W najnowszym odcinku znów jesteśmy świadkami zaprzepaszczonych szans. Proces LJ Folger to nie tylko okazja do wymierzenia sprawiedliwości, ale również na zwiększenie znaczenia Trzecie Klasy. Najważniejsze jednak, że po raz kolejny twórcy nie potrafili wykorzystać potencjału prowadzonej przez siebie historii. Uwaga, recenzja spoilerowa.
Czytaj też: Recenzja serialu Snowpiercer – sezon 1, odcinek 4
W najnowszym odcinku Snowpiercera akcja nadal toczy się dwuwątkowo. Z jednej strony dostajemy przygotowania do procesu LJ Folger (tej rudej dziewczyny złapanej w ostatnim odcinku), wprowadzanie zmian w zasadach funkcjonowania pociągu i sam proces, a z drugiej poszukiwanie Laytona i jego uwolnienie z szuflady. 5. odcinek Snowpiercara jest moim zdaniem najciekawszym epizodem jaki do tej pory dostaliśmy, ale przy okazji odkrywa, że cała ta koncepcja jest jak kolos na glinianych nogach. Chuchniesz i się wywali. Pan Wilford, oczywiście za pośrednictwem Melanie wprowadza zmiany w zasadach wymierzenia sprawiedliwości. Do ławy przysięgłych zostaje dodany losowo wybrany reprezentant Trzeciej Klasy, której głos do tej pory był ignorowany. Wyraźnie nie podoba się to Pierwszej Klasie, która ze względu na swój status majątkowy uważa, że to oni powinni o wszystkim decydować. Samo sądzenie jednej z nich jest dla nich niedorzeczne, w końcu wiadomo, że dziewczyna była zmanipulowana i to nie jej wina. W typowy dla siebie, niezbyt subtelny sposób Snowpiercer prezentuje nam prawdziwą twarz LJ – małej psychopatki, która kiedyś wydłubała ojcu oko i rozmazała mu je po twarzy, a teraz lubi brać jego protezę do ust i ją ślinić. Tak, taka scena znalazła się w tym odcinku.
Pomimo wprowadzenia do ławy przysięgłych delegata Trzeciej Klasy proces nie wymierza sprawiedliwości. Przez chwilę wydaje się wszystkim, że faktycznie LJ zostaje uznana za winną i skazana na szufladę. Trzecia klasa się cieszy, Druga również wydaje się zadowolona, a Pierwsza? No cóż. Wspaniałomyślny pan Wilford postanawia jednak okazać łaskę i zmienia szufladę na dozór rodzicielski. I na nic wszelkie dowody, strach przed niezadowolonymi bogaczami wydaje się najsilniejszy. A co z resztą? Im wyraźnie daje się kolejny powód do wszczęcia buntu. Wydaje mi się, że do tego zmierza cała fabuła i pod koniec sezonu możemy zobaczyć, jak Ogon i Trzecia Klasa łączą siły. W tym odcinku najważniejszą rolę gra polityka, wątek procesu i jego kulisy dominują fabułę pozwalając nam zastanowić się jakim cudem to wszystko nadal działa. Oczywiście najważniejsza jest tutaj Melanie, która dobrze gra swoją rolę łącznika pomiędzy pasażerami a panem Wilfordem. W tle dostrzegamy wiele spięć, nieporozumienia z przodu pociągu i strach, że w pewnym momencie to wszystko runie. Sam proces jest szopką, którą tylko naiwni mogą uważać za realną chęć wymierzenia sprawiedliwości. LJ jest seryjną zabójczynią i to nie ulega najmniejszej wątpliwości. Jej postać jest strasznie przerysowana i jak na tacy dostajemy kilka cech przypisanych właśnie takiej osobie. Dziewczyna kolekcjonowała odcięte penisy, wydłubała oko ojcu, jest manipulatorką i świetnie gra na uczuciach. Pozostawienie jej na wolności zbyt wyraźnie daje widzom do zrozumienia, że mała psychopatka jeszcze kogoś w tym serialu zabije.
Drugim wątkiem jaki obserwujemy na ekranie jest poszukiwanie Laytona. Mieszkańcy ogona delegowani do prac sanitarnych starają się go odszukać i to z powodzeniem. Właściwie robi to Josie, która przebiera się za pracownicę trzeciej klasy i zakrada się do wagonu z Szufladami. Na miejscu znajduje nie tylko pociągowego detektywa, ale również kilka innych osób z jej społeczności. Jak i dlaczego się tam znalazły? Tego nie wiemy. Layton jest w złym stanie, ma na ciele ślady podobne jak ta wybudzona na początku sezonu dziewczyna. Wydaje się to dziwne, bo przecież spędził tam zaledwie kilka dni, a wcześniej mówiono, że coś takiego dzieje się dopiero po dużo dłuższym pobycie. Ale mniejsza z tym. Nakrywa ją Bess (policjanta, która pomagała wcześniej detektywowi), kobiecie towarzyszy ten obleśny policjant, który sprzedawał narkotyk za usługi seksualne. Wywiązuje się szarpanina, Bess uderza go w głowę i pomaga wynieść Laytona z wagonu. Mężczyzna ostatecznie zostaje ukryty w Trzeciej Klasie u swojej byłej (?) żony.
Wspomniałam Wam już wcześniej, że to pierwszy odcinek w tym sezonie, który choć trochę mnie zaciekawił. Fabuła poprowadzona jest dużo składniej, mniej w niej ekspozycji, choć nadal nie jest ona dobra. To musimy pamiętać. Nie jestem pewna, czy w tym sezonie ten serial jakoś podniesie się po bardzo słabym początku, ale jeśli tak, to ten odcinek pokazuje delikatny wzrost formy. To nadal bardzo dziurawa, sztampowa, schematyczna i niespójna opowieść, ale przynajmniej chociaż raz nie poczułam, że zmarnowałam te kilkadziesiąt minut oglądając 5.odcinek Snowpiercera. Jest zdecydowanie mniej ekspozycji, kilka rzeczy pozostawia nam się w tajemnicy i na rozwinięcie kilku wątków delikatnie czekam. Zobaczymy, co przyniosą nam następne epizody. Na razie jest co najwyżej przeciętnie.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News