Reklama
aplikuj.pl

Recenzja gry Thunderstone

Deckbuildingowy Kamień Gromu

Thunderstone okładka

Wybijanie potworów w podziemiach i ochrona miasta/wioski/świata przed złem to temat oklepany, ale nadal dający dużo frajdy. Nic więc dziwnego, że wiele gier, także planszowych oferuje właśnie taką otoczkę fabularną. Jedną z nich jest Thunderstone (Kamień Gromu).

Zawartość pudła z Thunderstone

Pudło jest dość spore (szczerze mówiąc spodziewałem się mniejszego). W środku znajdziemy organizer wypełniony kartami oraz instrukcję. Miło, że organizer znalazł się w pudełku, ale niestety nie jest on tak dobry jak chociażby ten w Dominionie. A szkoda, bo miejsce na większą ilość przegródek było. Do kart nie mogę się przyczepić – jakościową są niezłe, grafiki również wyglądają bardzo dobrze.

Thunderstone pudło

Instrukcja Thunderstone  jest raczej bezproblemowa (przy czym zaznaczam – mam wydanie angielskie). Mogłaby być fakt faktem krótsza, ale nie stwarzała wątpliwości co do rozgrywki. Miło, że dodano także karty pomocy dla graczy – gra wprawdzie jest dość prosta, jednak w razie wątpliwości można do niej zajrzeć.

Zasady (skrót)

Jako bohaterscy poszukiwacze przygód udajemy się w podróż do pewnej wioski i staramy się zdobyć tytułowy Kamień Gromu, który znajduje się w pobliskich podziemiach. Budując własną drużynę i stopniowo rozbudowując swoją talię (w końcu to tzw. deck-building) przebijamy się przez „hordy” potworów (trzy wystawione w danej chwili) aż do momentu pozyskania Kamienia. Wygrywa osoba, która w tym momencie będzie miała najwięcej punktów zwycięstwa. Tyle teoria.

Jak rozgrywka w Thunderstone wygląda w praktyce?

Jeśli ktoś wcześniej grał w Dominiona to poczuje się jak w domu. Owszem, gra ma parę ciekawych twistów, ale trzon rozgrywki jest taki sam. Dociągnij karty, zakup potrzebne przedmioty/zwerbuj towarzyszy, spróbuj ubić maszkarę w podziemiach i ewentualnie zbierz nagrodę. Proste, sprawnie działające, przyjemne do grania.

Thunderstone zawartość

Wbrew pozorom czasem nie jest łatwo ubić potwora – musimy dobrze zaplanować własny deck, a także mieć szczęście w wyciąganiu kart (jak to w deckbuildingu). Na szczęście nie ma tu sytuacji, w której utkniemy z danym potworem na zawsze – na koniec naszej tury przesuwamy karty w tzw. The Dungeon Hall dalej.

Podoba mi się także to, że możemy wywalić z talii zbędną dla nas kartę po swojej turze, nie jest to wiele, ale w praktyce dzięki temu bardzo sprawnie optymalizujemy nasz deck.

Ciekawym zabiegiem jest niepewność końca gry – ta jest wyznaczana przez tytułowy Kamień Gromu, który jest wtasowany w 10 kart potworów i umieszczany na spodzie talii.

Thunderstone karty

Ostatnim twistem, który mi się spodobał jest modyfikator światła, który utrudnia walkę z potworami i wymaga posiadania źródła światła, jeśli chcemy zejść głębiej do podziemi.

Skalowanie i czas trwania gry

Na pudełku znajdziemy informację o możliwości gry od 2 do 5 graczy. W każdym z tych składów da się grać, ale moim zdaniem Thunderstone najlepiej działa w 3 osoby. W szerszym gronie rozgrywka nieco się wydłuża i czekanie na swoją turę zaczyna wkurzać.

Thunderstone karty 2

Czas gry ustalono na 45 minut…hmm… Powiem tak – da się, ale zwykle wychodziło nieco ponad godzinkę.

Moje wrażenia

Od jakiegoś czasu łupię w gry deckbuildingowe (zarówno na planszy, jak i na PCcie) i szczerze mówiąc Thunderstone nie zrobił na mnie tak dobrego wrażenia jak Dominion czy Star Realms. Nie żeby to była zła gra – wręcz przeciwnie, to bardzo udany tytuł. Ma on jednak swoje wady. Po pierwsze: strasznie długo trwa przygotowanie do rozgrywki. A jeśli nie daj Boże zapomnij o segregacji kart po poprzedniej rozgrywki, wtedy to już jest prawdziwy dramat. Niby mamy separatory, ale bardzo często mieszają się one ze zwykłymi kartami, nie wyróżniają się wystarczająco.

Thunderstone karty

Druga sprawa: twist z modyfikatorem światła. Dla mnie rozwiązanie bardzo fajne, które jednak grupie niespecjalnie siadło, często o nim zapominali, a że po kilku rozgrywkach graliśmy bez głośnego przypominania – wiązało się to z licznymi bluzgami. Oczywiście jest to do ogarnięcia, ale musiałem o tym wspomnieć.

Trzecia sprawa: klimat. Jasne, grafiki są ładne, mamy powroty do wioski, bohaterów… ale słabo czuć klimat RPG/H’n’S. Mechanika Thunderstone nie do końca odpowiada temu, jak gracz wyobraża sobie pojedynek z potworami, nawet awansowanie bohaterów na kolejne poziomy mnie nie przekonało w tej kwestii.

Regrywalność i interakcja

Na nią nie powinniśmy narzekać – Thunderstone oferuje nam naprawdę sporo zestawów kart. Jeśli znudzi się nam polecany w instrukcji zestaw to zawsze możemy stworzyć inny (lub wybrać go losowo). Różnorodność jest dość spora, także raczej nie znudzimy się powtarzalnymi kombinacjami.

 karty

Interakcji między graczami właściwie nie uświadczymy. Troszkę szkoda.

Podsumowanie

Thunderstone to naprawdę przyzwoity tytuł deckbuildingowy, który mógłbym spokojnie polecić większości graczy. Wydaje mi się jednak, że na rynku znaleźlibyśmy ciekawsze tytuły, nawet w tych klimatach (jak np. Aeon’s End, który wyda w Polsce wydawnictwo Portal). Niemniej jednak warto się na nią skusić, choć obecnie jest dostępna jedynie na rynku wtórnym.

PS: Tak, wiem że na zdjęciach są karty do losowania – tak to jest jak się robi zdjęcia przed zagraniem :-)

EGZEMPLARZ WŁASNY