Reklama
aplikuj.pl

Elektryczne napędy mogą zawitać do czołgów przyszłości

Elektryczne napędy mogą zawitać do czołgów przyszłości
Elektryczne napędy mogą zawitać do czołgów przyszłości

Wraz z rozwojem elektrycznych napędów w segmencie samochodów zapewne wojsko już dawno sprawdziło ich potencjał w pojazdach bojowych, czy po prostu w kilkudziesięciotonowych czołgach. Chociaż zwykło się uważać, że wojsko zwykle albo tworzy, albo szybko adaptuje to, co dobre (co w tym przypadku może wskazywać na taki pomysł na froncie), to zastanówmy się, co takiego czołgi i pojazdy zyskałyby w wojsku na elektrycznym lub przynajmniej hybrydowym napędem. 

Czytaj też: Marynarka Wojenna USA postępuje rozważnie z autonomicznymi broniami

Oczywiście najważniejszą zaletą elektrycznego silnika jest pozbawienie się tego spalinowego – to dosyć proste. Dzięki temu armia byłaby nie tylko w stanie zmniejszyć zapotrzebowanie na paliwo płynne na polu bitwy, ale także zmniejszyć potrzebę transportowania paliw na linię frontu. Zwłaszcza że mowa o silnikach, które spalają naprawdę wiele, a moc rzędu 1500 koni mechanicznych wcale nie jest przy nich dziwna.

Elektryczne napędy mogą zawitać do czołgów przyszłości

Może to więc ze względu na oszczędność i dbanie o środowisko, australijska firma Driven ewidentnie próbuje przekonać tamtejszy o przerzucenie się na pojazdy elektryczne. Te ograniczyłyby koszty, zmniejszyły nacisk na zaplecze dostaw, ułatwiły ewentualne naprawy i modernizacje, a na dodatek byłby tańsze w utrzymaniu. Po stronie bojowej cechowałyby się z kolei ciszą, wspierały lepsze systemy elektryczne, mogłyby korzystać z energii odnawialnej (np. paneli słonecznych), czy wreszcie zaoszczędziłyby miejsca w pojazdach przez brak konwencjonalnego układu napędowego.

Jednak czy te zalety mają jakąkolwiek siłę przebicia w dzisiejszych czasach? Obecnie kiedy paliwo skończy się w czołgu, jego zatankowanie trwa maksymalnie kilka minut… a nie kilkadziesiąt, jak to zwykło przy ładowaniu akumulatorów. Raczej żaden oddział nie chciałby zostać zaskoczony przy przerwie na ładowanie, a w naprawdę długich bitwach sprawa ta komplikowałaby się jeszcze bardziej. A i jeszcze kwestia standaryzacji i niezawodności, którą sprzęt wojskowy żyje. Wbrew pozorom, to nie takie proste.

Czytaj też: Wielka Brytania podjęła decyzję o fregatach Type 31

Źródło: Popular Mechanics