Linsey Marr twierdzi, że stosowanie wielu warstw ochronnych w celu zasłaniania nosa i ust zapewnia skuteczniejsze zabezpieczenie przed cząsteczkami koronawirusa.
Badania przeprowadzone na terenie Chin wykazały, że maski w 79% przypadków blokowały transmisję SARS-CoV-2 pomiędzy zakażonymi oraz osobami, z którymi mieli kontakt.
Czytaj też: Koronawirus niczym grypa. Jak naukowcy widzą przyszłość SARS-CoV-2?
Czytaj też: W Japonii wykryto nowy szczep koronawirusa
Czytaj też: Co sądzą naukowcy nt. Sputnik V, rosyjskiej szczepionki na koronawirusa?
Wirusy przenoszone drogą oddechową, takie jak koronawirus przemieszczają się między ludźmi w kroplach produkowanych przez nasze usta i nos. Aby owe krople przedostały się do organizmu innej osoby, maski mają za zadanie blokować zarówno drogi oddechowe nosiciela jak i potencjalnej „ofiary”.
Noszenie dwóch masek miałoby znacząco zwiększyć ochronę przed SARS-CoV-2
Marr przekonuje jednak, że maski nie muszą być całkowicie hermetyczne, bo w takim wypadku uniemożliwiałyby oddychanie. Nakładające się na siebie warstwy powinny jednak tworzyć swego rodzaju tor przeszkód dla cząsteczek SARS-CoV-2.
Czytaj też: Kuba i Iran rozpoczynają współpracę. Celem szczepionka na koronawirusa
Czytaj też: Lek na COVID-19 może pomóc w walce z pandemią. Nastąpiło ważne odkrycie
Czytaj też: Szczepionka na COVID-19 – tak, poproszę. Efekt Krystyny Jandy
Naukowcy przypuszczają, że nawet domowej roboty maseczka zapewnia ok. 50-procentową ochronę. Przy podwojeniu, jej skuteczność wzrośnie, zbliżając się do tej, którą zapewniają np. N95. Jednocześnie wirusolodzy przestrzegają przed stosowaniem zbyt wielu warstw, które mogłyby doprowadzić do problemów z wymianą oddechową.