Reklama
aplikuj.pl

Recenzja serialu The Rain – sezon 3

Finałowy sezon serialu The Rain pojawił się na Netfliksie i zamiast ekscytować dobitnie pokazuje, jak wiele zmarnowanego potencjału i problemów niesie ze sobą ten serial. A szkoda, bo po pierwszym sezonie zapowiadało się naprawdę ciekawie.

Gdy obejrzałam pierwszy sezon duńskiego serialu The Rain pomysł bardzo mi się spodobał. Postapokaliptyczna opowieść o przenoszonym przez deszcz śmiertelnym wirusie. Nic specjalnego w samym pomyśle może nie było, ale wiecie, w tego typu produkcjach zawsze chodzi o same zmagania bohaterów z trudnymi warunkami na Ziemi po końcu świata. Tu liczą się relacje między ludźmi i same jednostki. Twórcy na początku dali nam zarówno ciekawe i niebanalne postacie jak i dobrze zarysowane charaktery. Sama fabuła pozostawiała wiele do życzenia, a konstrukcja świata przy bliższym przyjrzeniu z każdą kolejną odsłoną przypominała sito, a mimo tego początek był dla mnie na tyle interesujący, że chciałam oglądać dalej. I niestety, im dalej tym gorzej, bo to co w pierwszej odsłonie miało znaczenie i stanowiło tę ciekawszą część zepchnięto na dalszy plan. Dotyczy to nawet tytułowego śmiertelnego deszczu. Bohaterowie logikę porzucili wiele odcinków temu i choć doskonale sobie zdawałam z tego sprawę, to i tak strasznie wkurzały mnie podejmowane przez nich decyzje.

Cieszę się, że twórcy postawili na sześć odcinków, bo jeśli byłoby ich więcej nie byłabym w stanie przez to przebrnąć. Poziom absurdu jest naprawdę wysoki. Może gdyby nie to narzekałabym na brak rozwinięcia poszczególnych wątków, ale wiecie, ten trzeci sezon nie dał mi żadnego powodu bym mogła się nimi interesować. Akcja znowu kręci się wokół Simone i Rasmusa, a przez to cała reszta służy jako tło. Po zarażeniu wirusem chłopak postanawia współpracować ze złą korporacją Apollon i po wmówieniu mu, że ratuje świat zaczyna zarażać innych. Simone zaś ucieka i zostaje uznana za zmarłą co pozwala jej ukryć się i pomyśleć nad sposobami uratowania świata przed złoczyńcami. I w sumie tyle dzieje się w tym finałowym sezonie. Sześć odcinków nie pozwala na zbyt wiele i może to dobrze, bo twórcy dobitnie pokazali, że nie mają kompletnie pomysłów na poboczne historie. Niby coś tam z poprzedniej odsłony jest kontynuowane, niby coś nowego dodają, ale to wszystko jest tak bardzo pozbawione sensu, że kompletnie nas to nie interesuje.

Widać, że trzeba było kontynuować ten serial i jakoś go zakończyć. Nikt nie miał jednak pomysłu jak. Badając strukturę tego świata na wiele pytań nie można znaleźć odpowiedzi. Wydaje mi się, że nie znali ich sami twórcy i stad tak wiele dziur fabularnych i głupot, jakie zostały popełnione. W bohaterach brakuje już życia, jakby ich charaktery na przestrzeni wszystkich odcinków wypaliły się pozostawiając puste skorupy. Nowe twarze również niewiele ze sobą niosą. Zabrakło mi emocji, jakiegoś przywiązania do bohaterów, kibicowania im. Niby nadal cały ten świat i strony konfliktu nie są jednoznaczne, ale już przestało mnie to obchodzić. Rozterki moralne w tym sezonie spłynęły po mnie jak deszcz po kaczce. Zaraz, jaki deszcz? W The Rain już nie pada i to nie ważne jak ciemne są chmury.

Ale dobra, nie będę taka krytyczna i przyznam, że finał serialu pod względem technicznym wygląda bardzo dobrze, jest również bardzo klimatyczny, ale akurat tego żadnej odsłonie nie brakowało.  Ma też kilka pojedynczych momentów ciekawych i dobrych. Niestety wszelkie zmiany tempa, zwroty akcji czy zaskoczenia są wprowadzone po prostu za późno. Ostatni sezon nie jest miejscem do budowania świata, zwłaszcza takiego, o którym żadnemu z twórców nie chce się należycie opowiedzieć. The Rain ma tak wiele wad, że chciałoby się powiedzieć – nie oglądajcie tego! Jednak po namyśle stwierdzę, że to chyba ten tym serialu, który ogląda się pomimo głupoty i niedociągnięć. Zresztą, skoro obejrzeliście dwa sezony, a ten trzeci jest tak krótki, to możecie go obejrzeć i samemu przekonać się jak bardzo zmarnowano potencjał tej produkcji. The Rain mogło być czymś pokroju Dark, a stało się tytułem, o którym nawet wierni fani nie chcą pamiętać. I nie ma się co dziwić, bo dawno nie widziałam tak wielu zaprzepaszczonych szans na stworzenie czegoś dobrego.

Chcesz być na bieżąco z WhatNext? Śledź nas w Google News