Reklama
aplikuj.pl

Martyna Raduchowska „Demon Luster” – recenzja książki.

Martyna Raduchowska w drugiej części przygód Szamanki od umarlaków znów zabiera nas w krainę magii, gdzie wśród zabłąkanych dusz, krzaków dzikiej róży i tajemniczych snów wejdziemy do świata luster. Tym razem, wspólnie z Idą Brzezińską, będziemy musieli zmierzyć się z tajemniczym Kusicielem. Oczywiście najpierw trzeba będzie go odnaleźć, a to nie jest takie łatwe.

Nie taka Ida straszna, jak ją malują.

Jak zwykle, gdy chodzi o książki z kobiecym głównym bohaterem, miałam pewne obawy. Zwłaszcza, że w pierwszym tomie Ida denerwowała mnie, wydawała się płaska i stworzona tak, by na siłę być cool. Bardzo się cieszę, że moje obiekcje okazały się nieuzasadnione. Cała powieść, a z nią oczywiście i bohaterowie, stali się dojrzalsi, bardziej wyraziści i żywi. Już nie tylko Tekla ma jakiś charakter, ma go przede wszystkim Ida. Cieszę się, że choć trochę, dzięki Martynie Raduchowskiej, mogłam zmienić zdanie o bardziej damskiej stronie polskiej fantastyki. Autorka nie dość, że rozwija swoje postacie, to jeszcze nie czyni wątku miłosnego głównym elementem fabuły. Nie zauważyłam też błędów logicznych i natłoku przymiotników, a to się chwali. Często zastanawia mnie dlaczego „babskie fantasy” musi być infantylne, niezbyt spójne i polegające głównie na lataniu za facetem. Nie uogólniam, bo zdarzają się też  dobre, pokroju właśnie Demona Luster, ale sporo znanych tytułów traktuje czytelnika jak idiotę.

Robi się poważniej.

To już nie są niejasne sny, jakieś tam wizje i dusza, którą trzeba będzie przeprowadzić na Drugą Stronę. Teraz gra toczy się nawet nie o życie a o całe istnienie naszej nieszczęsnej Szamanki. Niebyt raz po raz upomina się o swoje, a jedynym sposobem, by mu się nie poddać jest odnalezienie, zagubionej w Lustrzanych Piekłach, duszy nekromanty Mikołaja. Nie jest to jednak takie łatwe jak mogłoby się wydawać. Do tych piekieł najpierw trzeba umieć wejść, a potem jakoś sprzątnąć zgubę sprzed nosa Kusiciela. Kim jest ten Kusiciel? Ha! To też trzeba odgadnąć. A czas nie działa na korzyść głównej bohaterki.

Akcja rozpoczyna się właściwie tuż po zakończeniu pierwszego tomu. Idę męczą funkcjonariusze Wydziału Nawiedzań i Opętań, którzy chcą poznać szczegóły zabójstwa Mikołaja. Tekla też nie chce dać dziewczynie spokoju, bo czuje, że coś wisi w powietrzu. Jedynym sojusznikiem Szamanki jest Kruchy, który stara się jej pomóc w walce z Niebytem. Największym problemem jest poznanie sposobu przechodzenia przez lustra, ale jak to zrobić, gdy wciąż ma się nad głową zaniepokojonego ducha ciotki, węszący WON i koszmary? Przez całą książkę dostajemy różne wątki, drobiazgi, które zebrane w całość dają nam, i przy okazji Idzie, klucz do rozwiązania zagadki Demona Luster.  Nie ma tu już miejsca na głupoty i fochy, sprawa jest nie dość że poważna to jeszcze wyjątkowo pilna. Dlatego też akcja toczy się wartko i płynnie, co bardzo mi się podobało. Historia ma ustalony tor  i jego się trzyma, dzięki czemu jest spójna.

I lepiej.

Jak już wspomniałam w końcu doczekaliśmy się wyrazistych bohaterów. Mają oni swoje historie, swoje motywacje i cele; są skomplikowani i niebanalni. Potrafią zapaść w pamięć, nawet jeśli na kartach powieści pojawili się tylko na kilka stron. Dzięki temu interakcje między postaciami stają się bogatsze, bardziej realne i w jakiś sposób bliższe. A kiedy dodamy do tego naprawdę wciągającą i dobrze zbudowaną fabułę, daje nam to kawał dobrej pisarskiej roboty. To już nie jest schematyczna, prosta historia jak w pierwszej części. Pieczołowicie połączone ze sobą wątki, drobne intrygi i wydawałoby się nieistotne drobiazgi sprawiają, że nie można się oderwać od lektury.

Martyna Raduchowska popisała się jeszcze w jednej kwestii – psychologii bohaterów Demona Luster. Ida nie jest już tą samą osobą. Świadomość zbliżającego się niebytu zmienia ją i zmusza do ciężkich rozważań moralnych. W jej czynach widać desperację, rezygnację i strach przed końcem. Jednak najlepsza, przynajmniej moim zdaniem, jest postać Kusiciela. Osoba od początku kreowana na psychopatę i potwora, która prawdopodobnie zabiła własne dziecko i ukochaną żonę. Autorka w świetny sposób wzbudza w czytelniku negatywne emocje wobec niego, by w końcu pokazać, że nic tu nie jest takie oczywiste. A Kusicielowi zaczyna się nawet współczuć.

Poza bogatym wnętrzem książka zachwyca i przyciąga uwagę przede wszystkim przepiękną okładką, z której magia wręcz emanuje. Z ogromną chęcią przygarnęłabym taki plakat, bo ta grafika po prostu mnie urzekła. Uroboros nie zawodzi również w kwestii ilustracji wewnątrz. Idealnie współgrają z treścią i pobudzają wyobraźnię.

Podsumowując.

Uważam, że Demon Luster jest ze wszech miar udaną i godną polecenia kontynuacją. Dojrzalsza, pełna intryg, ciętego dowcipu i realnych postaci sprawia, że mam ogromną nadzieję na kolejną część. Warto poświęcić na nią te kilka (naście?) godzin, choć może zdarzyć się tak, że zanim się obejrzycie książka się skończy. Jest tak skonstruowana, że można traktować ją jako samodzielny utwór, polecam jednak wcześniej przeczytać pierwszą część by lepiej zrozumieć całość. Czyta się ją szybko, język jest prosty, bez zbędnych opisów i błędów logicznych. Nie jest ciężką lekturą, na pewno dostarczy wiele rozrywki i dreszczyku emocji podczas lektury. Z czystym sumieniem mogę ją polecić, to kawał dobrej książki.

 Moja ocena – 8/10

Dziękuję wydawnictwu Uroboros za przesłanie egzemplarza do recenzji.