Reklama
aplikuj.pl

Test myszki Mad Dog GM 700

Test myszki Mad Dog GM 700
Test myszki Mad Dog GM 700

Od czasu do czasu zdarza się nam witać nowych graczy na rynku sprzętu i choć Mad Dog nie jest aż taki młody, to niestety dopiero teraz było mi dane zapoznać się z jego ofertą. Najpierw może jednak zaskoczę Was informacją, że ta firma jest tak naprawdę osobnym oddziałem TERG S.A., czyli sklepu Media Expert. Zaskoczeni? Mam nadzieję, jak również na to, że jakością zaskoczy mnie najnowsza myszka w ich ofercie, czyli GM 700, do testu której Was zapraszam.

Czytaj też: Test myszy Rival 650 wireless od SteelSeries

Pudełko i dołączone wyposażenie

Już po samym kartonie widać, że GM 700 jest wręcz stworzone do marketowego klimatu. Gaming z tego modelu bije nam po oczach tradycyjnym połączeniem czerni i czerwieni w tle z RGB, którym chełpi się producent. Wrażenia wcale nie naprawia wyposażenie, które opiewa na samą mysz w kartonowo-plastikowym trzymadełku z instrukcją obsługi i (uwaga) płytą CD ze sterownikami w tym niewielkim formacie. Świetny dodatek! O ile nie macie internetu, a ten test czytacie na wydrukowanych przez kumpla kartkach.

Najważniejsze cechy GM 700

  • Sensor optyczny PMW3325
  • Czułość na 6 poziomach od 200 do 10000 DPI (przeskoki co 100 jednostek)
  • Waga: 120 gramów
  • Wymiary: 125,5 x 65,5 x 40 mm
  • Materiał: matowe tworzywo sztuczne
  • Przełączniki główne: Omron o wytrzymałości 10 milionów kliknięć
  • Liczba przycisków: 7
  • Interfejs: USB z pozłacanymi stykami za pośrednictwem 200-centymetrowego przewodu w materiałowym oplocie
  • Odświeżanie USB: 125, 250, 500 i 1000 Hz
  • Podświetlenie RGB: logo na grzbiecie, rolka i korpus
  • Dedykowane oprogramowanie
  • Cena: 129 zł

Design, materiały i wykonanie

W tym segmencie cenowym nie możemy liczyć na wiele, o czym doskonale wie Mad Dog. Postawił na kawał plastikowej bryły z przeciętnej jakości materiału i bezczelnie postanowił ustawić na bokach imitację antypoślizgowej powierzchni, która jest tak naprawdę po prostu plastikiem z dziurkami. No cóż, zdarzało mi się trzymać bardziej miłe w dotyku myszki, ale tutaj nie jest aż tak źle. Zwłaszcza że w grę wchodzi dobrze skrojona wielkość z asymetryczną konstrukcją specjalnie dla praworęcznych. Wklęsłe miejsce dla naszego kciuka i delikatnie wypukły prawy bok dla małego i serdecznego palca, to coś, co dla wielu może być gwarancją wygody. Zupełnie jak skrzydełka na górnych przyciskach – lewe zostało stosownie obniżone, a prawe podwyższone.

Całość jest oczywiście cała czarna, jak to na gamingową mysz przystało, a wizualne dodatki ograniczają się do podświetlenia. W przypadku dodatków nie ma żadnych wodotrysków. Ot dwa boczne przyciski, dwa funkcyjne, szeroka rolka i dwa główne. Już tutaj się zatrzymam, bo choć boczne wykonano poprawnie, to te funkcyjne zbyt mocno latają „na boki”, co słychać przy gwałtownych ruchach. Niszczy to ogólne wrażenie spójności i trwałości konstrukcji, która jednak nie jest pod tym kątem aż taka zła. “Aż taka”, ponieważ panele boczne nie są aż tak dobrze przymocowane do reszty, co odczuwamy, ale tylko wtedy, kiedy mocno je ściśniemy.

Na spodzie postawiono na cztery ślizgacze (po parze) na dolnych i górnych krawędziach. Te mają wystarczać nam na długo, ale nie są tymi z najwyższej półki, co widać m.in. przy braku zaokrąglonych krawędzi. Sprawdzają się jednak poprawnie na materiałowych podkładkach z delikatnym tylko wrażeniem początkowego przyklejania się do powierzchni. Całość dopełnia 200-centymetrowy przewód w materiałowym oplocie, który jest na tyle giętki, że bawi się w niesforną “przeszkadzajkę” na blacie. Jeśli jednak macie z nim problem, to bez mouse bungee się nie obejdzie. Jak to zresztą przy większości myszek przewodowych. W nim z kolei ten przewód układa się fenomenalnie.

Test przycisków

Zawsze powtarzałem, że działanie głównych przycisków określa nie tylko sam przełącznik, ale też oparte na nim skrzydełka i tutaj jest idealny przykład tego, że zapominają o tym sami producenci. Może nie jest aż tak źle, ale LMP i PPM zdecydowanie dotyka delikatny luz, który niszczy efekt działania dobrych przełączników. Gdyby nie ten szczegół, to GM 700 “klikałoby” się bardzo dobrze, a tak, to jest po prostu dobrze. Responsywność można ocenić na poziomie 8/10, głośność na 7/10 (gdzie 10 to najgłośniejsze), twardość na mocne osiem, a samo uczucie klikania na siódemkę.

