Reklama
aplikuj.pl

Jak ratować zagrożone gatunki? Wystarczy zebrać ich DNA z powietrza

Powietrze którym oddychamy zawiera poszlaki dotyczące zwierząt żyjących wokół. Mając to na uwadze eksperci związani z ochroną przyrody mogliby skuteczniej ratować zagrożone gatunki.

Tak się składa, że niedawno przeprowadzono w tej sprawie dwa różne badania, których wyniki pojawiły się na łamach Current Biology. Kluczem okazało się DNA z próbek środowiskowych (eDNA). Pochodzi ono od żywych organizmów, które można zidentyfikować dzięki swego rodzaju „odkurzaczom”, które zasysają próbki powietrza, a następnie je filtrują w poszukiwaniu informacji.

Czytaj też: Wiemy coraz więcej o DNA sprzed tysięcy lat. Jak naukowcy mogą to wykorzystać?

Kiedy członkowie zespołu badawczego pod zarządem Christine Bohmann z Uniwersytetu Kopenhaskiego przeanalizowali czterdzieści takich próbek, wyniki okazały się naprawdę imponujące. Naukowcom udało się bowiem wykryć aż 49 gatunków, do których zaliczały się ssaki, ptaki, płazy, gady i ryby. Badania były prowadzone na terenie zoo w stolicy Danii, jednak wśród wykrytych śladów znalazło się nie tylko eDNA związane z tamtejszymi rezydentami. Namierzono również ślady zwierząt żyjących poza ogrodem zoologicznym, a nawet… ślady mięsa, którym byli karmieni lokalni mieszkańcy.

Jakby tego było mało, w podobnym okresie inna grupa również prowadziła podobne analizy. Badania miały miejsce w Wielkiej Brytanii i były kierowane przez Elizabeth Clare z Queen Mary University of London. W tamtym przypadku próbki zbierano na terenie Hamerton Zoo Park w Cambridgeshire, a naukowcy korzystali z filtrów podłączonych do pomp próżniowych. Po przeprowadzeniu sekwencjonowania próbek wyszczególniono 25 różnych gatunków. Część detekcji miała miejsce z odległości kilkuset metrów (i to nawet z zamkniętych budynków).

Czytaj też: Nadchodzą nowe leki: naukowcy mają sposób na badanie jadu mniejszych gatunków pająków

Osoby zajmujące się ochroną przyrody mogłyby wykorzystywać tego typu techniki, aby ratować zagrożone gatunki. Jak miałoby to wyglądać? Chodzi o zdalne monitorowanie populacji zwierząt w środowisku naturalnym. Te są zazwyczaj trudne do zlokalizowania, przez co pojawiają się problemy z realnym oszacowaniem liczebności takich gatunków.