Temat odwołania prezesa UKE w ramach Tarczy Antykryzysowej 3.0 został szybko przysłonięty przez burzę wokół wyborów korespondencyjnych. Niewiele osób łączy te sprawy, bo niewiele osób wie, że UKE ma w sprawie Poczty Polskiej niemal tak samo dużo do powiedzenia, jak w przypadku usług telekomunikacyjnych.
Do odwołania prezesa UKE nikt się nie przyznaje. Oficjalnie chodzi o 5G
Przypomnijmy, że zapisy dotyczące odwołania prezesa UKE zostały do Tarczy Antykryzysowej 3.0 wrzucone w zasadzie w ostatniej chwili. Poprawki na Komisji Finansów Publicznych zgłosił kompletnie niezorientowany w sprawie, poseł Andrzej Kosztowniak. Do dzisiaj nie chce się do nich przyznać żaden minister i oficjalnie nie wiadomo, kto wpadł na pomysł usunięcia prezesa UKE.
Najwięcej mówi się jednak o sieci 5G i wstrzymaniu aukcji częstotliwości. Ale powiedzmy sobie szczerze – temat 5G i wstępnie 2 mld złotych wpływu do budżetu, to w koronawirusowej rzeczywistości Pan Pikuś. Przy ogromnych zatorach w urzędach i tak sieć powstawałaby w męczarniach, bo nikt nie dałby na czas zgody na uruchomienie nadajników. Z kolei 2 mld złotych przy tegorocznym zadłużeniu państwa to kropla w morzu potrzeb. O zrównoważonym budżecie już dawno wszyscy zapomnieli. A kwestię samej aukcji, nawet jeśli faktycznie uznamy jej wstrzymanie za błąd prezesa UKE, można było przecież wznowić lub zrestartować odpowiednimi zapisami w nowej Tarczy. Więc o co chodzi z tym prezesem?
O konflikcie na linii UKE i Ministerstwo Cyfryzacji wiadomo w zasadzie od dawna. Nikt go nie ukrywa, ale sprawa sieci 5G wydawała się być ponad to. Dodatkowo, konflikt trwa dobre cztery lata, więc przecież nikt nagle nie wstał w rano z myślą – kończymy! Wczoraj na Wirtualnej Polsce przeczytałem też o teorii, że prezes UKE zostanie wyrzucony po to, aby jego miejsce zajęła wiceminister Wanda Buk. Teoria ciekawa, ale nie do końca ją kupuje. O wiele bardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz chęci dodatkowego zabezpieczenia wyborów korespondencyjnych.
Czytaj też: Prezes UKE wpakowany na taczkę w ramach Tarczy Antykryzysowej 3.0
UKE a wybory kopertowe
Niewiele osób może łączyć te dwie kwestie, ale też niewiele osób wie jaki ma związek UKE i Poczta Polska. Urząd jest kojarzony głównie z telekomunikacją. W nieco mniejszym stopniu z telewizją i ogólnie łącznością bezprzewodową. Ale UKE w takim samym stopniu zajmuje się również rynkiem pocztowym. A skoro w ostatnim czasie możliwa była wymiana całego kierownictwa Poczty w celu zorganizowania wyborów korespondencyjnych, to dlaczego od razu nie wymienić osoby, która może Pocztę w tej sprawie skontrolować? Szczególnie, że można to zrobić pod pretekstem aukcji 5G, która bardzo skutecznie przykrywa całą sprawę.
Czytaj też: Czy prezes UKE celowo położył aukcję 5G? Taki zarzut może być powodem jego odwołania
Jak UKE może zaszkodzić Poczcie Polskiej?
W Prawie Pocztowym, odpowiedniku Prawa Telekomunikacyjnego, można znaleźć wiele zapisów, na podstawie których UKE mógłby zaszkodzić Poczcie Polskiej w kwestii organizacji wyborów. Żeby nie snuć domysłów poprosiłem o pomoc w wyjaśnieniach, chcącego zachować anonimowość, eksperta rynku pocztowego powiązanego z UKE.
Kontrole
UKE, zgodnie art. 122 ust. 1 ustawy Prawo Pocztowe, może skontrolować działania Poczty Polskiej. Kontrolę może wszcząć na podstawie skarg, ale również z urzędu. Kontrola, choć powinna przebiegać bez zakłócenia działalności, na pewno byłaby dużym problemem. Szczególnie przy tym młynie, jaki nastąpi w trakcie dostarczania 30 mln przesyłek w ciągu kilku dni. A przy tym o nieprawidłowości nie będzie trudno.
