Szczep B.1.1.7, który został wykryty we wrześniu i który to wzbudził ogromne poruszenie w ostatnich tygodniach, jest uznawany za bardziej zakaźny.
Teraz, za sprawą nowych badań, pojawiły się kolejne dowody potwierdzające tę teorię. W ten sposób możemy zrozumieć, z czego wynika wyższa zakaźność brytyjskiej mutacji względem poprzednich.
Czytaj też: Być może wiemy, skąd pochodzi „brytyjska” mutacja koronawirusa
Czytaj też: Przedawkowanie szczepionki na koronawirusa. Poszkodowani trafili do szpitala
Czytaj też: Strzykawka na niebie – w ten sposób pilot świętował początek szczepień na koronawirusa
Dr Michael Kidd przeanalizował wraz ze swoimi współpracownikami łącznie 641 próbek pobranych od pacjentów zakażonych koronawirusem. Około 35% pacjentów zainfekowanych B117 cechowało się wysoką wiremią. Dla porównania, w przypadku zakażenia innymi szczepami współczynnik ten wynosił 10%.
Mutacja koronawirusa z wielkiej Brytanii nie wywołuje większej śmiertelności
Wcześniej przedstawiciele London School of Hygiene and Tropical medicine oszacowali, że opisywana mutacja przenosi się średnio o 56% łatwiej niż poprzednio udokumentowane. W praktyce może to oznaczać, że taki szczep może zakażać przy niższym ładunku wirusowym. Może również szybciej replikować się w drogach oddechowych lub wywoływać dłużej trwający okres zakaźności.
Czytaj też: 5 teorii spiskowych o szczepionkach na COVID-19
Czytaj też: Ta metoda ma chronić przed COVID-19. Właśnie rozpoczęły się pierwsze testy
Czytaj też: O ile wyższa od grypy jest śmiertelność COVID-19?
Wstępne dane sugerują, że brytyjska mutacja koronawirusa nie powoduje cięższego przebiegu COVID-19. Łatwo jednak wywnioskować, że łatwiejsze jej przenoszenie może pośrednio przełożyć się na większą liczbę zakażeń, a więc także hospitalizacji i zgonów.