Umówmy się – samodzielna zmiana kół, czy wizyta u wulkanizatora jest ostatnim, czego kierowcy pragną, kiedy temperatura spadnie. Jednak nie powinniśmy bagatelizować zmiany opon na zimowe.
Nowy film z kanału YouTube zajmującego się głównie oponami samochodowymi (wymagana znajomość angielskiego) odpowiada jasno i prosto na pytanie, jak ważne jest zmienienie opon z letnich na zimowe, dotykając również kwestii tych wielosezonowych.
Zacznijmy może od tego, jaką zasadą kieruje się tamtejszy specjalista, Jonathan Benson i coś czuję, że doskonale ją znacie. Mowa o granicy 7 stopni Celsjusza – jeśli temperatura spada coraz częściej poniżej tej wartości, to jest to jasny znak, żeby rozważyć zmianę opon albo na zimowe, albo wielosezonowe wysokiej jakości.
Wszystko przez rodzaj gumy na letnich oponach, która twardnieje przy niskiej temperaturze i łączy się z często niewygodnymi dla przyczepności warunkami na drodze. Zwłaszcza rankiem.
Jednak poniższy materiał nie jest wypełniony tylko teorią. Zawiera także dane testowe, które potwierdzają regułę. Testując hamowanie na mokro z około 80 km/h do około 4,8 km/h przy temperaturze około 6,6 stopni Celsjusza samochód na oponach letnich potrzebował jakieś 2,75 metra więcej w porównaniu do opon całorocznych. Zejdźmy o pięć stopni niżej, a dystans rozszerza się do sześciu metrów.
Co ciekawe, choć opony zimowe przewyższyły te letnie ogromnie, to wraz ze spadkiem temperatury wartości te wcale nie zyskiwały więcej i więcej. Najbardziej zaskakujące jest jednak to, że w obu tych testach temperaturowych najgorzej wypadła agresywna opona nordycka skonstruowana na trudne warunki zimowe. Powód? Ponoć nieprzystosowanie do hamowania na sucho w temperaturach nieco powyżej zera.
Finalnie sprawdzian opon kończy się praktycznym testem krążenia w pętli ze zwalnianiem tylko w momencie, kiedy samochód tracił przyczepność. Tam z kolei bezsprzeczną wyższość wykazały zimowe oraz nordyckie (typ zimowych na srogie warunki zimowe) nad całorocznymi i letnimi. Innymi słowy – nie zwlekajcie i wymieńcie opony.
