Repolonizacja… wróć! Dekoncentracja mediów miałaby trafić do sejmu w trakcie jesiennego posiedzenia. Tego chciałaby posłanka Joanna Lichocka, która za wzór stawia tutaj model francuski. Na czym on polega?
Media są złe bo są nieprzychylne władzy są rękach obcego kapitału
Z wypowiedzi posłów Prawa i Sprawiedliwości możemy wnioskować, że głównym powodem repolonizacji mediów, bądź dekoncentracji (dla wrażliwych) jest fakt, że problemem jest nieprzychylność mediów dla obozu władzy.
Poseł Arkadiusz Mularczyk dla TVP Info mówi:
Dzisiaj widzimy, jak trudno jest funkcjonować rządowi reprezentującemu polską rację stanu w sytuacji otoczenia kapitałem medialnym, który jest bardzo często nieprzychylny.
Posłanka Joanna Lichocka w rozmowie z Polskim Radiem 24 zaznacza, że projekt ustawy, który do sejmu miałby trafić jesienią, nie ma na celu uderzania w żaden konkretny tytuł.
Posłanka Lichocka powiedziała:
Ustawa dekoncentracyjna nie ma zamiaru rozprawiać się z jakimś konkretnym tytułem. Taką rozprawę ja zalecam czytelnikom, naszym słuchaczom. Po prostu szmatławców nie kupujcie proszę państwa. Jak łżą na okładkach o prezydencie, jak łżą na okładkach o polskiej policji, jak łżą o polskim premierze, nie kupować szmatławców.
Model francuski wzorem. Francuski, czyli jaki?
Francja ma bardzo długą tradycję mediów narodowych. Kwestie obcego kapitału w mediach cały czas regulują bardzo stare przepisy z lat 80 i 90-tych.
Przepisy mówią, ze w telewizji i radiu zagraniczny kapitał nie może przekraczać 20%. Z kolei jeden właściciel grupy może mieć nie więcej niż 49% udziału w telewizji naziemnej, której widownia nie przekracza 8% rynku oraz nie więcej niż 33% udziałów telewizji lokalnej. W przypadku prasy drukowanej jest to 30% udziałów rynku krajowego, a w niektórych wyjątkach nawet 20%.
Jak się to sprawdza? Media są łaskawe dla francuskiego rządu. Niechętnie krytykują swoich właścicieli, nierzadko powiązanych z rządem i ostrożnie informują o niekoniecznie akceptowalnych społecznie tematach. Jak choćby podniesieniu podatków. Młodzi Francuzi stronią od tradycyjnych mediów, szukając informacji w niezależnych portalach internetowych.
Czytaj też: O Polaku, który zniszczył nazistowski samolot grabiami
Repolonizacja mediów może być prostą drogą do ich upadku
Cały czas nie do końca wiadomo jak miałoby dojść do pozbycia się zagranicznego kapitału z polskich mediów. Raczej oczywistą kwestią jest to, że ktoś musiałby udziały w takim powiedzmy TVN-ie czy Onecie odkupić. Ktoś, czyli najprawdopodobniej spółki skarbu państwa. Bo z pewnością nie będą to tanie zakupy, na które mało kto będzie w stanie sobie pozwolić.
Zakładając najczarniejszy scenariusz, przyjmijmy że dochodzi do takiej transakcji. Spółka skarbu państwa mając większość udziałów przekształca takie medium w obiektywne (czyt. bardziej przychylne rządzącym), co może doprowadzić do odejścia słuchaczy/widzów/czytelników lub odejścia pracowników (patrz przykład radiowej Trójki). Medium traci zasięg, reklamodawców, ostatecznie upada. Pieniądze wydane na jego zakup są podręcznikowym przykładem marnotrawstwa.
Oczywiście jest to tylko czarny scenariusz, ale doświadczenia choćby z Czech, czy Węgier pokazują, że tak właśnie może się skoczyć próba odbicia mediów z rąk zagranicznego kapitału. Na rynku mogą zostać tylko media kontrolowane przez rząd.
Póki co pewni możemy być tego, że do próby repolonizacji mediów dojdzie. W jakiej formie, to na razie wróżenie z fusów, bo z dotychczasowych informacji wynika, że rządzący chyba nie do końca wiedzą, jak miałoby to wyglądać. Kluczem do sukcesu w tym przypadku będzie wybranie sobie odpowiedniego i sprawdzonego wzorca z innego kraju.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News