Jakiś czas temu naukowcy natrafili na bakterie, które – zakopane pod dnem oceany – powróciły do życia, które trwa już ponad sto milionów lat. Co byłoby, gdyby ludzie również mieli taką możliwość?
Konsekwencje takiej zmiany byłyby ogromne i niezwykle zróżnicowane. Biorąc pod uwagę możliwość realizacji długoterminowych planów, moglibyśmy realizować bardziej ambitne zadania. Ludzie prawdopodobnie w większym stopniu troszczyliby się o środowisko, wiedząc, że konsekwencje zmian klimatu będą dotyczyły również ich. Długotrwałe doświadczenia życiowe sprawiłyby z kolei, że podejmowalibyśmy bardziej przemyślane decyzje czy radziej podejmowalibyśmy ryzyko.
Oczywiście pojawiłoby się tez wiele negatywnych konsekwencji. Wydłużenie okresu płodności proporcjonalnie do długości ludzkiego życia wywołałoby ryzyko przeludnienia Ziemi. Uporanie się z tym problemem wymagałoby zewnętrznej ingerencji w planowanie rodziny. Innym możliwym rozwiązaniem wydaje się wysyłanie ludzi w przestrzeń kosmiczną, aby zrównoważyć przyrost naturalny i utrzymać populację ziemską na poziomie odpowiadających dostępowi do żywności i energii.
Czytaj też: Kiedy następuje śmierć? Nowe badania stawiają kolejne pytania
Niewąpliwym plusem wydłużonego życia byłaby możliwość doświadczenia podróży i odkryć kosmiczych. Dotarcie do planety krążącej wokół Proxima Centauri – najbliżej nam gwiazdy innej niż Słońce – zajęłoby przy obecnych możliwościach ok. 100 tysięcy lat. Dla pasażerów żyjących 10-krotnie dłużej taka podróż wyglądałaby jak 10-letni lot dla nas. Co ciekawe, za milion lat Proxima Centauri prawdopodobnie nie będzie już rekordowo bliską gwiazdą. Wszechświat zmienia się bowiem równie mocno jak nasza planeta, której środowisko może wyglądać zupełnie inaczej niż obecnie. Wszystko co nas otacza prędzej czy później zniknie – dotyczy to też wszechświata, który pogrąży się w ciemności za ok. ochładza się w miarę jego rozszerzania, a wszystkie gwiazdy zginą za 10 bilionów lat.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News