DualSense Edge to nowy kontroler do PlayStation 5, który rynek profesjonalistów mógłby wziąć szturmem. Pytanie tylko, czy tak się stanie, gdy cena jest naprawdę wysoka?
DualSense Edge to miłość od pierwszego wejrzenia, ale czy przetrwamy?
PlayStation Polska przekazało nam w formie darmowego prezentu kontroler DualSense Edge, któremu miałem okazję przyjrzeć się wnikliwie przez ostatni tydzień. Mogę już teraz zdradzić, że pad pozostanie moim głównym kontrolerem, ale jeszcze żaden inny sprzęt nie sprawił, że tyle razy zastanawiałem się „czy”. Czy ogrywając dziesiątki gier rocznie jestem profesjonalnym graczem? Kim jest ten profesjonalny gracz? Czy konsolowy, profesjonalny gracz gra w coś więcej, niż Warzone i FIFA? Czy cena DualSense Edge nie jest zbyt profesjonalna?
Czytaj też: Recenzja The Last of Us Part 1
PlayStation twierdzi, że nowy kontroler do PlayStation 5, DualSense Edge jest zbudowany z myślą o wysokiej wydajności i personalizacji. Wkręcić ma to nas w świat tworzenia własnych, niepowtarzalnych wrażeń z gry, dzięki którym będziemy grali tak, jak chcemy. Ten zaprojektowany przez Japończyków bezprzewodowy kontroler DualSense Edge, wyposażony w tylne przyciski, które można przyporządkować do funkcji, regulowane spusty i drążki, wymienne nakładki na drążki, wymienne moduły drążków i wiele więcej, potrafi zachwycić od pierwszych chwil.
Urządzenie po wyjęciu z kartonu sprawia efekt wow, jakiego dawno nie uświadczyłem. Skąd ten zachwyt? Trzymamy bowiem w rękach śliczne etui, które skrywa:
- Kontroler bezprzewodowy DualSense Edge
- Przewód USB w oplocie
- 2 standardowe nakładki
- 2 wysokie nakładki kopułowe
- 2 niskie nakładki kopułowe
- 2 półkopułowe przyciski tylne
- 2 dźwigniowe przyciski tylne
- Obudowę złącza
Zestaw aż przytłacza ilością elementów. Ale po kolei.
Co ten DualSense Edge może?
DualSense Edge daje nam niespotykaną do tej pory w padach PlayStation możliwość konfiguracji kilku elementów kontrolera, które sprowadzają się do zwiększenia naszego tempa gry. Nakładki przypinane za pomocą magnesów na tyle kontrolera umożliwiają nam opcjonalne nadanie tym nowym przyciskom odpowiednich funkcji pozostałych klawiszy. Przykład? Trzymając pada w dłoniach w np. strzelankach musimy od czasu do czasu zabrać palec z prawej gałki, aby kliknąć przeładowanie pod kwadratem. Teraz wystarczy, że mocniej ściśniemy kontroler, a przycisk z tyłu sam się kliknie i dzięki temu przeładujemy.
Czytaj też: Recenzja God of War Ragnarok. Odpisane zadanie?
To samo dotyczy np. blokady tego, jak mocno trzeba wciskać triggery. Blokując ich ruch, automatycznie wyłączają się adaptacyjne triggery, ale czas do strzału skraca się o te kilka chwil, co sprawia, że teraz już nie będziemy mogli narzekać, że „przecież pierwszy strzeliłem, dlaczego zginąłem”.
To wszystko przydaje się podczas rozgrywki sprawiając, że po odpowiedniej konfiguracji będziemy minimalnie szybsi. Co zabawne, dla mnie największą rewolucją okazały się gumowe elementy z tyłu kontrolera w miejscach, gdzie trzymamy dłońmi pada. Kontroler doskonale leży w dłoniach przez cały czas rozgrywki. Dobrze również, że w razie problemów z dryfowaniem gałek analogowych można łatwo wymienić analog bez rozkręcania pada – aż chciałoby się, aby było to standardem. Z ostatnich detali, o których warto wspomnieć – pad działa z PC, ale nie z Xbox Series czy Nintendo Switch. Tak, musiałem sprawdzić taką głupotę, po tym, jak odkryłem, że Joy-Cony ze Switcha działają z iPadem.
Czy warto kupić DualSense Edge za tę cene?
Powiem Wam, że byłem sceptycznie nastawiony do np. tylnych nakładek na kontroler. Do DualShock 4 wydano akcesorium zwane „Back Button Attachment”, który dodawał tego typu klawisze i było to jedno z najgorszych akcesoriów, jakie posiadałem od lat. Projekt tamtej nakładki sprawiał, że bez przerwy przez przypadek wciskałem klawisze na PS4.
Czytaj też: Najciekawsze premiery gier – styczeń 2023
W przypadku DualSense Edge tego problemu nie ma i widać, że pad jest dopracowany w najdrobniejszych elementach. Wspaniała jakość, świetne etui, możliwość konfiguracji, zbliżony czas działania do oryginalnego pada, szybsze reagowanie podczas gier. Jednak pozostaje wciąż jedna sprawa – cena. Czy warto go kupić za 1200 złotych, co nie ukrywajmy, jest po prostu olbrzymią kwotą, ponieważ w tej cenie w promocji można dziś kupić np. Xbox Series S?
Wróćmy zatem do początku tekstu i moich pytań dotyczących tego, czy jesteśmy profesjonalistami? Określiłbym siebie jako hardkorowy gracz, ale nie profesjonalny. „Prosami” w moim odczuciu są gracze będący doskonałymi esportowcami w danych tytułach nastawionych na rywalizację online. Jeśli jesteśmy tego typu osobą i celujemy w bycie najlepszym, przeżyjecie te 1200 złotych. Jako jednak zwykły gracz bawiący się nawet w dziesiątki tytułów rocznie nie musimy zaopatrywać się w ten kontroler. Chyba, że dobrze się Wam wiedzie finansowo. Jeśli chcecie mieć coś z najwyższej półki, to możemy się szarpnąć na ten kawałek japońskiej myśli technicznej.