Przysłuchiwałem się ostatnio Trust GXT 488 Forze. Wiecie co? Miło wrócić do swoich słuchawek.
Są słuchawki w okolicach 150-200 złotych, które się bronią. Jeden element nadrabiają drugim, dźwięk utrzymuje zadowalający poziom – da się znaleźć takie modele. Ale Trust GXT 488 Forze nie jest jednym z nich. Zbyt dużo rzeczy tutaj jest przeciętnych, aby patrzeć na te słuchawki jako coś co warto wykorzystywać na co dzień do grania. Przelećmy wszystko po kolei.
Czytaj też: Czym jest DLSS firmy NVIDIA? Rewolucyjna technologia dla GeForce RTX pod lupą
Czytaj też: Koniec Rockstar. Martwię się o kondycję firmy
Czytaj też: Najciekawsze premiery gier – luty 2021
Jak to leży?
No właśnie nie leży. Nawet tutaj zaczynają się problemy. Bo Trust GXT 488 Forze mi po prostu na głowie źle przylegają. Choćbym nie wiem jak starał się ustawiać słuchawki, to zawsze dolna część ucha nie była odpowiednio przyciśnięta. Cały czas czułem, że być może dźwięk byłby trochę lepszy, bo uszy miałbym całkowicie osłonięte od dźwięków zewnętrznych, ale nie dało się nic z tym zrobić.
No i Trust GXT 488 Forze są ciężkie. Cały czas czułem, że „mam coś na głowie”. W żadnych słuchawkach nie czułem się tak… po prostu źle. Jakbym miał na głowie headset VR, a nie zwykłe słuchawki, które czasem będą mi towarzyszyły przez kilka godzin podczas gry.
Zła wiadomość jest też dla okularników. Na co dzień chodzę w soczewkach kontaktowych, ale czasem zdarza się, że muszę założyć okulary. Trust GXT 488 Forze może nie dociska dolnej części ucha, za to górną trzyma tak mocno, że po ich założeniu okulary ustawiały mi się trochę inaczej, a co zdecydowanie dekoncentruje.
Czytaj też: Śnieg w grach – w tych tytułach naprawdę czuło się mróz
Czytaj też: Dlaczego Resident Evil 8 będzie najlepszą grą serii?
Czytaj też: Razer Wildcat to nie jest zwykły pad. To jest czołg!
Wykonanie
Na pierwszy rzut oka jakość materiałów za 150 złotych nie jest zła. Poduszki na słuchawkach są grube i solidnie wykonane, a plastik nie jest z tych najtańszych. Za to najtańszy plastik czuć na sterowniku dźwięku. Strasznie tandetnie wygląda i ciężko się go obsługuje przy zmianie głośności czy sterowaniu mikrofonem.
Jeśli mamy już dyskutować o gustach… Jak dla mnie wygląd słuchawek wieje tanim gejmingowym sprzętem. Design jest bardzo słaby i sprzęt mi się zupełnie nie podoba. Ale jak komuś się podoba, to co mi do tego…
Dźwięk
Najważniejsze! Chociaż, czy warto się nim przejmować skoro wiemy już, że słuchawki fatalnie leżą na głowie? No dobra, to tak…
Pierwsze wrażenie to niezłe oszustwo. Basy są bardzo podbite, a sam dźwięk w słuchawkach głośny. Bardzo głośny. No więc, na początku jest zaskoczenie. To nawet dobrze brzmi! Może do gier się sprawdzi? A potem zacząłem zakładać inne słuchawki. I wiecie co? Trust GXT 488 Forze sprawiają, że zupełnie nie słychać tych bardziej subtelnych dźwięków. Gdy ktoś w battle royale, strzela z karabinu snajperskiego kilometr od nas, to tradycyjnie usłyszymy delikatny dźwięk to sugerujący. W Trust GXT 488 Forze nawet jak wypatrzyłem taką osobę i widziałem, że strzela, to tego nie słyszałem. Dźwięki bliżej mnie były tak podbite, że zagłuszały wszystko.
Z bardziej singlowych gier to akurat przechodziłem znakomite The Medium. I to samo – pierwsze wrażanie – no lepiej słyszę wszystko. Ale potem przełączałem się w tej samej lokacji na inne urządzenia i okazywało się, że scena ma na nich zupełnie inny klimat. Jakby jakaś gra polegała na ciągłych wybuchach z głośną muzyką to Trust GXT 488 Forze byłyby bezkonkurencyjne. Ale Just Cause 4 już pewnie dawno przeszliście.
Czytaj też: Jak wygląda pełna zawartość Warhammer 2, gry z serii Total War
Czytaj też: Mody do Cyberpunk 2077 pomogły mi skończyć grę
Czytaj też: Ładowarka do padów PS5 – warto kupić, skoro to tylko ładowarka?
Problemy
Mikrofon Trust GXT 488 Forze raczej nie odstaje od jakiejś normy. Wydaje mi się, że utrzymuje on poziom słuchawek z tej półki cenowej. Może trochę lepiej wygłusza otoczenie. Ale znów wchodzimy w gusta – jak ja nienawidzę tego pałąka obok twarzy z mikrofonem! Wolę, gdy sprzęt ma wbudowany mikrofon w obudowę, niż grać z czymś takim przed ustami.
Jeszcze jest sprawa pewnego trzeszczenia. Słuchawki podpinamy za pomocą jacka i powiem Wam, że jeszcze w żadnych słuchawkach tak często nie słyszałem zakłóceń spowodowanych poruszaniem kablem (który, swoją drogą, jest gruby, ale ładnie wykonany). Lekkie dotknięcie sterownika czy końcówki kabla i już nam w uszach wszystko trzeszczy. Tak źle nie było w żadnym modelu słuchawek jakie miałem.
Do PS4, ale PS5 nie
Słuchawki reklamowane są jako „dla PS4”. Czy to coś znaczy? W gruncie rzeczy nie. Po prostu mamy logo PlayStation obok. Za to w przypadku PS5 pojawia się problem. W końcu wyłącznik mikrofonu znajduje się teraz też na padzie DualSense. A po podpięciu słuchawek mamy zatem dwa wyłączniki mikrofonu. Tym, który wycisza słuchawki nie jest w tej sytuacji ten na padzie, a ten na ich sterowniku. Wydaje się to oczywiste, ale trochę mylące, bo do mówienia do pada i sterowania mikrofonem już przyzwyczajony jestem do tego, że robią to na kontrolerze. Ale pamiętajmy, że to słuchawki „dla PS4”, a nie „dla PS5”. Tylko teraz to raczej wszyscy je kupią do PS5…
Podsumowując
Nie jest dobrze. Totalnej tragedii nie ma – taka by była, gdyby słuchawki oferowały jeszcze fatalny dźwięk. Wszystko jednak razem, to co oferują, nie jest wystarczającym powodem, aby wydać na nie 150 złotych. Są lepsze modele.