Opinia kapitalnej dwuoosobówki przylgnęła do Żelaznej Kurtyny jakiś czas temu i nie ukrywam, że sam miałem sporą chrapkę na ten tytuł. Już miałem ją nawet kilka razy w koszyku, ale gdy tylko usłyszałem o chęci wydania polskiej wersji przez FoxGames to postanowiłem sobie, że poczekam. Czy było warto?
Parę słów o grze i zawartości
Z grami pary Pedersen – Granerud spotkałem się już kilka razy. Mieliśmy więc 13 Days: The Cuban Missle Crisis, krótszą wersję 13 Minutes oraz całkiem niedawno Wielką Pętlę. Wszystkie te tytuły pozostawiły po sobie bardzo dobre wrażenie, dlatego optymistycznie patrzyłem na zapowiedź Żelaznej Kurtyny.
Co do mnie dotarło? Niewielkie pudełeczko zawierające krótką instrukcję, parę znaczników i 20 kart (licząc ze startową i punktacji). Nie ma tego zbyt wiele. Skojarzenia z 13 Minutes są jak najbardziej na miejscu.
Do jakości kart absolutnie nie mogę się przyczepić. Jedynie szkoda, że same karty wyglądają nieco smutnie – ot kraik zaznaczony na mapie kontynentu. Jednak fotografie z 13 Minutes robiły dużo lepsze wrażenie.
Zasady gry (skrót)
Rozgrywka toczy się przez 2 rundy trwające po 4 tury. Naszym zadaniem jest zdobycie większej liczby punktów ideologii od naszego przeciwnika. Tura gracza polega na zagraniu karty strategii. Każdą z nich musimy umieścić na stole tak, aby sąsiadowała z inną, wcześniej wyłożoną kartą danego regionu. Następnie, jeśli wszystkie karty danego regionu są już na stole, następuje punktowanie regionu.
Dopiero po punktowaniu przechodzimy do rozpatrywania naszej karty. Rozpatrywanie różni się w zależności od tego, czy karta należy do naszej frakcji czy nie. Jeśli tak to możemy umieścić w strefie gry nowe kostki wpływu lub rozpatrzyć wydarzenie. Jeśli nie – pozostają nam jedynie kostki, a przeciwnik może zdecydować o rozpatrzeniu wydarzenia. I to tyle. Proste, prawda?
Co mnie grzeje – prostota i czas trwania rozgrywki
Żelazna Kurtyna jest naprawdę prosta do wytłumaczenia. Dosłownie po 5 minutach możemy siadać do rozgrywki. Jeśli spojrzymy jedynie na same zasady to w gruncie rzeczy cała nasza zabawa ogranicza się do zagrania karty. Nie musimy zapamiętywać miliarda zasad czy wyjątków. Rozgrywka jest dzięki temu płynna i naprawdę szybka. Pudełko Żelaznej Kurtyny informuje nas o 20 minutach na rozgrywkę, ale to przesada. Partyjki trwają zwykle około 12-15 minut.
Co mnie grzeje – strategia mimo prostoty
To, że Żelazna Kurtyna wymaga od nas podjęcia jedynie jednej akcji na turę nie oznacza, że jest bezmózgim przerzucaniem się kart. Co to, to nie. Przed każdym naszym zagraniem musimy przemyśleć kilka kwestii.
Przede wszystkim – zorientować się w sytuacji na stole. Musimy uważać na dwie rzeczy. Po pierwsze, ile kart z danego regionu jest już w grze. Punktowanie w odpowiednim momencie jest kluczowym aspektem Żelaznej Kurtyny. Drugą rzeczą jest natomiast odpowiednie ułożenie naszej kart. Jeśli dobrze rozplanujemy nasze działania to będziemy mogli karty ułożyć tak, że przeciwnik nigdy nie będzie miał do nich dostępu.
Kolejną istotną kwestią jest czas, w którym kładziemy daną kartę. Zagrywanie kart frakcji przeciwnika w momencie, w którym nie jest on w stanie skorzystać z wydarzenia potrafi odmienić losy gry. Tak więc nagle z pozornie malutkiej gry robi nam się całkiem mózgożerny pojedynek.
Co mnie ziębi – pierwsze wrażenie i przewaga doświadczenia
Żeby jednak nie było tak różowo – Żelazna Kurtyna wcale nie zrobiła dobrego pierwszego wrażenia. Przede wszystkim na początku rozgrywka wydaje się dość chaotyczna, polegająca raczej na wyrzucaniu kart niż taktyce. Jest to przekonanie błędne, ale żeby dojść do takiego wniosku trzeba w nią trochę pograć. A jak sami wiem – nie jest to takie proste. Często gry lecą na sprzedaż już po pierwszej partii. Wcale się nie zdziwię, jeśli w przypadku Żelaznej Kurtyny sporo osób po prostu odbije się od tytułu po pierwszej partii.
I tu przechodzimy do drugiego minusa. Gracz znający wszystkie karty ma gigantyczną przewagę nad świeżakiem. Może on przypuszczać, a czasem wręcz niemal wiedzieć, jakie karty pozostały przeciwnikowi na ręce (w drugiej rundzie). Jasne, dwie karty punktujące, które gracze pozostawiają zakryte pomiędzy rundami dodają trochę niepewności, jednak sporo można wywnioskować z poszczególnych zagrań. Dodatkowo łatwiej nam w odpowiedni sposób zaplanować kolejne ruchy i reagować na sytuację na stole. Dlatego też polecałbym raczej razem poznawać i ogrywać tytuł, aby wszyscy gracze mieli równe szanse.
Co mnie ziębi – absolutny brak klimatu
Patrząc na dwuosobowe przeznaczenie tytułu i okres historyczny nie raz słyszy się o „mini Zimnej Wojnie”. Jeśli oczekujecie w Żelaznej Kurtynie klimatu rodem z Twilight Struggle to trafiliście pod zły adres. Owszem, mamy tu jakieś tło historyczne, wydarzenia itd., jednak w praktyce nie czuje się tu żadnej tematyki. Napięcie i drażliwa polityka? Zapomnij, tu chodzi o sprytne przestawianie kosteczek :)
Podsumowanie
Zdecydowanie Żelazna Kurtyna to jedna z lepszy gier dostępnych w swoim przedziale cenowym. Prosta, ale nie prostacka rozgrywka, sporo główkowania, szybki czas rozgrywki… czego chcieć więcej? No dobra, trochę więcej klimatu by się przydało, ale też nie wymagajmy cudów od gry z 18 kartami :) Jeśli wahacie się pomiędzy Żelazną Kurtyną, a 13 Minutes – obie gry są bardzo podobne mechanicznie i więcej główkowania będziecie jednak mieli w Kurtynie. Może teraz czas na jakąś większą wersję 13 Days? :)
Dziękujemy wydawnictwu FoxGames za przekazanie gry do recenzji!