem tej hulajnogi warto rozpocząć od tego, z czym będziemy mieli do czynienia w największym stopniu. Innymi słowy… kierownica! Ta sprowadza się do dwóch tradycyjnych uchwytów rodem z rowerów wyłożonych grubą warstwą gumy, dźwigni aktywacyjnej hamulec bębnowy w tylnym kole z możliwością regulacji linki, prostego dzwonka oraz plastikowej przepustnicy o dosyć sporym zakresie regulacji mocy.

Uzupełnieniem tego jest mocne światło przednie LED oraz kolorowy wyświetlacz LCD z zestawem trzech przycisków, pod którymi znalazł się port ładowania pod gumową zaślepką, a o ukrytych w gumowych osłonach przewodach nie ma co się rozpisywać. 

Przechodząc w dół kierownicy, w środku której z pewnością znalazł się akumulator litowo-jonowy pracujący na napięciu 36 V o pojemności 5 Ah, dotrzemy do plastikowego “widelca” utrzymującego w ryzach przednie koło, wewnątrz którego siedzi silnik elektryczny o nominalnej mocy 300 W. Sam widelec uzupełnia błotnik oraz przyklejane wstawki odblaskowe. 

W tej okolicy znajdziemy też prosty mechanizm składania hulajnogi w myśl zbliżenia ze sobą podestu i kierownicy. Wymaga trochę siły i wprawy, aby przegryźć się przez cały proces w racjonalnym czasie, ale co najważniejsze, jest trwały i pewnie utrzymuje elementy w miejscu, co ułatwia i tak problematyczny w realizacji przez 12,6-kilogramową wagę transport.

Do podestu firma uGo przykleiła antypoślizgowe wyłożenie ze swoją nazwą, które jest odporne na ścieranie, a przede wszystkim zapewnia solidną przyczepność. Dodatkowo model Squbby wyposażono w prostą podpórkę, przydającą się podczas „parkowania”, która choć sprawia wrażenie małej, wystarcza do utrzymania całości w pionowej pozycji. 

Ostatni element, to już tylne koło okraszone błotnikiem z czerwonym elementem odblaskowym na tyle oraz dwoma pomarańczowymi wstawkami po bokach łączenia koła z podestem. To właśnie w tym miejscu kończy się prowadzona przez całą konstrukcję linka (widać ją po odwróceniu hulajnogi), która odpowiada za hamulec. Warto zaznaczyć, że na tylny błotnik nie możemy stawać – to nie kolejny element do hamowania, choć sugeruje to poniekąd płaskie wybrzuszenie.

Wróćmy do samego kolorowego wyświetlacza LCD razem z małym panelem sterującym. Ten w ostrym świetle słonecznym skutecznie zniechęca nas do sprawdzania poziomu baterii i zasięgu, bo zwyczajnie wtedy jest nie do odczytania. Na szczęście przy umiarkowanym nasłonecznieniu ten problem znika.

Jeśli już o tym mowa, dosyć spory, okrągły ekran informuje nas o poziomie naładowania baterii, aktualnej prędkości albo w kilometrach, albo milach na godzinę, aktualnie wybranym poziomie jazdy (od 1-3) i oferuje kilka „dodatkowych” trybów. Pierwszy pokazuje przejechany dystans za jednym razem, drugi już sumę pokonanych kilometrów, trzeci czas podróży, a czwarty napięcie, którego szczerze mówiąc, nie rozumiem. 

Na sam koniec warto przyjrzeć się dwóm identycznym 8,5-calowym kółkom, uzupełnionym oponami typu Honeycomb. Ich środek wypełnia nie powietrze, a pianka z pęcherzykami powietrza, która uwalnia nas od strachu złapania gumy i w dba w pewnym stopniu o tłumienie wstrząsów.

Wrażenia z jazdy Squbby 8,5 300W

Po przejechaniu kilku kilometrów, czyli innymi słowy, „wyczuciu” tej hulajnogi elektrycznej jazda na niej, to już czysta przyjemność, choć oczywiście zmącona brakiem amortyzatora, co nie będzie aż tak Was dręczyło, jeśli największe wyzwanie, jakie rzucicie modelowi Squbby, będzie sprowadzało się do kostki brukowej. W przypadku jazdy po nierównościach, żwirze, czy próbie pokonywania nawet małych krawężników – liczcie na niezapomniane emocje odczuwalne zwłaszcza w nadgarstkach. 

