Reklama
aplikuj.pl

Test myszki Logitech G102 LIGHTSYNC

Co powiecie na przyzwoicie wycenioną, bo kosztującą 120 złotych myszkę Logitech G102 LIGHTSYNC, która uderza w tradycyjne podejście? Sprawdźmy, czy to cacko rzeczywiście jest tyle warte. 

Pudełko i dołączone wyposażenie

Zaczynając swoją przygodę z modelem G102 LightSync trudno nie docenić prostego, niewielkiego kartonowego pudełka, które stylem i paletą barw od razu nasuwa nam na myśl sprzęt Logitecha. W środku oprócz samej myszki znajdziemy kilka papierków, czyli nic szczególnego… choć dodatek naklejki nie jest wcale taki zły – wręcz przeciwnie. 

Najważniejsze cechy G102 LightSync

  • Sensor optyczny PMW3389
  • Czułość na 5 poziomach od 200 do 8000 DPI (przeskoki co 50 jednostek)
  • Waga: 85 gramów bez przewodu
  • Wymiary: 116 x 62 x 38 mm
  • Materiał: matowe tworzywo sztuczne
  • Przełączniki główne Logitecha 
  • Liczba przycisków: 5 + rolka
  • Interfejs: USB za pośrednictwem 210-centymetrowego gumowego przewodu
  • Odświeżanie USB: 125, 250, 500 i 1000 Hz
  • Podświetlenie: logo na grzbiecie i podstawa
  • Dedykowane oprogramowanie
  • Gwarancja: 2 lata

Design, materiały i wykonanie

Stojący za G102 projektant ewidentnie poszedł w tradycję, a więc smukłą myszkę symetryczną, która ma zachwycać lekkością i nie męczyć dłoni w dynamicznych grach. Na testy dotarł do mnie wariant biały, ale jest też ten “tradycyjny”, czyli czarny. Oba zapewne różnią się tylko kolorem, więc możecie być pewni, że otrzymacie solidną myszkę z matowego tworzywa sztucznego, która nie skrzypi pod mocniejszym naciskiem.

Na G102 LightSync składa się łącznie pięć głównych elementów, a mowa tutaj o podstawie, dwóch skrzydełkach głównych przycisków, połączonych ze sobą paneli boczne i sekcji grzbietu z logiem. To z kolei ładnie współgra z mleczną wstawką między panelami bocznymi, a grzbietem. Wszechobecną biel przełamuje szara wstawka wykończona na delikatny błysk z rolką i przyciskiem funkcyjnym.

Spodnia część tego modelu wita nas w kunsztownym wykonaniu z pięcioma ślizgaczami o zaokrąglonym kształcie, a całość dopełnia długi przewód w cienkiej osłonce z gumy, który ładnie układa się na biurku nawet bez mouse bungee.  

Ergonomiczność G102

Jako że Logitech uderzył w znane zapewne każdemu kształty, z góry ocenicie, czy G102 będzie myszką, którą uznacie za „wygodną”. Wielkie dłonie mogą mieć z nią problemy, ale te “zwyczajne” (choć sam nie wiem, czy za posiadacza takich właśnie mogę się uznać), obejmą ją w całości. Możecie oczywiście liczyć na to, że zarówno kciuk, jak i mały palec będzie szurał po podkładce, a najwygodniejszym chwytem pozostanie ten typu palm i grip w układzie 1+2+2. 

G102 jednocześnie zachwyca lekkością i płynnością ślizgu za sprawą świetnych ślizgaczy, a samo rozmieszczenie poszczególnych przycisków jest na tyle dobre, że nie utrudnia korzystania z myszki. Wady? Jak dla mnie brak, ale na sam koniec podkreślę obecność przycisków bocznych na lewym panelu, która sugeruje przeznaczenie dla osób praworęcznych. 

Test przycisków G102

Tak naprawdę nie mamy żadnych informacji na temat tego, co znajduje się pod głównymi przyciskami, bo Logitech wspomina tylko, że jego przełączniki bazują na “ekskluzywnej metalowej sprężynie”. Gwarantuje nam to ponoć precyzyjny i niezmienny charakter pracy, co w połączeniu z odseparowanymi od obudowy skrzydełkami, które na szczęście nie “kiwają się”, powinno zapewniać również wysoką responsywność.

Chociaż nie nazwałbym głównych przycisków G102 najlepszymi, w jakie miałem okazję klikać, to bez żadnego zastanowienia mogę je określić mianem bardzo dobrych. Tak jak się spodziewałem, cechuje je wysoka responsywność, która umożliwia łatwe „pestkowanie” w FPSach oraz iście zero-jedynkowy styl pracy. 

