Ktoś kto miał do czynienia z rozkręconymi śmigłami drona doskonale zapewne wie, jak wielkie niebezpieczeństwo przeżył ten tester, kiedy spadł na ziemie razem ze swoim „latającym motocyklu”.
Ten „wielki dron z siedzeniem”, to Hoversurf Scorpion, którego testy rozpoczęły się niedawno wbrew wątpliwościom co do dosyć niebezpiecznych wielkich śmigieł, obracających się odrobinę za blisko pilota… i to bez żadnej osłony.
Kwestia tego, czy tego typu prototypy powinny być w ogóle testowane w ten sposób, to już inna sprawa, ale ostatni lot testowy raczej odpowiada na to pytanie. Tak czy inaczej, moskiewscy twórcy tej szalonej maszyny zdecydowali się na pełnoprawne testy nad betonowym obszarem, gdzie upadek po prostu musi się źle skończyć.
Powyżej możecie obejrzeć kilka tak naprawdę sekund testu Hoversurf Scorpion, którego pilot poderwał się szybko w górę na wysokość 30 metrów, obniżył nieco pułap i sukcesywnie zaczął tracić kontrolę nad latającym motocyklem. Ten, utrzymując względny poziom, zaczął lecieć prosto w ziemię (via The Drive).
Czytaj też: Intel Kaby Lake G traci wsparcie dla sterowników AMD
Tam zahaczył początkowo parą tylnych śmigieł, a następnie pociągnął do tyłu całą konstrukcje. Wtedy śmigła na przodzie jeszcze się obracały, ale na szczęście pilot uniknął kontuzji, choć sam latający motocykl już niekoniecznie. Warto przypomnieć, że policja w Dubaju zamówiła w przeszłości te „latające” Hoversurf Scorpion.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News