W przypadku osiągów testowany egzemplarz musiał radzić sobie z użytkownikiem o wadze 85 kilogramów, co oczywiście jest ważne, jako że wpływa bezpośrednio na jej możliwości. Połączenie 300-watowego silnika razem z 5 Ah baterią pozwalało mi po ówczesnym około 4-godzinnym podładowaniu banku energii jechać ze średnią prędkością 15 km/h przez około 15 kilometrów. Warto przy tym wspomnieć, że dostępne tryby 1, 2 i 3 zwiększają prędkość maksymalną do kolejno 8, 15 i 25 km/h, z czego te ostatnie byłem w stanie okazjonalnie osiągnąć na prostej drodze. 

W ramach bardziej miarodajnego testu pod kątem cyferek, wybrałem się na odcinek drogi z delikatnymi wzniesieniami i z pomocą 55 kg asystentki, biorącej czynny udział w teście, za jednym razem rozładowałem Squbby 300W do zera. Wyniki? Średnia prędkość 16,3 km/h i przejechanie 15,73 kilometrów przez łącznie prawie godzinę. Udało się nawet osiągnąć prędkość całych 53,66 km/h podczas jazdy z większej górki, ale wtedy od razu pomyślałem, że brakuje mi kasku i ochraniaczy. 

Świetnym dodatkiem okazała się mocna lampka LED o białej barwie, która swoim oświetlającym, stożkowym blaskiem rozświetla do kilku metrów przy zupełnej ciemności:

Wady? Tutaj tak naprawdę muszę zwrócić uwagę na zaledwie kilka szczegółów. 

W kwestii pierdółek, obawiam się trwałości gumowej zaślepki ładowania, którą nawet przypadkowo możemy zwyczajnie zerwać. Ponadto co jakiś czas możemy odczuć, jak wkręcane gumowe rączki zaczynają tracić stabilność i przez to musimy je dokręcać podczas jazdy. Dodatkowo okazjonalnie (co kilkanaście kilometrów) musiałem poprawiać sprężynę na hamulcu tuż przy kole, aby ta w dziwny sposób nie „odbijała”, wydając przy tym okropny dźwięk.

Z poważniejszych wad należy wymienić przede wszystkim odczuwalny spadek wydajności już przy trzeciej kresce naładowania baterii, który pogłębia się przy jednej kresce, zaliczając około 25% spadek względem w pełni naładowanego Squbby 300W. Kiedy bateria zacznie migać, sygnalizując resztki mocy, wyjazd pod górkę jest praktycznie niemożliwy. Idąc dalej, wyświetlacz dosyć łatwo się rysuje, błotniki wchodzą w drgania przy dłuższej jeździe z wysoką prędkością nawet po równym podłożu, dosyć agresywne hamulce, które niedoświadczonym mogą zrobić psikusa oraz delikatnie odklejające się (przynajmniej w moim egzemplarzu) naklejki odblaskowe.

Nie mogę przy tym narzekać na utraty stabilności przy np. próbie wjechania na niski krawężnik, uderzenia w kamień, czy zjechania z drogi na gruby żwir (choć na tym mniejszym nie było aż tak źle), bo z tym niewiele da się zrobić bez solidnego amortyzatora. W tej cenie jego brak jednak nie dziwi. 

Jedyne czego mi zabrakło, to blokady kierownicy po złożeniu hulajnogi – wtedy moglibyśmy ciągnąć ją za sobą, a nie nosić prawie 13-kilogramowy, nieporęczny kawał metalu. Miłym dodatkiem byłaby też wodoodporność, której w tym modelu brakuje. 

Czy elektryczna hulajnoga Squbby jest godna polecenia?

Squbby 8,5” 300W jeździ, solidnie przyspiesza, skutecznie hamuje, a na dodatek zapewnia w dużej mierze to, co reklamuje producent. Trudno więc nie polecić tego modelu elektrycznej hulajnogi, kiedy jedyne czego potrzebujecie, to dojeżdżania w miejskim środowisku do celów oddalonych o te 6/7 kilometrów, aby zostawić sobie odpowiedni poziom naładowania na powrót.

Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News