Przyglądamy się sprawie Xbox Game Pass. Jakim cudem usługa jeszcze nie zmiotła konkurencji?
Jakiś czas temu Alanah Pearce opublikowała nagranie, w którym nie może zrozumieć, dlaczego nikt nie jara się Xbox Game Pass jako czymś rewolucyjnym? Są tacy co uznali jej nagranie za filmik opłacony przez Microsoft, mający pomóc zielonym. Ja sam uważam to po prostu za ciekawy komentarz w sprawie. No, ale właśnie… Dlaczego ludzie mają gdzieś Xbox Game Pass? Dlaczego ja sam nawet nie robię „wow”, kiedy widzę plusy usługi?
Usługa rośnie choć wciąż przynosi grosze – to oficjalne informacje od Microsoftu. Coraz więcej graczy idzie w kierunku abonamentu MS i może kiedyś pozwoli on na dobry biznes, ale… czy na pewno jest szansa, że to się rozkręci? Przecież w usłudze już teraz lądują premierowe gry Microsoftu, a do tego mieliśmy takie produkcje jak Grand Theft Auto V, Red Dead Redemption 2 czy Wiedźmin 3: Dziki Gon. I co, dalej nic? Żadnego gwałtownego rozwoju?
A może to po prostu nie „te” gry? Może Microsoft ma jakiegoś pecha w dobieraniu produkcji? Wiem, brzmi to dziwnie patrząc na bogaty katalog firmy, ale gdy jakiś znajomy chwali mi się co tym razem pobrał z nowej oferty, to ja często wzruszam ramionami, bo albo przeszedłem to kilka lat temu albo mnie te pozycje nie interesują. Jak już mam dwie gry, które mnie interesują (poza exami MS) i chce sprawdzić to Devil May Cry 5 albo A Plague Tale: Innocence to… jakoś wolę je już kupić na PS4, niż zakładać konto i marnować sobie próbny okres. Ofertę dla nowych graczy zostawię sobie na później. Właśnie, później.
Bo są exy Microsoftu, które mnie interesują i przyszłość gier w usłudze zapowiada się świetnie (Stalker 2, The Medium), ale ja już czekam na next-gena, aby ograć je w lepszej jakości. Ktoś też czeka jak ja?
Czytaj też: Horizon Zero Dawn PC. Co Sony, udał się eksperyment?
A może nie czekacie, bo miesięcznie nie wydajecie tyle na gry, aby niskie ceny Game Passa Was przekonywały do kupna nowej konsoli/ulepszenia PC/grania w chmurze? W sumie sam zawsze wydaje co miesiąc określony budżet na gry, ale wtedy wybieram to co chcę z całego katalogu. A zazwyczaj tych produkcji nie ma w Game Passie i znów – nie ma sensu aktywować abonamentu. Do tego często te produkcje są i tak na promocji, więc jakichś dużych sum nie trzeba wydawać. Na nikim nie robi wrażenia, że Hotline Miami jest w Game Passie.
Na niektórych na pewno działa też to, że kupując Nintendo Switch czy PlayStation 4 będą mieli dostęp do niemalże wszystkich (prawie, w przypadku Switcha) gier, a do tego do tytułów ekskluzywnych. A Xbox to aktualnie garść exów. Zmieni to dopiero przyszła generacja, ale tutaj też rozłoży się to w czasie, bo widać, że MS nie wyrobił się z produkcjami i nawet Halo Infinite nie będzie dostępne na premierę konsoli. Gry ekskluzywne rozłożą się zatem w czasie i ich siła pt. „Patrzcie ile gier tylko u nas!” nie pojawi się, bo będziemy tylko co jakiś czas słyszeli o dużym tytule na premierę w Game Passie. Nie wierzę, że zrobi to taki szum medialny o jakim marzy pewnie Phil Spencer.
Czytaj też: Desire 20 Pro to tylko początek. Rozmawiamy z prezesem HTC
Co jeszcze może sprawiać, że Xbox Game Pass nie zajął całego rynku i nie zmiótł konkurencji? Jakość gier od MS. Jakoś produkcje wydawane przez Microsoft jak Gears czy Halo nie zyskują ostatnio ocen 10/10. Konkurencja robi to co chwilę, a Microsoft jedynie może się tak chwalić z kolejnymi częściami Forzy Horizon. Nie są to złe gry i zasługują na swoje 8 i 9, ale jednak konkurencja robi to zawsze punkcik wyżej.
To może psychologia? Może wszyscy jakoś podświadomie mamy z tyłu głowy to, że te gry nie są na zawsze? Że to tylko opłata za czasowy dostęp do produkcji, które mogą w danej chwili zniknąć? Sam jestem taką osobę, której jakby z dnia na dzień wyczyszczono całą cyfrową kolekcję gier (jakoś z 800 produkcji będzie) to pewnie bym przez dzień pomarudził, a potem to olał, bo i tak rzadko gram w stare rzeczy. Może jednak w jakiś głupi sposób i na mnie działa to, że to tylko wypożyczalnia gier? Takie PlayStation Plus czy Nintendo Online to też wypożyczalnie, ale jednak jeśli płacę, to już zawsze będę miał dostęp do gry sprzed 5 lat.
Wygoda? Może to ona? Nie chce nam się kupować innych urządzeń lub chcemy mieć po prostu wszystko w jednym miejscu? Jak włączę coś raz na ruski rok na PC to aż mnie skręca, że nikt tego nie widzi ze znajomych na PSN. No i trofeów nie ma w jednym miejscu. Jakoś tak… inaczej. Znowu – kompletna bzdura, ale psychologicznie jakoś może to wpływa? Może Sony z Nintendo nawet się nie spodziewają, że ich gracze czekają tylko na ich „Game Passa”. Bo jak wyjdzie PlayStation Now w Polsce to pewnie go wykupię od razu nawet dla kilku gier. Z drugiej strony – usługa ta nie robi jakiegoś szału tam gdzie jest dostępna.
Ogólnie wydaje się, że chyba każdy kto jeszcze się nie zainteresował usługą ma jakiś inny, specyficzny powód, który Microsoft musi rozwiązać. Ale… czy się da?
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News