Druga kwestia to coroczny raport o stanie rynku pocztowego. Analogicznie jak w przypadku rynku telekomunikacyjnego. Zgodnie z art. 43 ust. 6 ustawy Prawo Pocztowe, sprawozdanie za rok 2020 musi pojawić się do 31 maja 2021 roku. W trakcie przygotowywania raportu też mogłyby wyjść na jaw ew. nieprawidłowości jakie mogłyby się pojawić w trakcie wyborów.
Czytaj też: UKE odpiera zarzuty. Tarcza 3.0 miała pomóc w realizacji aukcji 5G
Reklamacje i idące za tym pozwy sądowe
W przypadku usług telekomunikacyjnych klienci często straszą operatorów reklamacją do UKE. I faktycznie trafia tam część zgłoszeń. W przypadku usług pocztowych sprawa wygląda identycznie. Do Urzędu można skierować reklamację np. dostarczenia przesyłki będąc jej odbiorcą. UKE nie zajmuje się wydawaniem wyroków, ale wydaje opinię w myśl aktualnych przepisów prawa na podstawie art. 95 ust. 9 ustawy Prawo Pocztowe. Do operatora (w tym pocztowego) należy ostateczne decyzja. To jednak nie zamyka sprawy, bo mając opinię UKE klient, czyli tutaj odbiorca przesyłki, może sprawę skierować do sądu.
Wyobraźmy sobie teraz, ile osób mogłoby zwrócić się do UKE w sprawie dostarczenia pakietów wyborczych i ile spraw trafi później do sądu. Idę o zakład, że niektórzy zrobią to zwyczajnie dla sportu.
Nakazanie ciągłości świadczenia usług
Czysto teoretycznie Poczta Polska może się zbuntować i stwierdzić, że nie dostarczy pakietów wyborczych. Wtedy zgodnie z art. 84 Prawa Pocztowego prezes UKE może nałożyć na Pocztę obowiązek zachowania ciągłości świadczenia usług. Dzieje się tak w przypadku wystąpienia szczególnego zagrożenia. Prawo Pocztowe nie precyzuje o jakim zagrożeniu mowa. Dodatkowo nakaz może obejmować nieodpłatne świadczenie niektórych usług w takiej sytuacji, a decyzja nie musi być uzasadniona jeżeli wymagają tego względy obronności, bezpieczeństwa państwa oraz bezpieczeństwa i porządku publicznego.
Odstępstwa od obowiązku świadczenia usług
Na pierwszy rzut oka, w myśl Art. 51.1 Prawa Pocztowego, prezes UKE mógłby zwolnić Pocztę z obowiązku świadczenia usług na rzecz dostarczania pakietów wyborczych. Co nie do końca jest prawdą. UKE nie może całkowicie zawiesić dostarczania przesyłek np. na danym obszarze, ale może zmienić standard ich wykonywania lub zmienić rozmieszczenie placówek pocztowych. Co w praktyce może oznaczać opóźnienia w związku z obrotem normalnych przesyłek, a nawet problemy w dostępie do niektórych placówek pocztowych, które mogą zostać przeniesione.
Cel uświęca środki?
Oczywiście mówimy tutaj o daleko idących teoriach, ale patrząc na wydarzenia ostatnich dni i tygodni można śmiało powiedzieć, że aktualnie w Polsce wszystkie chwyty są dozwolone. Balansowanie na granicy prawa i przepisów stało się przykrą codziennością. Dlatego też nikogo nie zdziwiłaby próba przejęcia UKE za wszelką cenę. Nawet jeśli uprawnienia prezesa urzędu nie byłyby wykorzystane, to zawsze warto mieć rękę na pulsie na wszelkie wypadek.
Zdecydowanie bardziej bliższa jest mi ta teoria niż tłumaczenie, że chodzi tu wyłącznie o aukcję 5G. Nawet jeśli trzeba było do niej wrzucić zapisy wykluczające lub ograniczające Huaweia (z pozdrowieniami dla Donalda T.), to odwołanie prezesa UKE nie jest do tego potrzebne. Pomijam już próby absurdalnego zasłaniania się Europejskim Kodeksem Łączności Elektronicznej.
Warto też dodać, że w wielu krajach prezes urzędu regulacyjnego takiego jak UKE to świętość. Kraje takie jak Austria, Węgry i Niemcy swojego prezesa UKE próbowały swego czasu odwołać przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej – bezskutecznie. A wygląda na to, że w Polsce wystarczy do tego wrzutka byłego prezydenta Radomia w formie poprawki do ustawy.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News