Autonomia samochodów leży w ich czujnikach i systemach, więc na drogach w trybie autonomicznym będą się sprawdzać tak dobrze, jak trzy rodzaje czujników, w które zostaną wyposażone. Mowa o aparatach optycznych, radarach oraz typie LIDAR, ale izraelski startup AdaSky chce wprowadzić czwartą opcję. Ponoć do wyższej precyzji i niezawodności brakuje obrazowania termicznego. Tego samego, którego używają obecnie wojska na całym świecie przy w warunkach słabej widoczności.
Obrazowanie termiczne jest niczym innym, jak patrzeniem na świat w podczerwieni, wykorzystując fragment widma światła, które wykrywa ciepło emitowane przez ludzi i przedmioty. Jako że to nie opiera się na świetle w widmie widzialnym, obrazowanie termiczne działa w bezpośrednim świetle słonecznym, deszczu, mgle lub śniegu, a więc tam, gdzie mogą zawodzić wspomniane czujniki.
Niezależnie od tego, czy na polu bitwy, czy na drodze, niska widoczność może stanowić prawdziwe niebezpieczeństwo. Pokazało to jedno z ostatnich badań, które jasno wskazało, że w ciemności systemy wykrywania pieszych nie sprawdzają się najlepiej. Dlatego też technologia AdaSky może poprawić wydajność tych systemów, bo nie robi sobie nic ze świateł innych samochodów, czy chwilowo zasłoniętych obiektów.
Jednak termowizyjny czujnik nie jest wszystkim, ponieważ dodatkowo AdaSky postarało się o autorski algorytm uczenia maszynowego z naciskiem na wykrywanie różnic temperatur. Po stronie zalet mowa o niższej cenie (setek, a nie tysięcy dolarów) i niższemu zapotrzebowaniu na energię podczas pracy. Dlatego też AdaSky planuje sprzedawać swoje czujniki zarówno do samochodów autonomicznych, jak i systemów wspomagających kierowcę.