Reklama
aplikuj.pl

Test klawiatury HyperX Alloy Origins

Oferta klawiatur mechanicznych HyperX poszerzyła się ostatnio o model Alloy Origins, dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak sprawdzić to, co ma do zaoferowania. Zapraszam więc na jej test. 

Pudełko i dołączone wyposażenie

Pierwsze spotkanie z klawiaturą zdecydowanie nie należy do tych tradycyjnych, które przeżywamy przy każdym zakupie. W tradycyjnym, choć solidnym i miłym dla oka kartonie znajdziemy solidnie zabezpieczony model Alloy Origins, trzy „papierki” oraz solidny przewód w materiałowym oplocie. 

Najważniejsze cechy Alloy Origins

  • Klawiatura z blokiem numerycznym
  • Materiał: aluminium lotniczej klasy + tworzywo sztuczne
  • Przełączniki mechaniczne HyperX
  • Wymiary: 442.5 x 132.5 x 36.39 mm
  • Waga: 1075 gramów
  • Odpinany 180-centymetrowy przewód USB-C do USB-A w nylonowym oplocie
  • Trójstopniowa regulacja nachylenia
  • Podświetlenie RGB 
  • Wsparcie aplikacji NGenuity
  • Przyciski multimedialne i funkcyjne
  • Pełny N-Key rollover 
  • Wbudowana pamięć
  • Tryb gaming
  • Gwarancja: 2 lata

Materiały, design i wykonanie Alloy Origins

Nie trzeba spędzić wiele czasu z klawiaturami mechanicznymi, aby w Alloy Origins zaskoczyć się zwłaszcza jednym – w pełni aluminiowym korpusem w kolorze głębokiej czerni. Zwykle producenci stawiają bowiem tylko na górną pokrywę z wysokiej jakości materiału, a na podstawę machają ręką i odlewają ją z topornego tworzywa sztucznego. Trudno więc nie docenić tego produktu HyperX już w pierwszym momencie i na szczęście to uczucie wcale się nie kończy. 

Po docenieniu obłego i oszczędzającego miejsce korpusu od razu rzucą nam się w oczy przyciski, keycapy, czy nakładki na przełączniki – jak kto woli. Oczywiście klawisze, jak to klawisze – są tradycyjne i wyżłobione w dolinki, ale największą robotę robi w nich sam materiał. Plastik, a jakże, ale tak przyjemny w dotyku, że coraz częściej klawiatury HyperX są w tej kwestii moim prywatnym wyznacznikiem jakości. Świetna jakość przejawia się nie tylko w dotyku, ale też wykonaniu, co sprowadza się do idealnie wykrojonej, tradycyjnej czcionki. 

Na górnym panelu trudno doszukać się kolejnych niespodzianek… ale zdecydowanie warto, bo w prawym górnym rogu, tuż obok nazwy producenta, rozciąga się prostokątny panel. To nic innego, jak prosty wyświetlacz, informujący nas o aktywacji trybu gry, caps- i numlocka. Pod kątem designu po prostu trzeba to docenić, bo zwykle ten panel zastępuje zestaw prostych diod. 

Niespodzianki czekają nas jednak jeszcze na samym spodzie, choć tylko w jednej kwestii. Tradycyjnie znalazły się tam cztery antypoślizgowe, gumowe nakładki na rogach, ale wyjątkowość siedzi w nóżkach. Te same w sobie zostały nieco podwyższone, oferując podstawowo 3 stopnie pochylenia, ale możemy zwiększyć je do 7 i 11 stopni po rozłożeniu nóżek ze stosownym gumowym obiciem. 

Kwestie stricte techniczne dopełnia jeszcze solidny 180-centymetrowy przewód w cienkim, aczkolwiek jakościowo wyglądającym oplocie z nylonu. Z jednej strony jest zakończony złączem USB-A, a więc tym „standardowym”, a z drugiej USB typu C, który trafia oczywiście do portu z tyłu klawiatury. Ten znalazł się nie na środku, ale z prawej strony.  

Oprogramowanie Alloy Origins

Z dostępnym do pobrania na stronie producenta oprogramowaniem NGenuity jest dosyć dziwnie, bo każda próba przerzucała mnie do aplikacji beta w sklepie Microsoft. Zupełnie jakby HyperX odchodził od zwyczajnego modelu dystrybucji na coś bardziej oficjalnego i w sumie nie mam z tym problemu. Mam jednak małe zastrzeżenia co do polonizacji tej aplikacji, bo stoi na takim poziomie, że każdy normalny użytkownik postawi na wersję angielską.

Oczywiście w oprogramowaniu i tak na wiele nie zabawimy, bo NGenuity w przyjemnym oraz intuicyjnym wydaniu pozwala nam na tradycyjny zestaw czynności z klawiaturami. Możemy więc nagrać makra, przypisać do klawiszy nowe funkcje i dobrać oraz dostosować efekty podświetlenia RGB. Tych jest sporo, więc każdy powinien znaleźć coś dla siebie, choć i tak polecam sprawdzenie trybu Sun i dostosowanie podświetlenia do koloru, który dominuje na Waszym stanowisku.  

Najważniejsze jest, aby pamiętać o zapisaniu ustawień w pamięci urządzenia, aby móc aktywować je po zamknięciu aplikacji. Inaczej będziemy zmuszeni do posiadania włączonej aplikacji w tle. 

System podświetlenia Alloy Origins

Co tu dużo mówić… w tej kwestii nie da się już odkryć Ameryki, ale na szczęście HyperX w Alloy Origins odwalił kawał dobrej roboty. Postawił bowiem na “wyciągnięcie” diody RGB spod każdego przełącznika nieco wyżej, dzięki czemu jeszcze lepiej podświetla ona czcionkę. Sama jasność jest z kolei powalająca i pierwszy raz byłem zmuszony, aby w nocy obniżać jej poziom do około 30/40 procent. Inaczej nie potrzebowałbym dodatkowego światła na stanowisku.

Finalnie efekty oceniłbym na mocne 8/10, bo resztę skali pozostawiam zawsze dla nowatorskich rozwiązań.  

Test przełączników HyperX Red

Tutaj robi się już ciekawie, bo w Alloy Origins znajdziemy m.in autorskie przełączniki HyperX. W moim modelu zawzięcie pracuje wariant czerwony (HyperX Red), a więc ten liniowy, przeznaczony stricte do grania… choć po tak wielu klawiaturach i tak przyzwyczaiłem się do pisania z użyciem tych przełączników. Jednak HyperX nie skopiował po prostu rozwiązań Cherry MX, bo HyperX Red są tak naprawdę szybsze.

Zamiast całkowitej drogi pracy rzędu 4 mm, mowa o 3,8 mm, podczas gdy punkt aktywacyjny obniżono z 2 do 1,8 milimetra. Zmiany niby marginalne, ale i tak czuć, że przełączniki w Alloy Origins są nieco szybsze, co w połączeniu z ich nienaganną responsywnością sprawia, że wytrzymałość podbita z 50 do 80 milionów aktywacji jest tylko ich wisienką na torcie. 

Podsumowanie

Po dostaniu w swoje łapki klawiatury mechanicznej Alloy Origins liczyłem na to, że HyperX rzuci nam w twarz coś, co nawiązuje do początków klawiatur. Nazwa nie mogła się przecież wziąć znikąd… ale wygląda na to, że mogła, bo Alloy Origins to kawał świetnego mechanika, który pielęgnuje minimalistyczne, ale solidne podejście do tematu z zachowaniem możliwie najwyższej jakości w obecnej cenie 470 złotych. Sporo, ale myślę, że dla wymagających