Dziwny miks, co nie? Twór niemieckiej firmy eRockit Systems trudno zaliczyć do elektrycznych rowerów, ale też elektrycznych motocykli. Wszystko przez to, że ten po prostu zaciera różnice pomiędzy nimi, choć z wyglądu zdecydowanie przypomina motocykl. Dlatego też zawsze przed zakupem tak nowoczesnego dzieła, radzę zaznajomić się z przepisami drogowymi.
Czytaj też: Ta kosiarka jest szybsza od Twojego samochodu
ERockit nie jest w zupełności tradycyjnym motorowerem, ale nie jest to też rower ze wspomaganiem do pedałowania. Jego twórcy twierdzą, że działa jak rower, ale oferuje osiągi podobne do motocykli na czele ze znacznie lepszym przyśpieszeniem i prędkością maksymalną ponad 80 km/h z bezobsługowego napędu bezpośredniego.
Mowa rzecz jasna o silniku (tutaj synchronicznym bezszczotkowym) z magnesem trwałym, który zapewnia moc do 16 Kw i zamiast samodzielnie napędzać koło, służy do zwielokrotnienia działania każdego obrotu korb o ponad 50 razy. Dlatego też zasięg jedynie 6,6 kWh akumulatora sięga aż 120 kilometrów, a wystarczy mu tylko 4 godziny pod napięciem. Takie działanie ma sens, bo silnik zajmuje się nie tym najtrudniejszym, czyli wprawieniem koła w ruch. Tym zajmuje się użytkownik, który na eRockit może poczuć się tak, jak w jakimś egzoszkielecie.
Wszystko to obudowane wokół aluminiowej ramy z lekkimi obręczami ze stopów lekkich, hamulcami tarczowymi, zintegrowanym oświetleniem 120-kilogramową wagą. Zabija jednak cena, którą ustalono na aż 11850 euro.
Czytaj też: Poznajcie topowy elektryczny motocykl Top 2.0 od Delfast
Źródło: New Atlas