Po roku oczekiwania Dom z papieru powraca na Netfliksa z 4. sezonem. Co przyniosły nowe odcinki? Jak miewają się ulubieni bohaterowie? A co najważniejsze, czy serial nadal trzyma poziom? Zapraszam do lektury recenzji. W tekście pojawiają się spoilery, ale tylko z poprzedniego sezonu.
CZYTAJ TEŻ: Marvel ustala nowe daty premier dla Czarnej Wdowy, The Eternals i kolejnych filmów
Z każdym kolejnym sezonem Domu z papieru serial przyciąga do siebie coraz więcej fanów. Serial utrzymany w gatunku heist movie wniósł powiew świeżości, dał bohaterów, których łatwo było pokochać i zaangażował emocjonalnie. Wartka akcja, wysoka stawka i emocje. Osobiście bardzo lubię hiszpańskie seriale, które pojawiają się na Netfliksie, więc koło Domu z papieru nie mogłam przejść obojętnie. Pierwszy sezon był jak rollercoster, a z każdą kolejną odsłoną wjeżdżaliśmy po tej kolejce jeszcze wyżej. Niestety, kolejki górskie rządzą się swoimi prawami i jeśli wjechaliśmy na samą górę kiedyś musimy zacząć z niej zjeżdżać. I pomimo pozytywnych odczuć po obejrzeniu najnowszej odsłony widzę, że ten zjazd już się zaczął. Nie wiem czy to wina rocznej przerwy pomiędzy trzecim i czwartym sezonem czy pewnego przesytu, ale uważam, że Dom z papieru zaczyna powoli, ale nieubłaganie się sypać.
Nie chcę Wam zdradzać fabuły, więc ta recenzja będzie wyjątkowo bardzo ogólnikowa. Akcja rozpoczyna się dokładnie w chwili, w której została przerwana w poprzednim sezonie. No właśnie. Wielu z nas może sobie zadać w tym momencie pytanie, co tam się działo?! Lubię mocne zakończenia, które pozostawiają nas w niewiedzy, dzięki czemu jeszcze bardziej czekamy na nową część. Jednak ucinanie praktycznie w połowie zdania nie jest dobrym zabiegiem. Przerywanie czy to filmu czy serialu w dramatycznym momencie musi być zrobione na tyle umiejętnie, by emocje, które odczuwamy mogły od razu wrócić wraz z powrotem do danej produkcji. W przypadku Domu z Papieru czegoś takiego, przynajmniej u mnie, nie było. Ponowne wejście do Banku Narodowego Hiszpanii nie ekscytuje tak jak powinno, a wczucie się w dramaty bohaterów zajmuje trochę czasu. Na szczęście, podobnie chyba jak w poprzednich sezonach, najlepsze trzymane jest na koniec. Tylko do tego końca trzeba jednak chcieć dotrwać.
Profesor (Alvaro Morte) i jego gang nadal są w Banku Narodowym Hiszpanii, który próbują obrabować z całych rezerw złota zmieniając je w granulat. Jednak rabunek zszedł na drugi pan, gdy postrzelona przez policyjnego snajpera Nairobi walczy o życie (to spoiler, ale z 3. sezonu). Do tego Raquel jest w rękach policji, a tylko układ ze Sierrą może uratować ją od spędzenia większości życia w więzieniu. Czy Lizbonie uda się wrócić? Czy będzie donosić? Do tego zakochany w niej Profesor nadal wierzy, że Raquel nie żyje. Nowe odcinki odpowiadają na te pytania, ale dam Wam możliwość poszukania odpowiedzi na własną rękę. Zdradzę tylko, że tylko razem stawka jest jeszcze wyższa a gang już nie jest tak zgrany jak był wcześniej. Nie ma się jednak co dziwić. W tej odsłonie bohaterowie w końcu zrozumieli, że doskonały plan Profesora nigdy taki nie był. A przystanie na jego realizację oznacza zatracenie przyszłości. Uświadomiła im to dopiero beznadziejna sytuacja w jakiej się znaleźli.
Największą zaletą Domu z papieru zawsze była prosta fabuła ale skomplikowane relacje między bohaterami, dzięki którym angażowaliśmy się w ich przestępczą działalność. Szkoda tylko, że w 4. sezonie zaczyna to trochę przypominać telenowelę. Na szczęście nie wszystkie odcinki takie są, a im bliżej końca tym te złe rzeczy mniej są odczuwalne. Odczuwalne są za to przemiany, jakie zachodzą w poszczególnych bohaterach. W każdym serialu trwającym dłużej można zaobserwować sporą nierówność w tym temacie. Jedni ewoluują w sposób bardzo złożony. Kimś takim jest tutaj Profesor. Podczas seansu jestem w stanie uwierzyć, jak wszystkie te wydarzenia mogły go zmienić. Scenarzyści i sam Morte w świetny sposób pokazali jak z człowieka, który wydaje się przygotowany na każdą ewentualność Profesor staje się coraz mniej doskonały. Oczekiwania i plany są konfrontowane z brutalną rzeczywistością, której nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć. A to z kolei prowadzi do członków drużyny, którzy nie mogą być już prowadzeni za rączki i muszą sami myśleć. Dzięki temu w końcu pod maskami Salvadora Dali widzimy prawdziwych ludzi. To nadal profesjonaliści, ale z emocjami. Gdyby tylko udało się to bardziej pociągnąć i gdyby każdy z bohaterów był rozwijany po równo byłabym zachwycona.
CZYTAJ TEŻ: Disney ustala nowe daty premier. Kiedy zobaczymy Mulan i inne filmy?
Fani Domu z papieru raczej nadal będą zachwycać się serialem. Ja, choć lubię tę serię, nigdy nie wsiąkłam w nią na tyle, by pozostawać bezkrytyczną. Bardzo lubię ten dysonans moralny, który odczuwamy podczas seansu, gdy kibicujemy nie policji, a rabusiom. W końcu Profesor i jego gang kradną, a nawet zabijają, ale i tak chcemy by wygrali, podczas gdy wykonująca swoją pracę policja jest tą złą stroną. Jednak uciekające z każdym odcinkiem emocje i zaangażowanie sprawiły, że czwarty sezon trochę zmęczyłam, zwłaszcza na początku. I choć pod koniec jest lepiej, to w mojej głowie cały czas tłukła się myśl, że Dom z papieru nie powinien trwać tak długo. Kolejna odsłona, choć zapewne okaże się równie popularna co poprzednie sprawi, że delikatna papierowa konstrukcja się zawali. Jeszcze pod koniec 2019 roku reżyser potwierdził, że sezon 5. powstanie. Tylko po co?
Podsumowując, czwartą odsłonę Domu z papieru jeszcze mogę polecić, jednak nie powinniście nastawiać się na wielkie emocje i efekt wow. Dla mnie to już nie jest to. A szkoda. Chyba pora powiedzieć w końcu ciao!
Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News