Na przełomie czerwca i lipca z Kazachstanu napłynęły niezbyt optymistyczne wieści. Chińscy urzędnicy stwierdzili bowiem, że na terenie tego kraju rozprzestrzenia się wirus znacznie bardziej śmiertelny od odpowiedzialnego za trwającą pandemię.
Mogło by się wydawać, że cała sytuacja „rozeszła się po kościach”, ponieważ od tamtego czasu kazachskie władze regularnie dementowały jakiekolwiek doniesienia nt. rzeczonego patogenu. Z kolei Chińczycy nadal ostrzegali przed zagrożeniem… i wciąż to robią. Ostatnio w Kazachstanie odnotowano rekordową dizenną liczbę zakażeń, która to wyniosła niemal 2000. Niestety, nadal nie ma pewności, czy zainfekowani chorują na COVID-19 czy też zupełnie inną chorobę.
Urzędnicy z Kazachstanu zauważyli ogromny wzrost zachorowań na zapalenie płuc w tym kraju, a to właśnie taki symptom jest jednym z charakterystycznych dla zakażeń SARS-CoV-2. Z drugiej strony, być może jest to druga fala pandemii połączona z innymi, sezonowymi chorobami.
Czytaj też: Czy latanie samolotem w czasie pandemii jest bezpieczne?
Czytaj też: Azjatycki szczep SARS-CoV-2 jest bardziej zakaźliwy. Istnieje jednak pewien pozytyw
Pojawiają się głosy, że tego typu doniesienia stanowią element chińskiej taktyki. Nie ulega wątpliwościom, że postawa tamtejszych władz na początku epidemii była karygodna i doprowadziła do eskalacji problemu na światową skalę. Wtedy też Chińczycy udawali, że problemu nie ma lub umniejszali jego rozległość. Być może teraz również odwracają uwagę od swojej sytuacji?
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News