Wydawałoby się, że ciężko powiedzieć coś nowego w temacie Sherlocka Holmesa, a jednak. Na Netfliksie pojawił się film Enola Holmes, który wprowadza do tej słynnej rodziny kolejną postać stworzoną przez Nancy Springer w jej serii powieści dla młodzieży. Czy zbuntowana młodsza siostra poradzi sobie z w świecie Sherlocka i Mycrofta? Zapraszam do lektury recenzji.
Nieżyjący już krytyk Gilbert Adaira ukuł określenie „Shlock Holmes”, w którym zawszeć można wszystkie dzieła będące spin-offami i zbyt mocno inspirujące się kultowym detektywem stworzonym przez Sir Arthura Conan Doyle’a. Nawet pomijając je samych adaptacji mamy tak wiele, że można byłoby pisać o nich godzinami. W ostatnich latach jednak najbardziej znany Sherlock, to ten grany przez Roberta Downey’a Jr. w filmach Guya Ritchiego i nowoczesna wersja z serialu BBC, w której zagrał Benedict Cumberbatch. Tym razem w tę legendarną postać wciela się Henry Cavill, ale to nie o nim jest ta historia.
Kim jest Enola Holmes?
Enola Holmes to adaptacja pierwszego tomu z serii Enoli autorstwa Nancy Springer. Autorka w świetny sposób dodała do rodziny nie tylko młodszą siostrę, ale również matkę, spychając na dalszy plan zarówno samego Sherlocka, jak i Mycrofta, który zresztą nigdy nie odgrywał zbyt wielkiej roli. Film w reżyserii Harry’ego Bradbeera skupia się na granej przez Millie Bobby Brown Enoli wychowywanej przez tajemniczą matkę Eudorię (Helena Bonham Carter). Dziewczyna nie uczęszcza do szkół, a zajmująca się jej wychowaniem matka kładzie nacisk na rzeczy, których raczej młoda dama w jej czasach nie powinna się uczyć. Zamiast haftowania czy tworzenia ozdób z muszelek Enola ćwiczy sztuki walki, strzelanie z łuku i samodzielne myślenie. W jej edukacji nie brakuje oczywiście literatury czy nauk ścisłych, co również nie do końca wpasowuje się w społeczne ramy. Bohaterki żyją sobie spokojnie w domu na wsi, na który łozy Mycroft (Sam Slaflin), choć zarówno on jak i Sherlock od wielu lat się tam nie pokazują. Pewnego dnia jednak Eudoria znika, a bracia chcąc nie chcąc muszą sprawdzić, co dzieje się z ich młodszą siostrą. Gdy Mycroft odkrywa, że zamiast grzecznej, idealnej na żonę panienki ich matka wychowała pełną wyobraźni, genialną, ale i ekscentryczną buntowniczkę postanawia wysłać dziewczynę do szkoły z internatem prowadzonej przez pannę Harrison (Fiona Shaw). Enola zaś ma inne plany. Odnajdując w domu enigmatyczne wskazówki pozostawione przez matkę ucieka by ją odnaleźć. Szybko jednak wplątuje się w spisek mający na celu uśmiercenie młodego arystokraty (Louis Patridge).
Gwiazdorska obsada
Razem z główną bohaterką wyruszamy do wiktoriańskiego Londynu i śledzimy jej poczynania jako początkującej młodej detektyw. Zarówno powieść jak i sam film trochę przebudowują znany z serii o Sherlocku świat. Na szczęście Nancy Springer zrobiła to tak umiejętnie i sprawnie, że wcale mi to nie przeszkadza, choć fanką Holmesa jestem od wielu lat. Zresztą, to nie znany detektyw jest tutaj na pierwszym miejscu, choć oczywiście scen z nim nie brakuje. Każdy, kto widział chociaż kilka ekranowych wcieleń Sherlocka wie, że co aktor to i bohater trochę inny. Tak jest również i w tym przypadku. Henry Cavill oferuje nam bardziej ludzkie i empatyczne oblicze detektywa. Nadal jego największą bronią jest dedukcja i analityczny umysł, ale widać w nim emocje, a nawet troskę, która ujawnia się w kontaktach z siostrą. Kanonicznych elementów związanych z tym bohaterem nie brakuje, bądźcie spokojni. Podoba mi się również Mycroft, który także w każdej adaptacji jest trochę inny. W Enoli Holmes na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo konserwatywnym bucem, który chce pozbyć się problemu jakim jest Enola wysyłając ją do internatu. Tymczasem ciężko nie oprzeć się wrażeniu, że te jego nieco szowinistyczne zachowanie w dużej mierze wypływa z troski. On po prostu wierzy, że tylko będąc świetnie wyszkoloną żoną i matką będzie w tym świecie szczęśliwa. I znając ówczesne realia naprawdę ciężko nie przyznać mu racji. Twórcy nie każą nam się z nim zgadzać, ale nie dają również jasnego powodu, byśmy uważali go za „tego złego” w rodzinie Holmesów.
Jednak w tym wszystkim najważniejsza jest Enola, a wcielająca się w nią Millie Bobby Brown mogła pokazać swoje aktorskie umiejętności w pełnej krasie. Bohaterka jest zabawna, zadziorna i ujmująca, zwłaszcza, gdy przełamuje czwartą ścianę zwracając się bezpośrednio do widza. W filmie nie brakuje scen pościgów i walk, a także nieco mroczniejszych elementów, które świetnie współgrają z opowiadaną historią. A przez wszystko przeplata się wątek feministyczny, w końcu w tym czasie kobiety walczyły o prawa w Anglii. Podoba mi się, że choć oglądając Enolę Holmes zdajemy sobie sprawę z przesłania, to nie jest on podawany nam w sposób nachalny. Zamiast rzucać nam słowami w twarz, twórcy wolą pokazać to poprzez bohaterów.
Czy warto obejrzeć Enolę Holmes?
Enola Holmes to bardzo przyjemny i zabawny film familijny, który ogląda się z ogromną przyjemnością. To nie tylko wspaniała obsada, ale również wciągająca fabuła. Owszem, nie brakuje tu dość oczywistych zagrywek, takich jak Burn Gorman jako nikczemny bandyta czy Fiona Shaw grająca surową, konserwatywną dyrektorkę pensji dla panien. Ale szczerze? To nie ma żadnego znaczenia, bo podczas seansu bawiłam się naprawdę świetnie. Cavill urzekł mnie w roli Sherlocka i z chęcią zobaczę go w kolejnych częściach, jednak najbardziej wyczekuję powrotu Enoli-Brown. W końcu ta młoda aktorka znalazła postać, do której wydaje się wręcz stworzona i może błyszczeć w całej okazałości. Mam nadzieję, że to nie nasze ostatnie spotkanie z Enolą Holmes, bo jest szansa na świetną przygodową serię zarówno dla młodszych, jak i starszych widzów.
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News