Otwarcie szkół i uniwersytetów na całym świecie przyniosło jak do tej pory bardzo zróżnicowane efekty. W niektórych krajach dało się zauważyć znaczny wzrost liczby zakażeń (szczególnie wśród młodszych osób) – w innych z kolei wpływ takiej decyzji nie był szczególnie widoczny.
Naukowcy z Wielkiej Brytanii opublikowali w The British Medical Journal nowe badanie, które powinno pozytywnie nastroić nas do otwarcia szkół. COVID-19 nie stanowi bowiem zagrożenia dla zdrowych uczniów, choć zdarzają się w przypadki, w których organizmy dzieci zmagających sie z innymi chorobami gorzej radzą sobie z infekcją. Zdaniem ekspertów, ryzyko hospitalizacji młodych osób jest znikome, nie wspominając o stosowaniu mechanicznej wentylacji.
Z drugiej strony, osoby czarnoskóre i otyłe są bardziej narażone niż ich rówieśnicy. Do grypy ryzyka należą także bardzo małe dzieci. Aby dojść do takich wniosków, autorzy badania wzięli pod uwagę 2/3 hospitalizacji dzieci na terenie Wielkiej Brytanii, do których doszło od stycznia do lipca. Łącznie obserwacje dot. 651 pacjentów – z tej grupy tylko 1% dzieci zmarło podczas pobytu w szpitali. Dla porównania, ten sam współczynnik w przypadku innych grup wiekowych wynosi 27%.
Czytaj też: UE podpisała pierwszą umowę ws. szczepionek na COVID-19. Wystarczy ich dla wszystkich?
Jak wynika z badania, szóstka zakażonych dzieci, które zmarły, cierpiała na poważne schorzenia. 42% dzieci objętych badaniem również miało choroby współtowarzyszące, m.in. astmę i nowotwory. Najczęstszymi objawami, z jakimi zetknęli się lekarze zajmujący się tymi osobami były gorączka, kaszel, nudności i wymioty oraz duszności. Z kolei w przypadku starszych dzieci dominowały bóle brzucha, głowy i gardła.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News