Nie ma na świecie kraju, który – przy dużej liczbie obywateli – radziłby sobie z obecną pandemią na tyle dobrze, by nie stosować jakichkolwiek obostrzeń. Wygląda jednak na to, że pewne strategie powinny stanowić inspirację dla wszystkich.
O takowych można mówić szczególnie w kontekście azjatyckiej walki z koronawirusem. Kraje takie jak Tajwan, Singapur czy Korea Południowa stanowią wzór w tej kwestii. Do tego grona należy również Hongkong. Specjaliści z tego regionu oraz z Singapuru przekonują, że najlepsza obecnie metoda ograniczania skutków pandemii polega na obniżaniu liczby zakażeń, a następnie znoszeniu zakazów i sprawdzaniu, czy następuje błyskawiczny wzrost zachorowań.
W obu przypadkach zwraca się również uwagę na prowadzenie jak największej liczby testów. Tylko w ten sposób – przy odpowiednio skutecznym izolowaniu nosicieli – da się hamować pandemię. Jest już za późno, by zdusić ją w zarodku, lecz można ograniczyć ja na tyle, by nie doszło do kryzysu, jaki nastąpił we Włoszech czy Hiszpanii. Jednocześnie należy pamiętać o kwestiach gospodarczych i społecznych, bowiem kompletne zamknięcie miast i państw nie przyniesie niczego dobrego.
Czytaj też: Pandemia koronawirusa może mieć zaskakujący wpływ na emisje metanu
W Singapurze szkoły, kina i bary przez długi czas pozostawały otwarte. Warunek? Co najmniej metr odstępu pomiędzy znajdującymi się na ich terenie ludźmi. Na terenie Hongkongu zamknięto szkoły i niektóre placówki publiczne, lecz wiele innych miejsc nadal funkcjonowało. Kiedy liczba chorych na COVID-19 zaczęła dość gwałtownie rosnąć, władze wprowadziły ograniczenia. Te były dość drastyczne, porównywalne z tymi znanymi z Europy – na szczęście szybko przyniosły spodziewane rezultaty, a na terenie Hongkongu odnotowano ostatnio zaledwie 13 nowych zakażeń.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News
Teraz najprawdopodobniej Hongkong zluzuje obecne obostrzenia, a tamejsze służby będą czekały na rozwój sytuacji, analizując, jak ograniczenia (lub ich brak) przekładają się na rozprzestrzenianie koronawirusa. I choć sytuacja w Singapurze obecnie jest mniej stabilna, to wciąż przyrosty zakażonych na poziomie 200 przypadków dziennie nie powinny nikogo przerażać.