Lepiej uważajcie, bo nie wiecie, kto siedzi po drugiej stronie ekranu i czy Sierżant Raynold, to aby na pewno wyłącznie pseudonim.
Żołnierze w teksańskim Fort Hood uczą się zachowania na polu bitwy i rozwijają swoje umiejętności w typowej grze MMO, jaką jest War Thunder. Chociaż brzmi to, jak paskudna, ale skuteczna reklama (jak tu bowiem lepiej docenić symulator walk czołgów?), to ta wiadomość nie ma z nią nic wspólnego.
Rzeczywiście czołgiści z D Trop, 6. eskadry, 9. pułku kawalerii, 3. drużyny bojowej brygady pancernej i 1. dywizji kawalerii trenują w grze, przeprowadzając stosowne manewry i procedury zaczerpnięte z życia na froncie. Nic dziwnego, jako że czołgiści są obecnie pozbawieni możliwości ćwiczeń w prawdziwym świecie.
Według armii amerykańskiej oddział D Troop czeka obecnie na nowe czołgi M1A2 Abrams. Pozbawieni czołgów i możliwości trenowania w terenie, dowódcy zwrócili się ku grze War Thunder, w której gracze mogą przejąć dowodzenie nad czołgami, pojazdami piechoty i samolotami w wirtualnej strefie walki. Żołnierze używają darmowego programu do rozmów (via Business Insider), aby komunikować się ze sobą podczas manewru w sztucznym krajobrazie.
Czytaj też: Najciekawsze newsy tygodnia – militaria [03.05.2020]
Jak czytamy:
Typowa sesja zwykle rozpoczyna się od krótkiego spotkania i przekazania informacji od lidera plutonu, po której następuje próba. Rozmowa będzie wymagać odczytów z podręczników szkoleniowych. Załogi następnie spotkają się online [w grze] i przeprowadzą szkolenie. Po szkoleniu przeprowadzą przegląd w celu omówienia wyciągniętych wniosków i sposobów na poprawę działania.
Co ciekawe, żołnierze swoją przygodę z War Thunder rozpoczynają miernie, bo na najniższym szczeblu rozwoju w grze. Stąd widoczny wyżej czołg M2 z końca lat 30. XX wieku. Czeka ich tym samym dłuuuugi grind do zdobycia upragnionych Abramsów. Gdyby tylko prawdziwe wojny mogły rozgrywać się na wirtualnym polu bitwy…