Po krwawym finale Narcos: Meksyk powraca na Netfliksa z drugim sezonem, a wraz z nim Félix i jego kartel Guadalajara, a także zemsta w osobie tajemniczego Walta Breslina. A nad wszystkim, niczym cień wisi popełniona w poprzednim sezonie zbrodnia. Zapraszam do bezspoilerowej recenzji 2.sezonu Narcos: Meksyk.
Zabawa w kotka i myszkę w Narcos: Meksyk zakończyła się brutalną śmiercią agenta DEA Kiki Camareny. I tak jak to było do przewidzenia, jego duch wisi nad głową Miguela Ángela Félixa Gallardo (Diego Luna). I cóż, nie tylko duch, bo do miasta przybywa agent Walt Breslin (Scoot McNairy), którego w poprzednim sezonie głównie słyszeliśmy jako narratora wydarzeń. W pierwszej odsłonie Narcos: Meksyk strony konfliktu były bardzo wyraźne. Z jednej wspomniany już Camarena, a z drugiej młody Meksykanin, który zaczął przygodę z handlem narkotykami. Obaj mężczyźni ciężko pracowali, aby podnieść rangę swoich organizacji, i robiąc to, narazili się sobie nawzajem. Jednak tylko jeden z nich przekroczył granicę popełniając zbrodnię, która zapoczątkowała zarówno wzrost jak i upadek kartelu Guadalajara.
W nowych odcinkach nie jest już tak jednoznacznie. Naprzeciw Felixa staje agent Breslin, którego metody często bywają niezgodne z prawem. To jednak nie dziwi patrząc na tych wszystkich skorumpowanych policjantów i wrednych agentów DEA. Nie dziwi również oszałamiająca niepewność, która nie opuszcza Felixa od czasu powrotu do kartelu. Drugi sezon niczym nas nie zaskakuje, bowiem dostajemy wszystko to, czego mogliśmy się po nim spodziewać. Jest narkotykowe imperium, amerykański agent tęskniący za sprawiedliwością i archiwalne materiały opatrzone głosem znanego nam już lektora. To tego wiele męskich rozmów, walka o władzę, szemrane interesy i ucieczka przed prawem.
Już pierwszy odcinek doskonale pokazuje czego powinniśmy się spodziewać. Breslin ze swoimi ludźmi nie będzie przebierał w środkach, by zemścić się na katach Camareny. Scena tortur lekarza wskazuje, że lekceważenie reguł nie będzie domeną tylko jednej ze stron. Sam Felix Gallardo znajduje się w nieciekawej sytuacji, bo oprócz DEA ma na karku swój własny kartel. Musi uspokoić walczące ze sobą frakcje i spełnić coraz bardziej ambitne obietnice składane swoim kolumbijskim partnerom. Przeciwników tylko przybywa, stawka staje się coraz wyższa a upadek z wysokości boli najbardziej.
Meksykańskie lata 80. pełne są dużej złotej biżuterii, zwiewnych ubrań i okularów przeciwsłonecznych. To kolorowy, ale niezwykle niebezpieczny świat. Podobały mi się różnice wizualne, które można było dostrzec po „stronie” Meksykańskiej i Amerykańskiej. Sceny z Bresinem są ciemne, matowe, a sam bohater niezwykle znużony, co jednak bardzo mu służy.
2. sezon Narcos: Meksyk znów stoi świetnymi aktorami. Zarówno Diego Luna, jak i Scoot McNairy pokazują charyzmę i całą gamę emocji, choć sama postać Walta Breslina wydaje się jakby niedopracowana, co widać pomimo świetnej gry. W pierwszym sezonie długo nie mogłam przekonać się do głównych bohaterów. Spowodowane było to głównie przez role Pedro Pascala i Wagnera Moura z Narcos, które ciężko było przyćmić. Teraz jednak jest już znacznie lepiej, ale znów najbardziej błyszczy drugi plan. Alejandro Edda jest bezkonkurencyjny jako El Chqapo, podobnie jak Alfonso Dosala jako Benjamin Arellano Félix. Druga część to również rozwinięcie kobiecej siły w postaci olśniewającej Mayry Hermosillo i Teresy Ruiz, choć niestety większość pań nadal jest używana w serialu jako rekwizyty. Ale takie czasy i taki model społeczny, ciężko się o to denerwować.
I choć 2.sezon Narcos: Meksyk nie jest idealny, to zdecydowanie lepiej mi się go oglądało niż poprzednią odsłonę. To dobrze napisany i zagrany dramat z fajnie wplecionymi wstawkami dokumentarnymi, które zachęcają do zagłębienia się w temat i porównania serialu z rzeczywistością. Ja polecam i zdecydowanie czekam na więcej, bo finał pokazuje, że będzie się działo.
Jak powiedział Felix do Walta:
„Rozpoczęło się szaleństwo i nikt nie jest w stanie go zatrzymać. Beze mnie, nikt go nie zatrzyma. Będziecie tonąć we krwi, w chaosie. Jeszcze za mną zatęsknicie.”