Dobrą jakość przedstawiają sobą również przyciski boczne, działając płynnie i na odpowiednią głębokość, a co najważniejsze, G102 dobrą passę kontynuuje nawet przy samej rolce. Ta z gumowym „wyłożeniem” pracuje tak, jak dobra rolka do gier powinna, a więc w ramach regularnych, charakterystycznych „przeskoków” na łożysku. 

Oprogramowanie Logitech G Hub

Centrum dowodzenia myszką G102 zamyka się w Logitech G Hub, które po włączeniu wita nas głównym menu z ustawieniami, podglądem kompatybilnego sprzętu i możliwością podglądnięcia zainstalowanych gier, profili, makr, czy aplikacji (Overwolf, Discord, OBS), z którymi Logitech postarał się o większą kompatybilność.

Przechodząc do samej myszki, mamy do dyspozycji tylko trzy zakładki. Pierwsza dotyczy podświetlenia z tradycyjnym zestawem efektów, wśród których wyróżnia się próbnik ekranu, czy wizualizer odtwarzanych na sprzęcie dźwięków. Najbardziej doceniam jednak kreator własnych trybów z możliwością zaprogramowania animacji na czele.

Dalej zagłębiamy się już w kwestię przypisywań funkcji do poszczególnych przycisków oraz nagrywania makr. Tutaj Logitech postarał się o wszystko to, co najważniejsze, a nawet nieco “ponad to” za sprawą trybu G-Shift.  

Ostatnia zakładka, to już zabawa z sensorem, a więc możliwość wybrania pięciu poziomów czułości od 200 do 8000 DPI, między którymi przełączamy się w domyślnych ustawieniach przyciskiem funkcyjnym nad rolką. Nie zabrakło też możliwości ustawienia częstotliwości odświeżania sygnału z tradycyjnym pułapem 125 i 1000 Hz. 

Podświetlenie LightSync

Podświetlenie G102 należy raczej do „klasy średniej”, bo daleko mu do dyskoteki na biurku, ale też symbolicznym trudno go nazwać. Tak więc, oświetlające logo i wnękę diody odwalają kawał dobrej roboty, oświetlając całą sekcję równomiernie, ale problem z nimi sprowadza się do braku możliwości ustawiania poziomu jasności.

Wynik? Jaskrawe barwy mogą wręcz oślepiać nocą, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ustawić czarny kolor podświetlenia i pozbyć się go raz na zawsze. 

Test sensora Logitech

Logitech przyzwyczaił nas do tego, że jego sensory w myszkach są niezwykle precyzyjne… ale wygląda na to, że tylko w momencie, kiedy kosztują nieco więcej. W codziennym użytkowaniu G102 może i trudno nazwać myszką nieprecyzyjną, a nawet w dynamicznych grach radzi sobie świetnie, ale gracze, dla których kwestia interpolacji, czy jitteringu jest znajoma, doszukają się w tym modelu braków.

Już początek nie jest najlepszy, bo myszka nie utrzymuje poziomu odświeżania 1000 Hz:

Idąc dalej, w teście Enotus radzi sobie świetnie…

… aby zaniepokoić wręcz wynikiem w znacznie dokładniejszym sprawdzianie precyzji:

Po stronie najbardziej zauważalnych zjawisk, działających na niekorzyść myszki, czyli jiterringu wysokiej częstotliwości i interpolacji, należy trzymać się poziomu od 200 do 3000 DPI. Całość dopełnia również niezbyt korzystny, bo wynoszący aż 2,4 mm parametr LOD. 

G102, czyli nie oceniaj myszki po obudowie.

Nie bez powodu zwykłem pisać testy myszek sekwencyjnie, czyli tak, aby każda poruszana przeze mnie kwestia w nagłówku miała swoje pięć niezmąconych niczym minut i konsekwencje tego podejścia widać w tym teście, jak na dłoni.

G102 w cenie 120 złotych początkowo zachwycał wykonaniem i wyglądem, jak również oprogramowaniem i działaniem przycisków, ale ostateczny sprawdzian sensora zniszczył potencjał na miano jednej z najlepszych myszek do 150 złotych.

Tak właśnie można ocenić G102, choć jest to myszka godna uwagi, to dla naprawdę, ale to naprawdę wymagających wysokiej precyzji i czułości klientów, może okazać się złym wyborem. Jeśli jednak aż tak wrażliwi na delikatne niedoskonałości nie jesteście, to czemu nie?