Czy po tym wszystkim, co Ferrari włożyło w rozwój motoryzacji, wybaczycie firmie coś takiego, jak pozwanie organizacji charytatywnej za wykorzystanie nie tej nazwy?
Ferrari, producent włoskich supersamochodów i hipersamochodów, jest znany ze swoich zapierających dech w piersiach konstrukcji, potężnych silników i nic dziwnego, że z czasem został osadzony na filarach ekskluzywności i wyścigowego dziedzictwa.
Po drugiej stronie jest jednak coś nieco mroczniejszego, bo sprowadzającego się do walki o swoją wartość intelektualną (IP). Jeden z rozdziałów tej historii przybliżyło nam Financial Times.
Tym razem Ferrari pozwało organizację charytatywną typu non-profit za użycie nazwy Pursoangue, czyli słowa oznaczającego „rasowy” lub „czystą krew”. To właśnie słowo zostało zarezerwowane przez Ferrari, jako nazwa pierwszego, nieujawnionego jeszcze SUVa firmy (szpiegowskie zdjęcia jego testowego prototypu widzicie niżej).
Fundacja Purosangue wybrała nazwę jako sposób na odzwierciedlenie swojego sprzeciwu dla dopingu w sporcie. Oprócz działań antydopingowych, fundacja zorganizuje obozy szkoleniowe dla biegaczy w Kenii i finansuje kontrole zdrowia osób starszych.
Organizacja stwierdziła, że zarejestrowała to słowo jako znak towarowy dla odzieży i innych produktów w 2013 roku. Próbowała także nawiązać rozmowy z Ferrari, ale ponieważ nie udało się osiągnąć porozumienia, zablokowało rejestrację Ferrari Purosangue, jako znaku towarowego w Europie.
Pozew Ferrari opiera się na twierdzeniu, że fundacja nie wykorzystała w wystarczającym stopniu nazwy Pursoangue, aby uzasadnić wyłączność dla siebie. Argumentem na to jest fakt, że nie użyła go w ciągu ostatnich pięciu lat.