Chociaż nieznana szeroko na rynku firma Dyson ponoć zabiła projekt swojego elektrycznego samochodu w październiku, dziś ten ujrzał światło dzienne.
Nie jest to jednak zmartwychwstanie, bo jak twierdzi Engadget, jego informatorzy twierdzili, tylko garstka inżynierów widziała działający prototyp gdzieś w Wiltshire. Czy inni, objęci NDA specjaliści nad nim pracowali, aby w tajemnicy dopchać go do premiery? Raczej nie, bo choć firma zdecydowała się w końcu pochwalić swoim projektem, to o jego produkcji nie ma mowy.
Według The Times, Dyson ujawnił, że jego pojazd elektryczny o nazwie kodowej „N526” byłby siedmiomiejscowy SUVem z dużym zasięgiem, bo rzędu 965 km na jedno ładowanie. Nie jest to wymyślona liczba, bo osiągnięto ją głównie dzięki zastrzeżonym i autorskim akumulatorom półprzewodnikowym. Warto jednocześnie przypomnieć, że SUV Model X w wersji Long Range ma całe 505 km zasięgu.
Pomimo swojej masy rzędu aż 2,6 tony, samochód Dyson zaliczałby sprint do setki w 4,8 sekundy, a więc o pół sekundy wolniej od Modelu Tesli. Jego maksymalna prędkość sięgałaby 201 km/h, a wszelka moc pochodziłaby z bliźniaczych silników elektrycznych 200 kW o mocy 543 koni mechanicznych i momencie obrotowym rzędu 650 Nm.
Czytaj też: Dlaczego Volkswagen nie zaszyci Ameryki hybrydowym Golfem GTE?
Chociaż opracowany prototyp nigdy nie przemieni się w wersje produkcyjną samochodu, to firma zaczerpnęła jego przykład. Założyciel Dyson powiedział (via Engadget), że liczący 500 osób zespół już pracuje nad różnymi innymi projektami i jest otwarty na pomysł, aby producenci samochodów mogli wykorzystać baterie półprzewodnikowe swojej firmy, które podobno są bardziej wydajne i kompaktowe niż obecne ogniwa litowo-jonowe.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News