W Warszawie odbył się kolejny protest przeciwko obostrzeniom związanym z pandemią COVID_19. Pomimo tego, że od dzisiaj obowiązują w Polsce coraz surowsze restrykcje, Policja nie miała zamiaru ich egzekwować na protestujących. Podwójne standardy mamy niestety w różnych dziedzinach życia. Dla ledwie kilkaset osób zmobilizowano dziesiątki funkcjonariuszy i zablokowano kawałek stolicy.
O co chodzi z protestem przeciwko COVID_19?
Przez chwilę miałem wrażenie, że chyba w końcu zrozumiałem przeciwko czemu są te protesty. Wyjaśnił to bardzo dobrze Grzegorz Braun. Poseł Konfederacji mówił na Placu Zamkowym, że póki co jest to element tresury Polaków. Ale tylko przez chwilę, bo zaraz zamieni się to w zastraszanie. Dlaczego? Po to abyśmy sami, dobrowolnie zaczęli ze strachu błagać o szczepionkę na COVID_19. A później jak łatwo jest się domyślić będzie już z górki – autyzm, metale ciężkie, abortowane płody, nanochipy 5G… Do wyboru, do koloru.
Ale zaraz po pośle Braunie przemawiał były kandydat na prezydenta Paweł Tanajno i znowu zgłupiałem. Szybko się okazało, że tu nie protestują antycovidowcy, ale przedsiębiorcy, a za moment wszystko przerodzi się w protest rolników, już 13 października. Bo nie ważne przeciwko czemu się protestuje, ważne kto protestuje.
Absurd gonił absurd
Pamiętacie niedawny cyrk z Kraśnika? Protestujących polskiego państwa nadziemnego spod znaku Polski Walczącej? Tych opasek na dzisiejszym proteście był cały ogrom. Ludzie w dowolnym wieku profanowali symbole ważne dla Polski.
Jeśli ktoś nie miał opaski – żaden problem. Można było je nabyć na rozstawionym straganie. Jak dowiedziałem się z rozmów z okolicznymi straganiarzami, niemal na pewno postawionym nielegalnie. To powinna zweryfikować Straż Miejska, ale odpuśćmy im. Zapewne akurat wypisywali mandat emerytce za sprzedaż polnych kwiatów na ulicy.
Absurdów było jednak więcej. Nie mogło zabraknąć wielkiego obrazu Jezusa Króla Polski, choć moje serce skradła Pani w czerwonym płaszczu. To był prawdziwy Rycerz Chrystusa!
Choć z drugiej strony nie mniej ciekawy był prowokator w różowych majtkach na twarzy.
Polskie symbole były częściej wykorzystywane. Mazurek Dąbrowskiego śpiewany był obok Roty i Sto Lat, a pomiędzy zwrotkami można było usłyszeć radosne raz sierpem raz młotem, czerwoną hołotę oraz cała Polska śpiewa z nami, wypie*dalać, z maseczkami.
Żenująca postawa Policji
Od dzisiaj mamy w Polsce nowe obostrzenia w związku z pandemią. Policja zapowiadała akcję zero tolerancji i twardą postawę. Tego też spodziewałem się na dzisiejszym proteście. Policji było dużo. Co najmniej kilkudziesięciu funkcjonariuszy, których zadaniem było w zasadzie głównie eskortowanie tłumu liczącego nie więcej niż 300-400 osób i blokowanie ruchu na trasie przemarszu. Choć antycovidowe media zapewne zamienią to w dobre 15 tysięcy wolnych ludzi. Nie chcę nawet wiedzieć ile musiała kosztować cała obstawa wydarzenia. Mobilizacja była taka, jakby do Warszawy mieli przyjechać kibice Jagiellonii na mecz z Legią.
Oczywiście nikt nie nosił maseczki, nikt nie zachowywał dystansu, a w pewnym momencie spotkały się ze sobą dwie manifestacje, każda prawdopodobnie przekraczająca 150 osób. Tymczasem wyrywkowo kilka osób zostało wylegitymowanych, a za pomocą systemu LRAD wygłaszano komunikaty głosowe.
Następnie już na Placu Zamkowym jeden z dowódców wydał polecenie spisywania ludzi i wysyłał funkcjonariuszy dwójkami wyrywkowo do wybranych osób. W tym czasie z głośników protestujących wygłoszono pouczenie aby nie przyjmować mandatów, bo Policja nie wie, że łamie prawo. Policjanci niezbyt starali się wypisywać mandaty. Szczytem absurdu był zatrzymany mężczyzna, który szybko założył maseczkę i uciekł w tłum. Funkcjonariusze zrobili za nim kilka kroków, popatrzyli na siebie i poszli w swoją stronę.
Jeśli tak ma wyglądać zero tolerancji dla łamania obostrzeń, to liczba osób bez maseczek w przestrzeni publicznej będzie w najbliższych dniach rosła w najlepsze.
Galeria zdjęć z protestu przeciwko COVID_19
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News