W związku z pandemią koronawirusa, kryzysem w Hong Kongu i Stanach Zjednoczonych, w ostatnim czasie dochodzi do coraz większej liczby protestów. Do ich ograniczania służby wykorzystują m.in. gaz łzawiący.
Gazy łzawiące to chemiczne substancje drażniące, które powodują podrażnienia błon śluzowych i oczu, w tym łzawienie, opuchliznę, kaszel, trudności w oddychaniu i podrażnienia skóry. Powikłania te są zazwyczaj krótkotrwałe i mało prawdopodobne jest, aby powodowały poważne kalectwo czy śmierć. Zagrożenie jest niskie szczególnie jeśli gazy łzawiące są stosowane w niewielkich stężeniach, jednorazowo i na otwartych przestrzeniach.
W pewnych okolicznościach tego typu środki mogą być jednak zabójcze. Oddziałują one z receptorami nerwowymi, które mogą powodować ból i dyskomfort. Działają niemal natychmiast, a ich skutki zazwyczaj znikają w przeciągu minut lub godzin. Istnieją jednak dowody na występowanie długotrwałych efektów, wynikających głównie z wystawienia na duże stężenia i w zamkniętych przestrzeniach.
Czytaj też: Hive wprowadza promocję podczas strajku taksówkarzy
Co ciekawe, Konwencje genewskie z 1993 roku zakładają zakaz wykorzystywania gazu łzawiącego w wielu miejscach. Problem w tym, że część krajów pozwala na stosowanie gazu łzawiącego w celu kontrolowania zamieszek. Przykład takich działań pojawił się m.in. w Stanach Zjednoczonych, gdzie w ostatnim czasie trwają protesty związane ze śmiercią George’a Floyda.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News