Dobrej jakości jest też rolka, która solidnie siedzi na łożysku i nie giba się bez powodu. Na dodatek została oparta o dosyć szerokie łożysko, co powoduje, że nie jest takie łatwe do scrollowania, a każdy przeskok dokładnie czujemy. Dla wielu to zaleta, bo w grach nie muszą się martwić o przescrollowanie jakiejś broni.

Równie dobrze jest też przy przyciskach bocznych, które działają bez zarzutu w swoim przeciętnym kruchym, płaskim i głośnym kliku. Sprawa ma się podobnie przy dwóch funkcyjnych nad rolką (do zmiany DPI i efektu podświetlenia), ale te są odrobinę gorsze przez trapiące je luzy.

Swoją drogą, niech ktoś mi wytłumaczy, co kieruje producentami, którzy wrzucają oddzielny przycisk zmiany podświetlenia na mysz? I to przy wsparciu aplikacji! Typowe marnotrawstwo.

Oprogramowanie

Mad Dog Ameryki tutaj nie odkrywa, co widać na pierwszy rzut oka. Postawił bowiem na tradycyjne rozwiązania w kiczowato-gamingowym wykonaniu i sztampowym interfejsie. Oznacza to mniej więcej tyle, że po pobraniu aplikacji do GM 700 niechętnie tam wrócicie, ale zresztą, dlaczego mielibyście? Przecież po ustawieniu DPI nie macie już tam czego szukać.

Aplikacja pozwala na przypisanie nowych funkcji klawiszom, nagranie zaawansowanych makr, zmianę parametrów sensora, dostosowanie zachowania wskaźnika (opcje rodem z Windowsa), ustawienie częstotliwości odświeżania sygnału myszy i wybranie efektu podświetlenia.

Podświetlenie

To składa się na trzy sekcje. Dwie z nich są ze sobą powiązane i mam tutaj na myśli scrolla i pasek, rozchodzący się po większości korpusu myszy na łączeniach jednoczęściowego grzbietu z panelami bocznymi i podstawą. Zupełnie oddzielne jest logo na grzbiecie, które podświetla się w efekcie oddychania w podstawowych kolorach, które akurat przypisaliśmy do danego poziomu DPI. Tego migającego ustrojstwa jednak nie wyłączycie programowo.

Sama jakość podświetlenia jest po prostu dobra, choć Mad Dog postarał się przy niej, dbając o 11 niezależnych sekcji diod na długości wspomnianego paska. Dlatego też najbardziej podobał mi się efekt stałego podświetlenia, ale z podziałem na kolorowe sekcje. Jasne – cały pasek nie jest idealnie doświetlony, a przy swoich końcach źle wpływa na niego towarzystwo czarnej obudowy przycisku, ale uwierzcie mi, że w tej cenie jest naprawdę dobrze.

Test sensora

Na pokładzie GM 700 dumnie pręży się optyczny PWM3325, czyli idealnie wpasowuje się w mysz, która jest przedstawicielem średniej półki. Ten model nie trzyma stabilnych 1000 Hz, spadając regularnie do 854 Hz, czego jednak nie da się wychwycić bez oprogramowania testowego. W kwestii prędkości maksymalnej osiąga świetne wyniki ponad 3 m/s, a interpolacja oraz szum wysokiej częstotliwości zaczynają się pojawiać po przekroczeniu poziomu 3400 DPI.

Samo odwzorowanie ruchu jest bliskie perfekcji (przy 1600 DPI), choć przy skrajnych wychyleniach sensor gubi kilka pikseli. Ponownie jest to jednak coś, czego nie dostrzeżemy w grach i tak naprawdę coś, o czym uświadamiamy sobie dopiero po przeprowadzeniu specjalistycznych testów. Parametr LOD wynosi z kolei zaledwie 1,4 mm, co jest świetną wartością, jak na ten sensor.

Innymi słowy, GM 700 nie jest porażką pod kątem precyzji, ale jeśli gracie powyżej tych 3400 DPI, to musicie szukać gdzieś indziej.

Podsumowanie

I znów najtrudniejsze pytanie podczas testu. Czy GM 700 jest najlepszym wyborem w kwestii myszek do 150 złotych? Szczerze wątpię, bo modeli ze znacznie lepszym sensorem jest na rynku bez liku, ale z drugiej strony to segment cenowy, w którym wyrzeczenia dotyczą praktycznie każdego aspektu.

W GM 700 zastosowano więc dobrej jakości podświetlenie i dobre przełączniki. Co ucierpiało? Zdecydowanie materiał, który mógłby być lepszej jakości. Nie obraziłbym się też, gdyby panele boczne zostały wykończone nieco lepiej. Finalnie i tak trudno doczepić się do tej myszki tak bardzo, że byłaby nie do polecenia. A więc dla tej propozycji za 129 zł (spokojnie, z czasem będzie taniej) leci znaczek: