Na terenie jednej z Wysp Normandzkich – Alderney – w okresie drugiej wojny światowej znajdowały się obozy koncentracyjne. I choć morderstwa nie odbywały się tam na taką skalę, jak np. na terenie obozów zbudowanych przez Niemców w Polsce, to opisy wciąż są dość drastyczne.
Szczególnie z perspektywy dzisiejszego świata. Więźniowie przebywający w obozie Sylt głodowali, byli bici i zmuszani do katorżniczej pracy. Początkowo planowano tam trzymać od 100 do 200 osób, ale z czasem dostarczano kolejnych ludzi. W 1943 roku na terenie Sylt znajdowało się ponad 1000 więźniów.
Wielu z nich nie poradziło sobie w ekstremalnie trudnych warunkach. Kiedy wojna powoli zbliżała się ku końcowi, „opiekę” nad obozem powierzono oddziałowi zwanemu Totenkopfverband. Jego członkowie byli szczególnie okrutni – bili więźniów wszystkim, co tylko wpadło im w ręce. Kiedy III Rzesza zaczęła upadać, rozpoczęło się niszczenie dokumentów świadczących o niemieckich zbrodniach – w tym akt z Sylt.
Czytaj też: Gra o obozach koncentracyjnych jednak powstaje. Cost of Freedom
Mimo to, na podstawie zeznań świadków oraz samych hitlerowców, udało się stworzyć raport poświęcony wspomnianemu obozowi. Został on upubliczniony dopiero w 1981 roku, a w 2010 na miejscu znaleźli się eksperci. Odkryli oni m.in. liczne masowe groby sugerujące, że liczba zmarłych na terenie Sylt była co najmniej 7-krotnie wyższa niż podaje dokumentacja.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News