Reklama
aplikuj.pl

Prace nad Anthem nie trwały nawet 12 miesięcy, czyli kulisy pracy BioWare

Prace nad Anthem nie trwały nawet 12 miesięcy, czyli kulisy pracy BioWare
Prace nad Anthem nie trwały nawet 12 miesięcy, czyli kulisy pracy BioWare

To, jaką klapą w mainstreamie okazał się Anthem każdy z pewnością wie, co potwierdza ocena 55/100 punktów w Metacritic. Jednak takie spartaczenie sprawy musiało się wręcz skądś wziąć i na to pytanie odpowiedział dziennikarz serwisu Kotaku, który skontaktował się z pracownikami BioWare i pociągnął ich za język

Czytaj też: Loot w Anthem też może być źle wykonany

Wszystko zaczyna się od samej produkcji, która może i trwała te siedem lat, ale praktycznie cały ten czas sprowadzał się do prac przedprodukcyjnych. I to nawet nie na materiale, który mamy okazję teraz ogrywać, ponieważ początkowo Anthem o nazwie kodowej Dylan był tak naprawdę bardziej grą surwiwalową, niż akcji. Miał otrzymać wielki świat pełny ogromnych stworów oraz dynamicznych wydarzeń… ale zarząd BioWare musiał ugiąć się pod samym silnikiem, ponieważ Frostbite nie radzi sobie z wielkimi otwartymi RPGami.

W 2017 roku na biurko szefa EA wylądowała wersja demonstracyjna Anthem, którą ten odrzucił, co wymusiło na twórcach ogromne zmiany, wliczając to m.in. możliwość latania. Druga wersja Anthem została już zaakceptowana i wybrała się na targi E3 2017 w postaci zwiastuna, który tak naprawdę nie przedstawiał realnej gry. Nawet nazwa nie była specjalnie pewna, bo padło na nią kilka tygodni przed samym E3. Co jednak najważniejsze, prace w pełnej krasie nad Anthem ruszyły dopiero po ukazaniu traileru, co sprawia, że ta „prawdziwa” produkcja trwała od sześciu do dziewięciu miesięcy.

Wszystkie te informacje pochodzą od pracowników, więc można je uznać za prawdziwe. Po ich szczegółowy opis zapraszam do wspomnianego wywiadu i wspomnę tylko o tym, że zareagowało na niego samo BioWare, wyrażając dezaprobatę w kwestii „wchodzenia w szczegóły kogoś pracy”.

Czytaj też: Anthem z błędami po ostatniej aktualizacji

Źródło: Wccftech, Kotaku